Reklama

Ponad pół tysiąca zgłoszeń w sprawie złego powietrza w Białymstoku

21/02/2020 15:40

Smogobus w Białymstoku ma co robić, ponieważ mieszkańcy dzwonią i zgłaszają potrzebę sprawdzenia stanu oraz jakości powietrza. Od początku sezonu grzewczego takich zgłoszeń wpłynęło do Straży Miejskiej ponad pół tysiąca. Ale przecież w związku z tym, że smogobus jeździ po mieście, powietrze nagle nie stanie się lepszej jakości.

Białostoczanie coraz większą uwagę przykładają do jakości powietrza w naszym mieście. Sprawdzają jego stan, zanieczyszczenia, ale przede wszystkim zwracają uwagę na smog. Mówi się o tym już od kilku lat, ale działań realnych w zasadzie nie ma. Samo to, że Straż Miejska została wyposażona w smogobus, który monitoruje powietrze w różnych częściach miasta, przecież czystość powietrza się nie poprawia sama z siebie, a smog nie znika. Są to jedynie działania doraźne, o czym urzędnicy skrzętnie milczą od samego początku.

Strażnicy miejscy w tym sezonie (od 1 października) przeprowadzili już 286 kontroli – zarówno nieruchomości, jak i rejonów miasta. Dzięki nowoczesnemu sprzętowi znajdującemu się na pokładzie smogobusa wykonywali pomiary pyłu zawieszonego, którego poziom może wskazywać na termiczne przekształcanie odpadów. Podczas kontroli funkcjonariusze stwierdzili 13 nieprawidłowości. Nałożyli 11 mandatów karnych, a w dwóch przypadkach udzielili pouczeń. Za spalanie śmieci w domowym piecu można otrzymać mandat w wysokości 500 zł lub grzywnę do 5 tys. zł” – podaje oficjalna strona Miasta Białystok w komunikacie sprzed kilku dni.

Z tym, że aby powietrze faktycznie można było poprawić, kontrole nie wystarczą. Palenie w piecach niewłaściwym opałem generuje tylko część zanieczyszczeń. Większość szkodliwych substancji w powietrzu powoduje ruch samochodowy. To głównie opiłki z klocków hamulcowych, swąd z rur wydechowych i oczywiście drobiny z opon, jakie dostają się do powietrza w wyniku hamowania.

Powietrze nie byłoby tak zanieczyszczone, gdyby Białystok posiadał korytarze wietrzenia. Te zostały zabudowane już lata temu i dalsze zabudowywanie ich postępuje właściwie z każdym rokiem. Mówimy o tym w naszym komentarzu video, bo to jest realny problem, który trzeba byłoby rozwiązać i na pewno ani czujnikami, ani smogobusem tego się zrobić nie da. To jest tak samo, jak gdyby na przykład człowiek chory na nadciśnienie samym mierzeniem ciśnienia wpływał na jego obniżenie. Wiadomo, że to nie zadziała. Tak samo, jak nie działa i nie zadziała sprawdzanie jakości powietrza oraz nakładanie pojedynczych kar na pojedyncze osoby lub gospodarstwa domowe. Powietrze powinno mieć ujścia, aby to zanieczyszczone było wywiewane z miasta, a dostawało się to świeże.

- W latach 50. i 60. XX wieku wyjątkowo dbano o to, żeby miasta były przewietrzane. Wiązało się to z możliwością wybuchu wojny nuklearnej. Opad radioaktywny, który by wystąpił, miał być wywietrzony, dlatego w okresie komunistycznym zwracano na to uwagę – podkreślał już rok temu prof. Cezary Pałczyński z Kliniki Chorób Wewnętrznych, Astmy i Alergii Uniwersytetu Medycznego w Łodzi. – Brak klinów napowietrzających powoduje zaleganie w miastach szkodliwych dla człowieka cząsteczek, szczególnie tych emitowanych przez transport drogowy – dodał.

Co ważne i nawet najważniejsze, zanieczyszczone powietrze, gdy nie ma którędy się wydostać jest o wiele bardziej szkodliwe i groźne dla człowieka, niż zanieczyszczone, które przemieszcza się razem z wiatrem i uchodzi. Dzieje się tak dlatego, że zanieczyszczone cząsteczki przebywając dłużej w przestrzeni miejskiej, mają więcej możliwości na związanie na swojej powierzchni innych substancji, jak choćby m.in. metali ciężkich, węglowodorów, endotoksyn bakteryjnych, wolnych alergenów. Co na to białostoccy urzędnicy? Nic. Bo póki co, odnoszą się jedynie do mieszkańców, aby ci zgłaszali gryzący lub czarny dym z kominów.

Jeśli zobaczymy czarny, gryzący dym wydobywający się z komina – dzwońmy pod nr tel. 986. Zwracajmy uwagę na to, czym palimy w piecu” – czytamy na stronie Miasta Białystok.

Wietrzenie miasta oraz swobodny przepływ powietrza ma ogromne znaczenie również latem. Ponieważ stały dopływ powietrza i jego nieustanna zmiana likwiduje, a przynajmniej mocno ogranicza tak uciążliwe zjawisko, jakim jest powstawanie wyspy ciepła. To z tego powodu gorzej znosimy upały i z tego powodu ciepłe powietrze bardzo długo wisi nad miastem, nawet w nocy, bo nie ma którędy ujść. Blokuje tym samym dopływ świeżego i chłodniejszego powietrza.

Nad tym problemem nie ma jednak chętnych, by się pochylić, co powinno być poczynione już dawno temu. Miejscy urbaniści i planiści dopuścili do tego, że naturalne korytarze wietrzenia zostały zabudowane przede wszystkim wysokimi blokami w miejscach, w których nigdy ich być nie powinno. To ogromny błąd, za który mieszkańcom Białegostoku przyjdzie zapłacić zdrowiem. Ale to właśnie rozwiązania tego problemu trzeba by było w pierwszej kolejności domagać się od urzędników, aby jakość naszego powietrza przynajmniej już się nie pogarszała.

(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: bialystok.pl)

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama
Reklama
Wróć do