
W Białymstoku rozpoczęło się likwidowanie stanowisk wicedyrektorów placówek oświatowych. Ale nie wszędzie. Bo na przykład w „rolniku” na Dojlidach nowy wicedyrektor niedawno się pojawił i od razu został zwolniony z prowadzenia zajęć lekcyjnych. Z naszych informacji wynika, że zanim jeszcze wszedł porządnie w nowe obowiązki, przestał też być wicedyrektorem. Wszystko owiane jest tajemnicą.
Chociaż może nie tak do końca. Bo na przykład to zdjęcie, które widać poniżej, może sporo tłumaczyć, dlaczego Krzysztof Maleszewski trafił na stołek wicedyrektora w białostockim „rolniku”. Być może dodatkowym atutem była olimpiada zorganizowana w ubiegłym roku dla licealistów, w której jej główny koordynator w osobie tegoż Maleszewskiego, nie widział nic złego w pytaniach kierowanych do uczniów o „Trybunał Przyłębskiej” czy „ustawę lex TVN”.
Na zatrudnienie nowego wicedyrektora zwróciła uwagę radna Agnieszka Rzeszewska. Pod koniec lutego napisała interpelację do prezydenta Białegostoku, w której domagała się informacji o zatrudnieniu nowego wicedyrektora w Zespole Szkół Rolniczych w Białymstoku. Szczególnie, że został on zatrudniony w trakcie roku szkolnego i na dodatek od razu został zwolniony z prowadzenia zajęć lekcyjnych.
„W oparciu o jakie przepisy prawa nowy wicedyrektor został całkowicie zwolniony z zajęć dydaktyczno – wychowawczych? Czy nie doszło tu do przekroczenia uprawnień i wkroczenia w kompetencje Rady Miasta Białystok?” – czytam w interpelacji radnej Agnieszki Rzeszewskiej.
W odpowiedzi radna usłyszała to samo, co zawsze można usłyszeć w takich sytuacjach – że wszystko odbyło się zgodnie z prawem. Krzysztof Maleszewski ma odpowiednie wykształcenie i ogólnie wszystko się zgadza. A to, że nie musi prowadzić żadnych lekcji, to przecież dla dobra uczniów i nauczycieli, żeby nie burzyć im ustalonego już rytmu. Dziwne, że ten rytm można było zburzyć zatrudniając go na stanowisku wicedyrektora szkoły. Ale pewnie są priorytety i priorytety.
W każdym razie Krzysztof Maleszewski to nie tylko niedoszły radny miejski, który startował w ostatnich wyborach samorządowych z ramienia tego samej Koalicji Obywatelskiej, co Tadeusz Truskolaski na prezydenta. To również koordynator główny olimpiady dla licealistów, która odbyła się w ubiegłym roku. To właśnie na tej olimpiadzie uczniowie mieli wypowiedzieć się o „Trybunale Przyłębskiej”, choć taki w ogóle nie istnieje, jak również o ustawie „Lex TVN”, która także nie istniała nigdy. Do tego pojawiły się pytania o niezależność prokuratury za rządów PiS i instytucje kontrolowane przez tę partię.
- Te pytania nie spełniają wymogów metodologii prowadzenia konkursu, a całość jest nieobiektywna – skwitował wówczas tę tak zwaną olimpiadę wiceminister edukacji Tomasz Rzymowski.
W odpowiedzi na takie słowa Krzysztof Maleszewski stwierdził, że „PiS–owskie ministerstwo edukacji” nie dotuje organizowanych przez COPTIOSH (Centrum Organizacji Przedmiotowo-Tematyczno-Interdyscyplinarnych Olimpiad Społeczno-Historycznych) olimpiad. Za to dotowali je między innymi europosłowie Włodzimierz Cimoszewicz, tajny współpracownik bezpieki o pseudonimie „Carex” i Radosław Sikorski, z którego czerpie garściami putinowska propaganda, czy w końcu też syn prezydenta Białegostoku poseł Krzysztof Truskolaski.
Z naszych informacji wynika, że jednak Krzysztof Maleszewski już nie jest wicedyrektorem białostockiego „rolnika”. Wszyscy nabrali wody w usta i nie wiadomo, co się stało, że nagle przestał być niezbędny na tym stanowisku. No bo chyba trudno zakładać, że nagle z dnia na dzień stracił te liczne posiadane kompetencje.
(Cezarion/ Foto: bialystok.pl i Facebook.com/ Krzysztof Maleszewski - kandydat do Rady Miasta Białegostoku)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie