
Kiedy wydawało się, że bardziej od Amnesty International skompromitować się już nie da, polski oddział tej organizacji wszedł cały na biało i skompromitował się jeszcze bardziej. W miniony piątek, 5 sierpnia, pod budynkiem siedziby Komisji Europejskiej w Warszawie, aktywiści postanowili wyrazić swoje poparcie dla przemytu i handlu ludźmi.
W dziesiątkach, o ile nie w setkach milionów można liczyć głosy ludzi oburzonych ostatnim raportem Amnesty International. Organizacja bowiem skrytykowała w nim zachowanie wojsk ukraińskich, które jej zdaniem, stwarzają zagrożenie dla ludności cywilnej. W tym samym czasie jakoś ta organizacja zajmująca się – przynajmniej teoretycznie – prawami człowieka, słabo zauważyła fakt, że wojska ukraińskie w ogóle nie musiałyby podejmować działań, gdyby nie zachowanie wojsk rosyjskich. W raporcie bowiem pominięto takie tam drobne szczegóły jak ostrzeliwanie przez wojska rosyjskie bloków mieszkalnych, domów, szkół, szpitali, przedszkoli czy obiektów kultury na Ukrainie.
Organizacja za to zauważyła, że wojska ukraińskie pojawiły się w miastach ostrzeliwanych przez Rosjan, w których to miastach Rosjanie porywają i torturują ludzi. Ale to właśnie wojska ukraińskie – zdaniem Amnesty International – zagrażają ludziom nie zabitym lub porwanym przez wojska rosyjskie. Raport Amnesty International i wnioski w nim zawarte od razu stały się głównym tematem w mediach kontrolowanych przez Kreml, które nie szczędziły słów pochwał słowom zawartym w tym raporcie. Co w cywilizowanym świecie można też odczytać jako dalsze przyzwolenie dla Rosjan do zabijania, gwałcenia, torturowania i okaleczania ludności cywilnej, bo i tak będzie to wina wojsk ukraińskich. Chyba najdosadniej tak brzmiący raport skomentował deputowany do parlamentu Ukrainy Oleksiy Goncharenko.
„Witajcie Amnesty International. Jesteście bezwartościowym g... . Siły ukraińskie w tej chwili bronią naszego kraju. I mogą być wszędzie tam, gdzie muszą być. Więc kto naraził cywilów na niebezpieczeństwo? Rosyjscy żołnierze, którzy najeżdżają mój kraj lub siły ukraińskie, które go bronią?” – skwitował Oleksiy Goncharenko.
Hello, @amnesty. You are a worthless piece of shit. Ukrainian forces right now are defending our country. And they can be everywhere where they need to be.
— Oleksiy Goncharenko (@GoncharenkoUa) August 4, 2022
So who put civilians in harm? russian soldiers, that invade my country or Ukrainian forces that defend it? https://t.co/EvkwsWHXNX
Jednak to chyba było zbyt mało dla kompromitacji organizacji niegdyś szanowanej i uznawanej za poważny głos w kontekście praw człowieka. Bo zapukać od spodu dna postanowił jej polski oddział. Zrobił to w miniony piątek w Warszawie podczas manifestacji pod siedzibą Komisji Europejskiej. Tam członkowie wyszli z manifestacją poparcia dla przemytu i handlu ludźmi, choć inaczej ubrali to w słowa.
„Dzisiaj w Warszawie pod siedzibą Komisji Europejskiej młodzi aktywiści_stki protestowali w obronie praw uchodźców_czyń! Demonstracja odbyła się pod hasłami powstrzymania nielegalnego zawracania z granic Unii Europejskiej osób poszukujących ochrony w Europie. Apelujemy do UE i państw europejskich o to, by polityki migracyjne chroniły ludzkie życie.
Akcja pod KE była finałem European Youth Meeting – międzynarodowego spotkania młodych osób aktywistycznych z całej Europy – które w tym roku odbywa się w podwarszawskim Klembowie. Od 1 do 6 sierpnia aktywiści_stki szkolą się i wymieniają doświadczeniami o tym, jak skutecznie działać na rzecz praw człowieka. #EYM2022 #StopThePushbacks” – napisali na swoim profilu w mediach społecznościowych aktywiści.
Brzmi nieźle, choć w rzeczywistości ich manifestacja odnosiła się ni mniej, ni więcej, jak do wspierania przemytu i handlu ludźmi. Nie jest od ponad roku żadną tajemnicą, że za przerzucaniem nielegalnych migrantów do państw Unii Europejskiej stoi ten sam reżim Władimira Putina, który w bestialski sposób traktuje obecnie tysiące ludzi na Ukrainie. Ale skoro organizacja nie widzi tam śmierci i okaleczania ludności cywilnej przez wojska rosyjskie, to może też nie widzieć, że służby rosyjskie wspierane przez reżim białoruski i jego służby, zarabiają pieniądze na handlu ludźmi na oszukanych i obrabowanych ludziach.
Bo Rosja i Białoruś zajęły się – pierwszy raz w historii świata i to systemowo – handlem ludźmi. Dotąd takim procederem zajmowały się wyłącznie mafie, które zarabiały na tym ogromne pieniądze. Teraz pieniądze zarabiają także dwa państwa, dzięki którym cały czas mogą spadać bomby na ludność cywilną Ukrainy, ale także Syrii, mogą mordować niewinnych ludzi w Sudanie i w kilku jeszcze państwach afrykańskich, do których Rosja dostarcza broń i przekazuje je juntom wojskowym. Te zaś nie mają żadnej litości nad nikim, a dodatkowo powodują sytuacje, w których część osób faktycznie zmuszona jest uciekać z kraju, aby chronić życie. I co? Płacą wówczas tym samym Rosjanom za możliwość przerzucenia ich na zachód Europy, a Rosjanie za zarobione pieniądze mogą kupować lub produkować więcej broni, by przekazać ją juntom wojskowym, by zabijali lub torturowali więcej ludności.
„Amnesty Intl zorganizowała w Warszawie protest, domagając się wpuszczenia migrantów z Białorusi. Ich liczba gwałtownie wzrosła w ostatnich tygodniach, a Litwa zgłasza 100 osób dziennie i szuka pomocy w wojsku. Tym razem prawdopodobnie zamieszana jest w to Rosja, ponieważ wszyscy mają rosyjskie wizy” – skomentował na swoim profilu na Twitterze białoruski dziennikarz opozycyjny Tadeusz Giczan.
Amnesty Intl held a protest in Warsaw demanding that migrants from Belarus be let in. Their numbers have risen sharply in recent weeks, with Lithuania reporting 100 ppl a day and seeking help from the army. This time Russia is likely to be involved, as they all have Russian visas pic.twitter.com/oHqTn1uBlU
— Tadeusz Giczan (@TadeuszGiczan) August 6, 2022
Choć można śmiało skorygować słowa tego dziennikarza, bo Rosja nie prawdopodobnie, tylko jest zaangażowana w ściąganie migrantów i przerzut ich na zachód Europy. To Rosja od początku tego roku wzięła na siebie praktycznie cały ciężar organizacji przemytu i handlu ludźmi w porozumieniu z mafiami oraz służbami Białorusi. Tysiącami ściąga ludzi na lotnisko w Moskwie, gdzie na miejscu przyznawane są białoruskie wizy pobytowe, a po kilku dniach cudzoziemcy już są wiezieni przez rosyjskich, a później białoruskich żołnierzy i służby graniczne pod granicę z Polską, Litwą, Łotwą, Finlandią i Norwegią. Za każdy przekroczony odcinek pobierają zresztą haracz liczony łącznie w tysiącach dolarów od osoby.
Trudno się wobec tego stanu rzeczy dziwić, że zdecydowana większość internautów w komentarzach nazwała zarówno Amnesty International, jak i polski oddział tej organizacji, propagandówką Putina, piątą kolumną Putina, agencją wpływu Putina i tym podobnymi określeniami.
(Cezarion/ Foto: Facebook/ Amnesty International Polska)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie