Reklama

Obrońcy mediów się znaleźli… nad Białką

30/05/2020 10:35

Wydawało się, że poza planowaną budową pomnika Władysława Bartoszewskiego, który ma być zbudowany nie z pieniędzy białostoczan, ale jednak z pieniędzy białostoczan, nic głupszego radni dziś nie przegłosowali. A jednak! Udało się! I to na samym początku sesji Rady Miasta. Poszło o stanowisko Rady Miasta w sprawie cenzury w mediach.

Rada Miasta Białystok wyraża oburzenie wobec wprowadzania cenzury, prób narzucania partyjnego porządku a także naciskom na niezależność dziennikarzy oraz twórców” – tak brzmi wstęp do stanowiska Rady Miasta, które zostało przyjęte w poniedziałkowym głosowaniu.

Co ciekawe ręce za tym stanowiskiem podnieśli wszyscy radni Platformy Obywatelskiej, Nowoczesnej oraz Komitetu Truskolaskiego i jeszcze radny klubu PiS Sebastian Putra. I być może nie byłoby w tym nic dziwnego, że takie stanowisko znalazło się w porządku obrad i zostało przyjęte, gdyby nie fakt, że zarówno Platforma Obywatelska, jak też Nowoczesna oraz Komitet Truskolaskiego, bojkotują naszą redakcję od wielu lat. W zależności od ugrupowania – od 2 do 6 lat.

Na czym to polega? Przede wszystkim na nie odpowiadaniu na żadne pytania kierowane dowolną drogą. Nie ma także żadnych zaproszeń na konferencje prasowe żadnego z polityków tych formacji. Nie ma żadnej możliwości dowiedzenia się czegokolwiek o programie, o tym co chcą zaserwować mieszkańcom naszego miasta lub regionu, nie udzielają żadnych komentarzy w żadnej sprawie. I politycy tych formacji teraz podnieśli ręce za tym, żeby nie cenzurować mediów, choć sami je cenzurują od wielu lat. I to tu, na miejscu.

Niezależne media to jeden z filarów demokracji, My Radni Rady Miasta Białystok wyrażamy swój sprzeciw wobec kolejnych działań ograniczających wolność wypowiedzi” – takie słowa też padły w tym samym stanowisku i to w sytuacji, kiedy ci sami politycy nie szanują wolnego medium, którym jest nasza redakcja.

Zdajemy sobie sprawę, że niektóre treści mogą im się zwyczajnie nie podobać, ale właśnie na tym polega wolność mediów. O czym sami w swoim stanowisku napisali. Niemniej, widać wyraźnie, że bardziej od lokalnych nośników informacji, zajmuje ich lista przebojów w radiu, z którego dziennikarze odeszli sobie sami, bo nikt ich nie wyrzucał. O jakiej cenzurze zatem jest w ogóle mowa w tym przypadku? Można by było zrozumieć troskę, gdyby którykolwiek dziennikarz radiowej „Trójki” wyleciał z pracy z wilczym biletem, ale w tym przypadku taka sytuacja nie miała miejsca. Za to ma miejsce od lat bojkotowanie lokalnej redakcji, która zajmuje się poważniejszymi problemami niż lista przebojów.

Biorąc to wszystko pod uwagę, raczej nie będzie nadużyciem stwierdzenie, że kolejna granica hipokryzji została przełamana i przekroczona. Najgorsze jest to, że robią to ci sami ludzie, którzy próbują uchodzić za jakkolwiek poważnych. W tym przypadku, koło powagi nie stoją od 2 do 6 lat, w zależności od formacji. Za to kolejny raz sami wystawili się na śmieszność wobec oczywistych faktów.

(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska)

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo fakty.bialystok.pl




Reklama
Wróć do