Reklama

Parking dla mieszkańców stał się parkingiem dla urzędników. Obietnica została złamana

11/12/2019 15:39

Parking miał być dla mieszkańców ogólnodostępny, teraz parkują już na nim tylko urzędnicy. To punkt z dekalogu Tadeusza Truskolaskiego, który choć sam go układał i ogłaszał, to właśnie sam go złamał. Ale skoro od ogłoszenia dekalogu minęły już ponad 4 lata i nie grozi brak absolutorium… to może nikt już nie pamięta, co w nim było. A był między innymi parking pod urzędem miejskim dostępny dla mieszkańców, który już dostępny nie jest.

Do niedawna, na dolnym parkingu pod urzędem miejskim na ulicy Słonimskiej, było zarezerwowanych 19 miejsc dla mieszkańców Białegostoku, którzy przyjeżdżali załatwiać swoje sprawy w budynku magistratu. Poza tym, były tam również 42 miejsca ogólnodostępne, na których mógł parkować każdy. I nie było znaczenia czy ktoś jest interesantem urzędu, czy klientem pobliskiego sklepu lub punktu usługowego, ponieważ parking był otwarty i jeśli było na nim miejsce, mógł zaparkować każdy.

Ta sytuacja wynikała z dekalogu, który w czerwcu 2015 roku ogłosił Tadeusz Truskolaski. Zresztą ten dekalog wymyślił sam, poinformował o nim sam i sam zdecydował się wcielić go w życie. Piszemy o tym dlatego, że pomysły w nim zawarte, w tym także te dotyczące miejsc parkingowych dla mieszkańców i klientów urzędu miejskiego, nie wynikały ani z nacisków radnych, ani podjętych przez radnych uchwał, ani nie były przedmiotem negocjacji z kimkolwiek. Tadeusz Truskolaski krótko przed głosowaniem udzielenia mu absolutorium przez Radę Miasta w 2015 roku, postanowił sam wyjść z pewnymi pomysłami i sam zobowiązał się do ich przestrzegania.

Dziś wiadomo, że co najmniej kilka punktów z tego dekalogu straciło ważność. Część punktów kompletnie, a inne tylko częściowo. Tak jest właśnie w przypadku parkingu dla mieszkańców i interesantów. Kilka lat temu rozpisywano się na oficjalnych nośnikach internetowych urzędu miejskiego, jakie to udogodnienia z parkowaniem będą mieli mieszkańcy. Warto więc przypomnieć, co pisano krótko po remoncie parkingu dolnego pod głównym budynkiem na Słonimskiej 1.

Zakończył się remont parkingu dolnego przy Urzędzie Miejskim w Białymstoku. Jego otwarcie i oddanie do użytku nastąpiło 8 września 2015 r. Z wydzielonych miejsc parkingowych będą mogli skorzystać mieszkańcy załatwiający sprawy w urzędzie. Specjalnie z myślą o interesantach urzędu stworzono 19 miejsc parkingowych. 42 pozostałe to miejsca ogólnodostępne. Przypomnijmy, że miejsca parkingowe przy budynkach Urzędu Miejskiego, wydzielone tylko dla białostoczan, to jeden z elementów „dekalogu zmian” Prezydenta Białegostoku Tadeusza Truskolaskiego, ogłoszonego w czerwcu tego roku” – to informacja z września 2015 roku zamieszczona na oficjalnej stronie internetowej Miasta Białystok.

Ale minęły cztery lata i sytuacja uległa zmianie. Od niedawna nie ma już możliwości korzystania z dolnego parkingu, ponieważ nie ma tam miejsc ogólnodostępnych. Wszystkie, prawie 70 miejsc, są wyłącznie do dyspozycji urzędników. Mieszkańcom musi wystarczyć 14 miejsc na parkingu górnym, z czego dwa przeznaczone są dla osób niepełnosprawnych. Wjazd na dolny parking jest zamknięty i pilnuje go strażnik, zaś od strony ulicy Starobojarskiej, brama jest zamknięta i w ogóle nie ma możliwości wjechania na parking, tak jak dawniej.

- Nie wiem czyj to był pomysł, ale fatalny. Teren urzędu to nie jest teren prywatny prezydenta, ani urzędników. Parking powinien być otwarty. Tu kompletnie nie ma gdzie i jak parkować. Nawet jak ten parking dolny był otwarty, to brakowało miejsc. Ale zawsze można było zrobić kilka kółek i trafiło się, że ktoś akurat wyjeżdżał. Teraz bez szans. Nie ma jak wjechać, bo brama jest zamknięta. Do cholery jasnej! Czy my żyjemy w czyimś prywatnym mieście, czy u siebie? Co to jest, żeby urzędnicy z prezydentem zamykali się przed ludźmi? Dla kogo oni tam są? Chcą mieć parking dla siebie tylko, to niech zapłacą za wynajęcie miejskiego terenu i z własnej wypłaty zbudują sobie swój prywatny parking. A o ile mi wiadomo, wszyscy za niego zapłaciliśmy, więc dlaczego nie mogę korzystać z tego, co zostało zbudowane także z moich pieniędzy? – mówi naszej redakcji Sebastian, mieszkaniec z ulicy Poleskiej.

Jak przekazał mężczyzna, musi przyjeżdżać czasami na Starobojarską, ponieważ mieszka tam jego stryj, do którego trzeba niekiedy zajrzeć. Mężczyzna jest po udarze i kilka razy w tygodniu Pan Sebastian przyjeżdża pomóc mu w goleniu, w umyciu się, sprzątaniu mieszkania.

- Nie zostawiam samochodu dłużej niż na półtorej godziny. Najczęściej to jest około 20-30 minut. Ostatnim razem jak strażnik się dowiedział, że przyjechałem do bloku, a nie załatwić sprawę w urzędzie, to kazał mi wyjechać z górnego parkingu. Wtedy miałem tylko zanieść zakupy dla stryja, więc samochód byłby raptem zaparkowany może z 10 minut. Tak urząd pomaga ludziom, że rób sobie co chcesz. Zrobiłem, zostawiłem samochód na chodniku. Kiedy zszedłem na dół, już szła straż miejska z blankiecikiem. Zajęli się najpierw innymi samochodami, co stały poparkowane obok, a ja w porę odjechałem. Nie wiem jak teraz będzie, bo wszędzie z parkowaniem jest coraz gorzej, a zamykanie parkingów, za które wszyscy zapłaciliśmy jest kpiną z mieszkańców i zwykłym chamstwem – dodał nasz rozmówca.

Miasto Białystok ustami prezydenta i jego zastępców cały czas zachęca do korzystania z autobusów komunikacji miejskiej. Może warto, aby ci co zachęcają, sami zaczęli z niej korzystać, a miejsca parkingowe zostawili mieszkańcom, którzy za remont parkingu zapłacili. Warto tu dodać, że bardzo krótko te miejsca, które prezydent zapowiedział dla mieszkańców w 2015 roku, były dla nich dostępne. Już kilka miesięcy później parkowali na nich urzędnicy, a interesanci jeździli w kółko licząc na to, aż coś się zwolni. Przecież nikt nigdy nie twierdził, że cały parking ma być przeznaczony dla mieszkańców, ale skoro prezydent obiecał 19 miejsc interesantom oraz parking ogólnodostępny, z którego bez przeszkód można było korzystać po godzinach pracy urzędu, to wypadałoby raczej własnego słowa dotrzymać.

Naszej redakcji wielokrotnie zdarzało się przyjeżdżać do urzędu miejskiego służbowo, na przykład na konferencję prasową, ale zaparkować nie było gdzie. Strażnik bezradnie rozkładał ręce i mówił, że nie jest w stanie nic poradzić. Prosił, aby poszukać miejsca gdzieś indziej. Nie zawsze się udawało.

Czy parking, który miał być ogólnodostępny, stanie się kiedyś znów ogólnodostępnym, pewnie będzie wiadomo za kilka miesięcy, albo przed kolejnymi wyborami, kiedy znów trzeba będzie obiecać coś mieszkańcom. Tymczasem mieszkańcy powinni wiedzieć, że w obietnice prezydenta nie warto zanadto wierzyć. A szkoda, bo swój dekalog sam pisał, sam czytał i sam obiecał spełnić.

(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: bialystok.pl)

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo fakty.bialystok.pl




Reklama
Wróć do