Reklama

Pomysły na pseudoklientów

09/03/2015 13:33


Być może chodząc po naszych galeriach handlowych nie zwracacie uwagi, że co chwila zmieniają się szyldy. Widnieją też napisy – „wielkie otwarcie już za chwilę”, lub „tu powstanie…” itd. Jest tego sporo, trwa taka ciągła rotacja. Na dodatek w galeriach pojawiają się coraz częściej aktywności nie mające nic wspólnego handlem.

Nikt nikomu nie ma za złe, że właściciele lub zarządcy galerii chcą na korytarzach prezentować prace malarskie dzieci, czy organizować dla nich przedstawienia. To też jest potrzebne, jeśli tylko ktoś z takich zajęć korzysta. Niemniej trudno oprzeć się wrażeniu, że tego rodzaju inicjatywy mają przede wszystkim wywołać poczucie, że galeria jest pełna ludzi. A co za tym idzie, pełna klientów. Prawda niestety wygląda zupełnie inaczej. Kupujących jest coraz mniej.

Kiedy w Białymstoku nie było jeszcze zbyt wielu dużych obiektów handlowych, biznes się kręcił. Sprzedawało się niemal wszystko. Ludzie przychodzili i kupowali różnego rodzaju produkty lub odzież, bo wszystko było w jednym miejscu. Ponadto pierwszy raz pojawiły się markowe sklepy, jakich do tej pory nie można było uświadczyć nigdzie poza stolicą. Ale dziś nie jest żadną atrakcją robienie zakupów w kolejnym sklepie tej samej marki, ani żadną atrakcją nie jest jazda po ruchomych schodach. Dlatego klientów jest coraz mniej i wygląda na to, że powoli będą się zamykały poszczególne punkty, by w ich miejsce pojawili się kolejni najemcy. Oni też najprawdopodobniej za jakiś czas będą rezygnować. I bynajmniej nie z powodu, że mają zły towar, ale z powodu wysokich cen czynszu i nieprawdziwych informacji o liczbie klientów, jakie otrzymują od właścicieli galerii.

Jeden punkt w Olsztynie musiałam zamknąć. Drugi zamykam w Poznaniu, choć tam łatwo nie jest. Na razie zostaję tylko w Białymstoku, ale też nie wiem jak na długo. Przedstawiano mi dane, z jakich wynikało, że dziennie do galerii przychodzi tyle to, a tyle ludzi. Tylko, że to wszystko kłamstwa. Prawie w ogóle nie ma tam kupujących. Dopiero niedawno dowiedziałam się, że oblicza się potencjalnych klientów, jacy mogą trafić, a nie tych, którzy w rzeczywistości przychodzą na zakupy – powiedziała nam jedna z najemczyń, która prosiła o zachowanie anonimowości.

W ogóle najemcy bardzo niechętnie rozmawiają o czynszach, opłatach, o obrotach. Wielu z nich nawet nie może o tym mówić z uwagi na klauzule umów, które podpisali. Ale kiedy próbujemy rozmawiać ze zwykłymi pracownikami, słychać często frustrację i niepewność dalszego zatrudnienia.

Z nudów bawię się telefonem już kilka godzin. Co z tego, że tu cały czas kręcą się ludzie. Utargów prawie nie ma. Nie mam pojęcia kiedy szef mnie zwolni, bo naprawdę nie mamy obrotów. W lutym sprzedawaliśmy pojedyncze sztuki. Jeszcze Białorusini to coś kupią od czasu do czasu, ale nasi prawie w ogóle tu nie zaglądają – mówi nam pracownica jednego ze sklepów z upominkami.

Kiedyś to było takie miejsce bardziej prestiżowe. Ale teraz sklep jak każdy inny. Klienci wchodzą, popatrzą i wychodzą. Nie mamy wcale wysokich cen, ale widocznie nie stać tu ludzi aby płacić za markowe rzeczy. Proszę zobaczyć, właśnie ludzie wychodzą z kina. Ale nikt tu nie zajrzy, idą do wyjścia. I tak to już jest, że przychodzą do kina, na konkursy jakieś, dzieci przyprowadzają, aby pobawiły się z animatorami. W tym czasie rodzice siedzą i patrzą, ale nic nie kupują – mówi nam pracownik kolejnego sklepu.

Tego rodzaju działania mają na celu sprowadzenie do galerii różnych osób, których celem podstawowym wcale nie jest robienie zakupów. Innymi słowy jest to nic innego jak sprytny zabieg właścicieli galerii o sztuczny tłok, mający pokazać, że miejsca handlowe odwiedza dużo ludzi. Tak się dzieje nie tylko w Białymstoku, ale w wielu miastach w całej Polsce. W ten sposób najemcy są kuszeni wejściem do galerii, aby można ich było obciążyć wysokimi czynszami. Obiecuje się im ogromne zyski, wynikające z liczby odwiedzjących konkretny obiekt handlowy.

Kanibalizm – to określenie dotyczy wzajemnego pożerania jednej galerii przez drugą, trzecią czy czwartą w zależności ile ich w danym mieście jest. Zjadają same siebie. Rozbuchane pozwolenia na budowy wyniszczyły centra polskich miast. Galerie handlowe stają się poczekalniami, czytelniami, mają swoje wirtualne biura, szkoły tańca, szkoły sztuk walki, "salony gier" (coraz modniejsze są "piłkarzyki"), młodzież lubi tam wagarować, bo ciepło, bezdomni szukają schronienia. Najmocniejszą stroną galerii czy centrum handlowego jest dach nad głową i ciepło, choć nie zawsze i nie wszędzie. Centra się starzeją i na siłę próbują przetrwać zmieniając – jak ładnie i modnie się teraz mówi i pisze „swoją funkcjonalność”. Pięknie to brzmi. Warto jednak wiedzieć, że nie ma to nic wspólnego z prowadzeniem firmy – pisze na swoim blogu Daniel Dziewit – prezes Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Ochrony Najemców.

W Białymstoku przybędzie nam niebawem jeszcze kilka wielkopowierzchniowych punktów handlowych. Potencjalni najemcy, którzy będą chcieli ulokować tam swoje biznesy powinni wziąć pod uwagę właśnie te aspekty z fałszywymi klientami. Wycieczki szkolne, ani widzowie kina nie są klientami żadnych sklepów. Tak samo nie są i nie będą nimi osoby, które przychodzą posilić się w weekend z całą rodziną w części gastronomicznej. Polecamy także zwrócić uwagę na wyklejone duże formaty z konkursami, z reklamami. W większości przypadków zakrywają one pustostany, aby galeria nie wyglądała na opuszczoną.

Właścicieli sklepów dziś często ratują klienci zza wschodniej granicy. To oni najczęściej zostawiają pieniądze u najemców galerii. Jeśli przestaną przyjeżdżać, sporo przedsiębiorców, którzy dziś jeszcze jakoś prosperują, może pójść z torbami. Kolejny raz przypominamy, że Białystok sam w sobie nie ma potencjału nabywczego, który pozwoliłby na funkcjonowanie tylu obiektów handlowych. Mieszkańcy płacą tyle samo za bilety czy zakupy w dowolnym sklepie, ile wydaje przeciętny warszawianin, czy wrocławianin. Różnica polega jednak na tym, że nasze zarobki są o wiele niższe.

(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: BI-Foto)
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo fakty.bialystok.pl




Reklama
Wróć do