Reklama

Obok torów buduje się czteropasmówka. Czy jest w tym sens?

05/05/2017 15:39

Istniejące w różnych polskich miastach tory są coraz częściej wykorzystywane w transporcie zbiorowym. Tymczasem w Białymstoku i to tuż obok torów, właśnie buduje się arteria czteropasmowa. Władze miasta mimo apeli i próśb o stworzenie kolei miejskiej, wolą wydawać ogromne sumy na budowę dróg.

Różne miasta w Polsce dostrzegają potencjał istnienia torów kolejowych i uruchamiane są linie kolei miejskich. Od około dwóch lat następuje wyraźny zwrot w kierunku jazdy pociągami, jak i wykorzystywania istniejącej infrastruktury. Pociągami mogą się poruszać między innymi mieszkańcy Warszawy, ale od niedawna także Wrocławia. Tam 10 kwietnia została uruchomiona pilotażowa linia kolei miejskiej.

Pociągiem da się przecież jeździć nie tylko po mieście, ale i aglomeracji. W większych miastach właśnie taki transport jest wykorzystywany coraz częściej. W Białymstoku nie ma wciąż żadnego zainteresowania uruchomieniem kolei miejskiej, mimo że padały wielokrotnie takie prośby. Trudno zrozumieć ten upór magistratu bez choćby cienia wypróbowania czy analiz, jak mogłaby taka kolej funkcjonować. Blisko trzy lata temu mieszkańcy mieli okazję pojeździć pociągami po mieście, ponieważ w ramach "Europejskiego Dnia bez Samochodu" uruchomione zostały połączenia kolejowe pomiędzy różnymi osiedlami. I trzeba powiedzieć, że zainteresowanie było dość spore.

Temat kolei miejskiej nie jest nowy. Już 11 lat temu taki pomysł został wypracowany wspólnie – przez władze miasta i województwa. Na dodatek ma sporo zwolenników. Nawet niedawno o rozważenie uruchomienia wspólnej oferty transportowej prosił radny Tomasz Madras. Dokładniej rzecz ujmując prosił prezydenta o wprowadzenie jednego biletu na przejazdy koleją oraz komunikacją miejską w Białymstoku.

- Sama kwestia ustalenia wspólnego biletu na przejazd autobusami i koleją nie wzbudza kontrowersji, ponieważ to co należy zrobić, to tylko ustalić cenę takiego biletu. Przecież za bilet opłatę ponosimy my, z niewielką dopłatą miasta. Myślę, że to się da ustalić, żeby było atrakcyjnie dla pasażera i z korzyścią dla przewoźnika – mówił wówczas radny Tomasz Madras.

- W nowej perspektywie unijnej 2014-2020 są środki na kolej aglomeracyjną, dlatego staramy się właśnie teraz o realizację tego pomysłu. Białystok mógłby sobie poprawić komunikację i polepszyć ofertę transportu publicznego – dodawał Rafał Maras miłośnik kolei.

I co? I to, że wzdłuż torów kolejowych na bardzo długim odcinku właśnie buduje się Trasa Niepodległości. Na niektórych odcinkach od torów będzie ją dzielić zaledwie kilka metrów. Gdyby zamiast budować tak drogą czteropasmówkę z estakadami, dało się zorganizować przystanki kolejowe, inwestycja byłaby znacznie tańsza i nie budziłaby takiego sprzeciwu mieszkańców, jaki towarzyszy jej od samego oczątku.

- Tory przecież idą przez Bacieczki, Starosielce, Nowe Miasto, gotowe leżą. Tylko dać ludziom  jeździć. Uruchomić nawet małe szynobusy i ludzie by jeździli. Sam bym jeździł, bo pracuję w Starosielcach – mówi naszej redakcji Marek Rafałko, mieszkaniec Nowego Miasta.

- Jakby pociągi często tu kursowały, to może nie byłby to taki głupi pomysł. Do przystanku mam kawałek taki sam jak do torów. Myslę, że na początku ludzie małoby korzystali, ale jakby to dobrze zorganizowali, to za jakiś czas na pewno dużo ludzi wybrałoby pociąg. Przecież na świecie jeżdżą takie pociągi, to czemu u nas nie? - komentuje Ewa Borowska, także z Nowego Miasta. 

Dziś, aby dostać się samochodem na przykład ze Starosielc do centrum Białegostoku, w okolice dworca głównego, trzeba na dojazd liczyć ponad 30 minut w godzinach szczytu. Pociąg, który jest bezpieczniejszym środkiem lokomocji, pokonuje tę samą trasę w zaledwie 7 minut. Szybciej torami da się również dojechać z Nowego Miasta, z osiedla Białostoczek, czy Piasta.

Doprawdy trudno jest zrozumieć sytuację, kiedy władze miasta mówią, że Trasa Niepodległości ma połączyć osiedla, kiedy w rzeczywistości są one połączone właśnie torami i to praktycznie na całej długości tej trasy. Trudno też zrozumieć, po co wprowadzać na sypialnianie dzielnice ciężki ruch tranzytowy, bo taki właśnie będzie często tamtędy jeździł, kiedy można z powodzeniem wykorzystać to, co już istnieje.

Kolejowy bilet aglomeracyjny działa już z powodzeniem w paru dużych miastach w Polsce Między innymi ma go Łódź, Poznań. Na ścianie wschodniej przymierza się do tego Rzeszów oraz Lublin, od kwietnia działa we Wrocławiu. Za to w Białymstoku obok torów buduje się czteropasmową arterię za ponad 350 milionów złotych.

Nad koncepcją Białostockiej Kolei Miejskiej pracowały wspólnie kilka lat temu władze Białegostoku i samorząd województwa podlaskiego. Projekt został również zgłoszony w 2006 roku do programu "Rozwój Województw Polski Wschodniej". Miał kosztować około 150 mln złotych. W pierwszym etapie szybka kolej miejska liczyłaby ponad 40 kilometrów długości i obejmowałaby linie biegnące w kierunku Bacieczek, Lewickich, Starosielc, Białegostoku Fabrycznego. Zaś w drugim etapie szybkie połączenia uzyskały miejscowości położone w promieniu 50 kilometrów od Białegostoku jak: Łapy, Mońki, Sokółka, czy Waliły.

Jeden z radnych, który w 2006 roku zasiadał wówczas w Radzie Miasta – Michał Karpowicz – pamięta ten projekt i żałuje, że nie doczekał się realizacji. Już trzy lata temu mówił naszej redakcji, że wraz z kolegą Januszem Kochanem z Sojuszu Lewicy Demokratycznej spróbują podjąć na powrót temat szybkich kolei miejskich.

- W analizie rozwoju miasta Białegostoku jest mowa o powiązaniach stolicy województwa z innymi miejscowościami. A my jesteśmy zwolennikami różnych rozwiązań transportu publicznego. To mogą i powinny być również koleje – mówi radny Karpowicz. – W Białymstoku musi być alternatywa dla obwodnic, które się zapychają. Mieszkańcy mogliby dotrzeć koleją do Kleosina, Fast, Towarowej i dalej, np. do Gródka. Musimy jeszcze raz usiąść do tego projektu, bo jako metropolia musimy zadbać o połączenia także poza miastem.

Niestety, pomysł nie doczekał się realizacji. Dlatego Białystok nie ma obwodnic, tylko arterie wprowadzające ciężki ruch tranzytowy na osiedla mieszkaniowe. Zatem ma obwodnice śródmiejskie, których budowa i utrzymanie jest bardzo drogie. Możliwe, że nasze władze nie potrafią zwyczajnie rozmawiać z innymi podmiotami, skoro nie dało się porozumieć w kwestii istniejącej infrastruktury kolejowej.

Takie podejście i takie myślenie kompletnie nieuzasadnione ekonomicznie, ani społecznie, będzie kosztowało białostoczan długie lata spłacania kredytów. Ale skoro ekonomista i specjalista w dziedzinie budowy dróg tu zarządza, więc pewnie wszyscy, którzy już mają kolej miejską w Polsce, się pomylili.

(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: K.)

Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    gość 2017-05-06 17:01:50

    W 30 minut do dworca PKP ta ja dojadę z Łap. Poza godzinami szczytu nawet w 20 minut.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo fakty.bialystok.pl




Reklama
Wróć do