
Pod granicą trudno jest się poruszać. Drogi są zniszczone. I jest to fakt. Bywa trudno, ale tragedii nie ma – zdaniem Jana Perkowskiego, starosty powiatu białostockiego. Zwraca on uwagę, że na razie większość mieszkańców rozumie trudności, ale jak tylko budowa zapory na granicy dobiegnie końca, w kilka miesięcy wszystko powinno wrócić do normy.
Zanim pod granicą poruszali się prawie wyłącznie żołnierze i funkcjonariusze, temat niszczonych dróg nie był jakoś szczególnie donośny. Ale też trzeba wiedzieć, że panowały inne warunki atmosferyczne, więc kłopoty dla mieszkańców były mniejsze niż są obecnie. Prawdziwą histerię odnośnie stanu dróg rozkręcili tradycyjnie przede wszystkim politycy opozycyjni i uczynne zawsze w takich sytuacjach wobec nich media. Ta histeria na dobre pojawiła się w momencie, kiedy ruszyła budowa zapory na granicy polsko – białoruskiej.
Na pewno nie jest łatwo się w tej chwili poruszać w terenie przygranicznym. Przede wszystkim dlatego, że od lat są tam zbudowane drogi szutrowe, a nie asfaltowe. Co nie znaczy, że asfaltowych w ogóle nie ma. Ciężki sprzęt wojskowy, który musi przemieszczać się z miejsca na miejsce, dostawy żywności lub sprzętu niezbędnego polskim mundurowym w służbie na granicy sprawiły, że stan dróg miejscami naprawdę jest fatalny. Żołnierze w miarę możliwości naprawiają drogi, udrażniają przejazdy, aby mieszkańcy terenów przygranicznych mogli przemieszczać się do pracy lub na pola uprawne, czy gdziekolwiek indziej.
Żołnierze nie tylko wspierają @Straz_Graniczna w zabezpieczeniu #granica, ale również współpracują z lokalną społecznością. Wojska inżynieryjne systematyczne poprawiają stan dróg przy granicy, co ułatwia żołnierzom patrolowanie, a mieszkańcom okolicznych miejscowości komunikację. pic.twitter.com/j3RWxNrg2F
— Ministerstwo Obrony Narodowej ???????? (@MON_GOV_PL) January 20, 2022
- Staramy się utrzymywać przejezdność dróg. Rozumiemy i mieszkańcy też rozumieją działania służb na granicy, bo one są niezbędne. W przyszłym tygodniu mamy zaplanowane spotkanie z przedstawicielami Straży Granicznej i Wojska Polskiego, aby wspólnie podejść do rozwiązania tego problemu – mówi Jan Perkowski, starosta powiatu białostockiego.
Między innymi na terenie wschodnich krańców powiatu białostockiego, podobnie jak w innych powiatach granicznych, ruszyły już prace związane z budową zapory na granicy polsko – białoruskiej. To oczywiście powoduje większy ruch na mało stabilnych drogach. Z tym, że na razie niewiele da się z tym coś zrobić.
- Pogoda nam nie pozwala na jakieś sensowne działania. Mamy większość dróg szutrowych. Ale jak prowadzić prace kiedy wszystko zamarza? Nie da się w takich warunkach udrożnić dróg. Kiedy są roztopy, też ciężko mówić o naprawie. Ta sytuacja jest można powiedzieć chwilowa i ludzie to rozumieją. Mimo, że widzą i doświadczają trudności – dodaje starosta Jan Perkowski.
Twierdzi też, że już wcześniej komunikował wojewodzie podlaskiemu potrzebę stworzenia specjalnego funduszu na naprawę dróg pod granicą. I być może takie środki się znajdą. Choć w tej chwili jeszcze decyzja nie zapadła. Starosta jest przekonany, że kiedy zakończy się budowa zapory na granicy polsko – białoruskiej, dość szybko będzie można doprowadzić drogi do normalnego stanu.
Swoją pomoc w tym względzie obiecują wykonawcy instalacji granicznej. Zarówno Budimex, jaki Unibep deklarują, że doprowadzą do ładu zniszczone arterie po zakończeniu robót na granicy. Tu, jak twierdzi starosta Perkowski wystarczy niewiele, podsypać trochę kruszywa i utwardzić. Ale do tego potrzebne są przede wszystkim odpowiednie warunki atmosferyczne. A na to trzeba będzie zaczekać co najmniej jeszcze ze dwa, trzy miesiące.
(Cezarion/ Foto: Twitter.com/ MON)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie