Reklama

Porozumienia nie ma i szybko nie będzie. Pielęgniarki z USK dostaną 600 zł podwyżki, chcą 1500 zł. G

27/07/2015 13:04


Nadzieje były duże, ale na razie na dyskusjach się kończy. Białostockie pielęgniarki i położne pracujące w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym żądają podwyżek płac. Dyrekcja nie spełni ich wymagań, częściowo potrzeby zaspokoić ma rząd.

Negocjacje mające doprowadzić do zmiany sytuacji pielęgniarek trwały kilkadziesiąt minut. Mediacje odbyły się w piątek, 24 lipca, ale rozmowy nie przyniosły efektu.

- Nie osiągnęliśmy porozumienia i szybko nie zostanie ono podpisane - mówi Barbara Kruszewska, przewodnicząca związku zawodowego pielęgniarek i położnych USK w Białymstoku. - Jesteśmy najmniej zarabiającą załogą w kraju, w porównaniu do placówek o porównywalnym poziomie, wielkości czy stopniu specjalizacji.

Pracownicy chcą 1500 zł brutto podwyżki. Tłumaczą, że tyle potrzebują, aby godnie pracować. Miałoby to też zwiększyć zainteresowanie zawodem wśród młodych ludzi.

Szefowa zakładowego OZZPiP podkreśla, że obecnie pielęgniarka z 30-letnim stażem, jedną, a nawet dwiema specjalizacjami zarabia w USK 2300 - 2400 zł na rękę. Jest to pensja łącznie z dyżurami, jak też pracą w niedziele i święta. Ale to przykład wysokiego poziomu płac, bo są i osoby otrzymujące miesięcznie 2100 zł netto.

- Biorąc pod uwagę sytuację finansową szpitala, nie jesteśmy w stanie spełnić wymagań pielęgniarek - odpowiada krótko Katarzyna Malinowska - Olczyk, rzeczniczka szpitala klinicznego.

Zarówno ona, jak załoga, są za rozwiązaniami systemowymi, na poziomie centralnym, które mogłyby poprawić sytuację.

Podczas piątkowych rozmów pomóc miał Cezary Cieślukowski, podsekretarz stanu w Ministerstwie Zdrowia, pochodzący z naszego regionu. Wyjaśnia, że zaangażował się w sprawę i ma nadzieję na rozwiązanie problemów płacowych pracowników i bytowych szpitala. Jako że jest to największa placówka lecznicza w województwie podlaskim, planowane jest większe wsparcie z budżetu państwa.

- Jeśli chodzi o pielęgniarki i położne, prowadzimy negocjacje w celu wypracowania rozwiązań systemowych, które dadzą szanse na podwyżki płac od września - zapewnia wiceminister Cieślukowski. - Chcemy, aby były się one w dwóch ratach. Pierwsza - 300 zł brutto - we wrześniu, a kolejna - także 300 zł - w styczniu przyszłego roku.

Mowa w tym przypadku o powyższych grupach zawodowych w całej Polsce. Uwzględniając różne formy zatrudnienia pielęgniarek, to w jaki sposób pieniądze będą zwiększały miesięczne wypłaty w białostockim szpitalu, zależy od tego, jak związek zawodowy dogada się z pracodawcą. Może być to forma comiesięcznych nagród, dodatków albo po prostu zwiększenie podstawy pensji.

Cezary Cieślukowski zaznacza, że nie jest stroną sporu w USK, służy jedynie wsparciem w negocjacjach. Ma przy tym nadzieję, że kompromis wkrótce zostanie osiągnięty, a porozumienie zostanie podpisane.

Biorąc jednak pod uwagę wypowiedzi na gorąco po wczorajszym spotkaniu, będzie z tym ciężko. Duża nadzieja w tym, że ministerstwo postara się, by wypracować i zaproponować w końcu wspomniane rozwiązania systemowe, które uleczą konflikt nie tylko w Białymstoku, ale i w innych placówkach w całej Polsce. Barbara Kruszewska w każdym razie skwitowała, że przedstawicielki pielęgniarek i położnych w USK zostały przez wiceministra wysłuchane.

Co jeśli nic się nie zmieni?

Na razie pozostaje czekać, bo rozmowy będą trwać. Ale widać, że cierpliwość pielęgniarek może się wkrótce skończyć. Teraz nie mówią o tym szumnie, ale twierdzą, że w najgorszej sytuacji możliwy jest nawet strajk generalny.

To z kolei może oznaczać odejście od łóżek pacjentów.

(Piotr Walczak / Foto: BI-Foto))

 
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo fakty.bialystok.pl




Reklama
Wróć do