Reklama

Po wszystkim można się podnieść

01/08/2013 18:00
Edwyn Collins nie ma szczęścia. Ale się nie poddaje. "Understated" tego dowodem.

Zaczynał jako frontman Orange Juice, jednego z zespołów, które dały światu indie rocka. Potem poszedł na swoje i nie wiodło mu się najlepiej. Poza "A Girl Like You Before" z płyty "Gorgeous George" (1994 r.) nie odnotował nigdy większego hitu. A szkoda, bo pieśniarz to zdolny i wielce charakterystyczny. Ale to jeszcze nic. W 2005 roku doznał bardzo poważnego udaru mózgu, po którym nie dosyć, że ledwie powrócił do świata żywych, to dodatkowo miał poważne zaburzenia afatyczne – był w stanie wydusić z siebie tylko cztery dosyć proste komunikaty – a dodatkowo cierpiał na niedowład połowy ciała. Ale nie załamał się. Walczył.

Po pięciu latach uciążliwej rehabilitacji doprowadził się do takiego stanu, że mógł śpiewać. Przychodziło mu to niełatwo i jego bardzo dotąd elokwentne teksty musiały ulec uproszczeniu, jednak znowu śpiewał. W towarzystwie kolegów z formacji takich jak Aztec Camera, Sex Pistols, czy The Smiths nagrał w 2010 roku "Losing Sleep" – gorzką płytę o trudzie jaki wiązał się z powrotem do zdrowia. O ludzkiej niemocy. Trzy lata później pokazuje światu "Understated".

I tu słuchacza czeka miłe zaskoczenie, bo choć Collins nadal nie jest w wystarczająco dobrej formie, żeby skutecznie zagrać na płycie partie gitary, to znowu podrzucił szkice i demówki kolegom, którzy jego wizję zrealizowali. A jest to najfajniejsza collinsowska wizja od czasu wspomnianego "Gorgeous George"a". Piosenki są osadzone w fajnej brit popowo – rockowo – bluesowo – folkowej tradycji. Gdzieniegdzie pachnie Apallachami, gdzieniegdzie przebija motownowski sound. Wszystko w bardzo klarownej, zwartej formule w najlepsze czerpiącej ze stylistyki lat "60 i "70. No i jego charakterystyczna barwa, nieco fałszujące frazowanie, rozpasanie szkockiego akcentu. I tym głosem Collins wyśpiewuje nam pieśni o powrocie do zdrowia, radośći z życia i triumfie woli nad wadliwą ludzką cielesnością. Nie jest to jednak płyta na wskroś wesoła, nie brakuje tu nostalgii i pytań, "co by było, gdyby...?", ale nie przebrzmiewa przez nie rozżalony frustrat, ale mądry doświadczony człowiek, który rozumie pewnie więcej niż większość z nas.

Płyta oczywiście nie zabija, nie będzie hulała po radiach. Power balladki Collinsa nie mają siły rażenia szlagierów Bon Jovi. Ale nie zmienia to faktu, że jeśli kto lubi rockowo-folkowe granie zanurzone w retro, albo gustuje w mądrych tekstowo piosenkach, na "Understated" z pewnością znajdzie coś dla siebie. Z pewnością.

 (Paweł Waliński)

Edwyn Collins

"Understated"
AED
6/10

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo fakty.bialystok.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do