Reklama

Oszczędności po podlasku. Tym razem w urzędzie marszałkowskim

02/03/2017 09:33

Jak nie robić oszczędności można się nauczyć od urzędników. Ostatnio i to kolejny raz popisał się urząd marszałkowski województwa podlaskiego. Będzie musiał wypłacić odszkodowania niesłusznie zwolnionym nauczycielom z Policealnej Szkoły nr 2 Pracowników Medycznych i Społecznych w Białymstoku.

Ponad dwa lata toczy się spór wywołany przez byłą dyrektorkę z Policealnej Szkoły nr 2 Pracowników Medycznych i Społecznych w Białymstoku. Przed swoim aresztowaniem zdążyła jeszcze zwolnić kilku pracowników szkoły, w tym nauczycieli. Nadzorujący wówczas szkołę Marszałek Województwa Podlaskiego pozostawał obojętnych na ten stan rzeczy i nie zrobił nic, by pomóc pracownikom placówki w dochodzeniu prawdy, ale i swoich praw.

Zwolnieni pracownicy poszli ze swoimi problemami do sądu pracy. To jednak nie wszystko, ponieważ kilka miesięcy po aresztowaniu dyrektorki szkoły w związku z aferą korupcyjną, marszałek popisał się dość ciekawym rozwiązaniem problemu. Uznał, że najlepszym sposobem będzie likwidacja szkoły. I tak też się stało. Część pracowników wówczas również straciło pracę. Kilka dni temu jedna z osób usłyszała, że została zwolniona niesłusznie. Sąd nakazał wypłatę odszkodowania i wskazał powrót do pracy w jedynej obecnie istniejącej szkole, kształcącej w podobnym profilu.

- Niedawno marszałek martwił się wydatkami na referendum. A przecież gdyby wcześniej sprawa była załatwiona jak należy, można by było wszystko zorganizować taniej. Teraz jest identycznie. Gdyby w porę reagował na to, co mówiliśmy jako pracownicy szkoły już kilka lat temu, teraz nie trzeba by było wypłacać odszkodowań – komentuje jedna z osób, która jeszcze walczy w sądzie o powrót do pracy i również odszkodowanie.

- Tak to jest, jak się nie podejmuje mądrych decyzji w porę i w czas. Już kilku osobom wcześniej trzeba też było wypłacić zaległości. To ludzie, którzy nie zdecydowali się na powrót do pracy. Słów brakuje, człowiek jest bezsilny i odbija się od ściany, kiedy najbardziej potrzebuje wsparcia wobec niegodziwości, jaka nas spotkała. Pracowaliśmy sumiennie i zostaliśmy zwolnieni, ale nie było komu za nami się wstawić. Jeszcze zlikwidowano nam całą szkołę. Wszystko po to, żeby posprzątać bałagan – mówi inna z osób, która ma już proces za sobą.

Była dyrektorka szkoły z Ogrodowej ma postawionych ponad 800 zarzutów o charakterze korupcyjnym. Wciąż trwa postępowanie i śledczy pracują nad kolejnymi wątkami całej sprawy. Przypominamy, że oskarżona Barbara R. miała między innymi zatrudniać różne osoby za odpłatnością, zaś pracownicy mieli się z nią dzielić otrzymanymi nagrodami, a także premiami.

Pracownicy szkoły informowali władze samorządu województwa podlaskiego o trwającym procederze. Przez długi czas nikt nie reagował. Dopiero, kiedy dyrektorka została wyprowadzona ze szkoły w kajdankach, poszły kontrole, które również niewiele dały. Już cztery miesiące później zapadła decyzja o likwidacji szkoły. Ta decyzja również okazała się być niezgodna z prawem. Wojewódzki Sąd Administracyjny stwierdził rażące naruszenie prawa przy podejmowaniu stosownej uchwały w tej sprawie. Niemniej ostatecznie szkołę zlikwidowano, zaś część pracowników poszła do sądu pracy. Jeden wyrok już zapadł – korzystny dla pracownika. Wkrótce należy się spodziewać kolejnych orzeczeń.

(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: BI-Foto)

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo fakty.bialystok.pl




Reklama
Wróć do