
Powtarzane przez władze przekazy od kilku lat zagnieździły się w głowach wielu mieszkańców, że Białystok dąży do tego by być metropolią, więc musi budować twardą infrastrukturę opartą jak nie na betonie, to na asfalcie. Tymczasem prawdziwe metropolie dbają o zupełnie inne rzeczy i właśnie dlatego nie muszą nikogo gonić w byciu metropoliami.
Białystok miał być metropolią, ale wciąż nią nie jest. Ustawa przyjęta już dawno temu o związkach metropolitalnych skutecznie odcięła nasze miasto od statusu metropolii, ale też i uwypukliła wiele naszych braków. To przede wszystkim słaba gospodarka, jak też i migracja wewnętrzna. Bo za obszar metropolitalny uznaje się, zgodnie z ustawą, spójną przestrzennie strefę oddziaływania dużego miasta, zamieszkałą przez co najmniej pięćset tysięcy mieszkańców. Białystok liczy ich niespełna 300 tysięcy i na więcej póki co się nie zanosi.
Powtarzane od lat slogany o potrzebie budowania dróg, stadionu, albo innych dużych inwestycji jak spalarnia śmieci czy innych estakad, mają sprawić, że będziemy sami widzieć przynajmniej prowizorycznie tę metropolię. Z tym, że prawdziwe metropolie dbają owszem, ale o budowę dróg dojazdowych, o port lotniczy, o stadion, na którym dzieje się coś więcej niż tylko rozgrywki meczowe drużyny, która jako jedyna potrafi zapełnić trybuny, o sprzyjające warunki dla rozwoju zwłaszcza drobnej przedsiębiorczości, która przynosi najwięcej pieniędzy z podatków, ale także o znacznie drobniejsze sprawy, które ułatwiają zwyczajnie życie mieszkańców. Prawdziwe metropolie wspierają wydarzenia kulturalne, współpracują z organizacjami pozarządowymi, dbają o jak najlepszy transport zbiorowy i podejmują współpracę z kreatywnymi ludźmi, którzy na miejscu realizują ciekawe inicjatywy, bo dla tych inicjatyw zjeżdżać się będą mieszkańcy z okolicznych i dalej położonych miejscowości z regionu i z Polski.
- Udało nam się wreszcie, jako posłom z Polski Wschodniej, przekonać parlamentarzystów z liczebniejszych regionów kraju do tego, żeby skroić tak tę metropolię, by Białystok się w niej mieścił – powiedział jeszcze w październiku 2015 roku poseł Platformy Obywatelskiej Damian Raczkowski.
Jednak do chwili obecnej nie ma prowadzonych rozmów z ościennymi gminami w sprawie metropolii. Nic nie słychać też o realizacji wspólnych projektów, ani tym bardziej o jakimś realnym ich wykonaniu. Inna sprawa, że o metropolii nie świadczą wylane hektolitry betonu lub asfaltu – jak to u nas próbuje się przekonać mieszkańców. Jednym z przykładów zapóźnień w tym względzie jest taka prozaiczna sprawa jak brak szaletów publicznych. W każdej szanującej się metropolii jest ich nie tylko dużo, ale na dodatek wszystkie są bezpłatne, czyste i zadbane. Na ten problem zwracała uwagę NIK już w ubiegłym roku. Kontrolerzy stwierdzili ogromne braki w tym względzie w większości kontrolowanych gmin.
- Konsekwencją braku szaletów publicznych jest złe postrzeganie sytuacji w Polsce, w tym zakresie, zarówno przez krajowych jak i zagranicznych turystów. O dużej skali niezaspokojonych potrzeb w tym zakresie w części objętych kontrolą gmin, świadczą ustalenia kontroli o rozmiarach planowanych w tym zakresie inwestycji (np. Poznań) oraz duży stopień nasycenia szaletami w niektórych małych gminach nadmorskich o charakterze turystycznym (Dziwnów, Mielno), które mimo tego okresowo (w sezonie letnim) dodatkowo wykorzystują również toalety przenośne – podaje NIK w swoim raporcie.
O metropolii świadczą także ułatwienia dla osób niepełnosprawnych, z różnymi dysfunkcjami. Dobrze zarządzane miasto dba o to, aby wszyscy jego mieszkańcy mieli możliwość poruszania się i korzystania z obiektów użyteczności publicznej. Tymczasem nawet wspomniane wyżej szalety publiczne pozostają praktycznie poza zasięgiem osób na wózkach inwalidzkich, bo raczej nie da się na nim zjechać w dół po stromych schodach. W urzędach wciąż także brakuje urzędników znających język migowy, a dostęp do usług drogą elektroniczną, to często droga przez mękę.
Te i inne, drobne sprawy może nie są widoczne z dużej odległości, a już na pewno z kosmosu, to trzeba dodać, że są nie mniej ważne niż nowe drogi czy przejścia podziemne. Władze lubią się chwalić, ale przede wszystkim wielkimi inwestycjami, z dużą ilością betonu. Tylko nie takie inwestycje świadczą o tym, czy miasto jest metropolią, czy nie. Te drobne ułatwienia i otwartość na różnego rodzaju inicjatywy powodują, że do miasta, które o nie dba, ściągają ludzie. Chętniej się do takiego miasta przeprowadzają i budują sami jego potęgę. W tym również gospodarczą.
- Na razie mamy najsłabsze wskaźniki z grona miast aspirujących do statusu metropolii. Mamy jednak atrakcyjne położenie i sympatycznie tutaj się mieszka. Mamy też szansę na poprawę naszego statusu. Jeżeli tylko powstanie Via Baltika i Rail Baltika, to faktycznie staniemy się ważnym węzłem komunikacyjnym w europejskim korytarzu transportowym. Jeżeli powstanie międzynarodowe lotnisko, to będzie jeszcze lepiej – te słowa wypowiadał 12 lat temu na łamach Kuriera Porannego Zdzisław Plichta, ówczesny dyrektor Podlaskiego Biura Planowania Przestrzennego.
Nasza tak zwana metropolia przez ponad dekadę nie była też w stanie zadbać o drogi dojazdowe, komunikację powietrzną, postawiono wyłącznie na poprawę komfortu poruszania się samochodami wewnątrz Białegostoku i spełnienie marzeń kibiców o ładnym stadionie. Bo o nowoczesnym też nie za bardzo można mówić, skoro nie ma w nim ogólnie dostępnego Wi-Fi i w zasadzie trudno się rozmawia z kimkolwiek, kto miałby aspiracje zostać sponsorem tytularnym obiektu.
Sprowadziliśmy do siebie masę galerii, które wykończyły niemal doszczętnie lokalny biznes i drobny handel. Mało tego, wpuściliśmy te galerie nawet do centrum miasta, czego w prawdziwych metropoliach się nie robi. Mało uwagi wciąż poświęca się terenom zielonym, miejscom do wypoczynku, o które prawdziwe metropolie dbają, bo potrzebują ich mieszkańcy. Pozbyliśmy się z nieróbstwa i braku odpowiedzialnej polityki historycznej, wielu zabytków, które zniknęły bezpowrotnie z przestrzeni miejskiej. A tego też żadna porządna metropolia nie robi. Bo w prawdziwych metropoliach o takie sprawy się dba z należytą uwagą. I wciąż po wielu latach nie udało się nawiązać konstruktywnej współpracy pomiędzy władzami miasta, uczelniami i lokalnym biznesem, co mogłoby zatrzymać młodych wykształconych ludzi na miejscu.
- Powstanie metropolii to więcej miejsc pracy i więcej inwestycji, ale też lepsza komunikacja i wyższy standard życia. Zobowiązanie Platformy jest następujące: w następnej kadencji doprowadzimy do powołania przez Radę Ministrów Metropolii Białystok, będziemy pracować na rzecz tego, by rozwijała się ona w jeszcze szybszym tempie niż dziś rozwija się Białystok i obszary wokół niego położone – mówił poseł Robert Tyszkiewicz w październiku 2015 roku.
Ten rozwój i metropolitalność natomiast wygląda dziś tak, że Białystok ciągnie się od lat w ogonie polskich miast wojewódzkich pod względem miejsc pracy, atrakcyjności inwestycyjnej i dostępności komunikacyjnej. Ostatecznie wylanych zostało wiele litrów betonu z asfaltem i wycięto zieleń, żeby choć trochę dać namiastkę tego, co ktoś z polityków gdzieś w świecie widział, tylko nie do końca skojarzył to z elementami, których u nas wciąż jak nie było, tak nie ma.
(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: Karol Rutkowski)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie