Ile radości było podczas ogłaszania informacji, że po ponad roku w końcu pojedziemy pociągiem do Warszawy i z powrotem. Miało być na dodatek szybciej, czyli mniej więcej tak, jak pod koniec XIX i na początku XX wieku. Niestety, nie dość, że połączeń jest mniej, to jeszcze pociągi przyjeżdżają z dużym opóźnieniem.
Jak dotąd praktycznie żaden pociąg nie przyjechał planowo ani do Białegostoku, ani do Warszawy. Podróży towarzyszą nawet ponad 30 – minutowe opóźnienia i delikatnie mówiąc – zdenerwowanie pasażerów. Jeśli ktoś musi się w Warszawie przesiąść do kolejnego pociągu, to problem na razie ma murowany. Chyba, że przesiadka miałaby nastąpić dopiero około godziny i to po planowanym zgodnie z rozkładem przyjeździe.
Jak na razie PKP nie dotrzymała obietnicy w sprawie utrzymania 9 par pociągów kursujących na trasie Białystok – Warszawa, bo jeździ jedynie 6. Nie pomogły listy Prezydenta Białegostoku, ani posła Tyszkiewicza. Jest obietnica uruchomienia kolejnych par pociągów, ale dopiero na wiosnę przyszłego roku. W te obietnice można dziś nie wierzyć jeszcze z innego powodu. Zapowiadano podróż do stolicy w 2,5 godziny, a jedzie się 3 godziny albo i dłużej.
- Mój pociąg wczoraj przyjechał z ponad 25 minutowym opóźnieniem. Byłem wściekły, bo żeby zdążyć na umówione spotkanie musiałem pojechać taksówką. A taksówki w Warszawie do tanich nie należą. Nie mam pojęcia, dlaczego u nas nie da się zrobić czegokolwiek, żeby normalnie działało – napisał do nas Grzegorz.
Tymczasem rzecznik PKP prosi o wyrozumiałość i odrobinę cierpliwości. Zaraz po nowym roku ma być punktualnie. Jak podkreśla w swojej wypowiedzi dla TVP, trwają wciąż remonty, ale kolej postara się usprawnić ruch pasażerski. Przynajmniej w tym zakresie, aby pasażerowie byli w stanie zdążyć z przesiadkami.
- W związku z tym rozważamy w porozumieniu z przewoźnikami możliwość korekty w rozkładzie jazdy – powiedział Mirosław Siemieniec, rzecznik PKP.
Remonty to jednak nie wszystko. PKP także wzorem Białegostoku dorobiła się systemu zarządzania ruchem. Efekt jest identyczny – chaos i spóźnienia. W naszym mieście miała być zielona fala i wszystko miało przebiegać sprawniej, niż było. A jak jest – wie każdy, kto wsiada i trzyma się za kierownicę. Czasami z nerwów. Bo gdzie się nie ruszyć, to zamiast zielonej fali, jest czerwona i trzeba stać. Tymczasem PKP ma swoje urządzenia i zamontowano je między innymi na trasie do Warszawy. To taki kolejowy system sterowania ruchem.
- Dla bezpieczeństwa urządzenia ciągle są pod nadzorem, w sytuacji kiedy trzeba je dokładnie sprawdzić może występować wydłużenie czasu przejazdu pociągiem – powiedział w rozmowie telefonicznej z TVP Mirosław Siemieniec.
Już jutro na nasze tory ma wyjechać nowy skład Pesa Dart. Szkoda tylko, że kolejne obietnice o szybkiej i sprawnej podróży do Warszawy i z powrotem, okazały się zapowiedzią bez pokrycia. Niestety, obecnie podróż trwa dłużej niżeli przed modernizacją torów.
Komentarze opinie