
Chyba nisko sobie ceni Tadeusz Truskolaski inteligencję nie tylko części radnych, ale na dodatek większości mieszkańców Białegostoku. Banery o wyraźnie politycznym wydźwięku, jakie kazał powiesić na ogrodzeniach placówek oświatowych i dodatkowo ustawić na Rynku Kościuszki, uważa za obiektywną informację a nie agitację polityczną.
Papier wszystko przyjmie i można na nim napisać dowolną głupotę. To prawda stara jak… papier właśnie. Chyba jednak nie wszyscy zdają sobie sprawę, że to co napisane zostanie lub zostało na tym papierze, podlega ocenie przez innych ludzi. Tym bardziej, jeśli papier i treść naniesiona na nim jest publiczna. Taką na pewno jest odpowiedź na interpelację radnego Zbigniewa Klimaszewskiego, który na początku lipca tego roku zwracał się do prezydenta Białegostoku z prośbą o zdjęcie banerów z ogrodzeń szkół.
Te banery nosiły wyraźnie treści o charakterze politycznym i tak też zostały odebrane przez zdecydowaną większość mieszkańców Białegostoku. Na łamach lokalnych mediów ludzie wypowiadali się, co sądzą o takiej aktywności prezydenta Białegostoku. Bo to z jego inicjatywy banery zostały zawieszone, zaś dyrektorom placówek oświatowych polecono ich nie zdejmować. Wypowiedzi mieszkańców Białegostoku w większości negatywnie odnosiły się do agitacji politycznej prowadzonej w tak prymitywny sposób i na dodatek na terenach oświatowych, które powinny być od tego wolne. I na to też zwrócił uwagę radny Zbigniew Klimaszewski, który w grzecznym tonie prosił prezydenta Białegostoku o zdjęcie banerów.
„Ta forma działania wyraźnie nawołuje i angażuje do dyskursu politycznego uczniów, czyli osoby nieletnie, które z racji swego wieku powinny pozostać pod szczególną ochroną. Przepisy prawa a także zasady moralne zakazują uprawiania agitacji politycznej na murach czy ogrodzeniach szkół. Takie zachowanie w znacznym stopniu burzy neutralność i wrażliwość dziecka. Zaistniała sytuacja wymaga oceny i opinii prawnej oraz psychologicznej. Mając powyższe na względzie a także liczne głosy oburzonych mieszkańców apeluję o szybkie zdjęcie przedmiotowych banerów” – napisał w interpelacji do prezydenta Białegostoku radny Zbigniew Klimaszewski.
„W nawiązaniu z kolei do treści banerów nadmienić trzeba, iż Urząd Miejski w Białymstoku – jako organ prowadzący szkoły – złożył wnioski o dotacje z rządowego Funduszu Inwestycji Lokalnych w łącznej kwocie ok. 80 mln zł na inwestycje w miejskich placówkach oświatowych. Żaden z naszych projektów, mimo że są to inwestycje pilne i niezbędne, nie otrzymał dotacji. W związku z powyższym, napis o treści: „Rząd PiSu nie dał pieniędzy na modernizację tej szkoły. 0 zł dla białostoczan”, widniejący na banerach, jest wyłącznie obiektywną informacją o powyższych faktach, przekazaną bez żadnego komentarza” – odpisał radnemu Klimaszewskiemu zastępca prezydenta Białegostoku Zbigniew Nikitorowicz.
Gdyby faktycznie miała to być informacja obiektywna, to na niektórych banerach powinno się znaleźć co najmniej jeszcze jedno zdanie. Tym razem informujące białostoczan, że złożone wnioski zawierały błędy formalne, które wykluczyły możliwość dofinansowania. Tego jednak prezydent już nie dopisał, bo świadczyłoby to o nim i jego urzędnikach po prostu tragicznie w zaistniałej sytuacji. Zatem ta niby obiektywna informacja jest w rzeczywistości manipulacją opinią publiczną, która ma prawo wiedzieć, jak wygląda stan faktyczny.
Inna sprawa, że prymitywna propaganda polityczna tłumaczona potrzebą przekazania „obiektywnej informacji” jest zwyczajnie kpiną z mieszkańców oraz ich przymiotów intelektualnych. Prezydent Białegostoku powinien zaś mieć świadomość, że takimi bzdurami pisanymi w publicznie dostępnych dokumentach daje świadectwo o sobie, własnych walorach intelektualnych oraz kierowanym przez siebie urzędzie, ale nade wszystko o tym, że nisko sobie ceni intelekt mieszkańców Białegostoku.
(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: bialystok.pl)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie