Kilka dni temu białostoccy radni zrobili pierwszy krok w celu powołania rad osiedli. Podjęli uchwałę o tym, że wybory do tego ciała miałyby się odbyć jesienią, jeszcze w bieżącym roku. Zapisali również 100 tys. złotych na przeprowadzenie tych wyborów.
Rad Osiedli nie ma w Białymstoku od 2006 roku. Wówczas głosami ówczesnych radnych zapadła decyzja, że takie ciało nie jest potrzebne, ponieważ sami mieszkańcy nie byli nim zainteresowani. Aby wybory były ważne frekwencja musiała wynieść 5 procent. I to był niestety pułap praktycznie nie do przeskoczenia, bo chętnych do wyborów jak i głosowania zabrakło. Rady osiedli umarły więc w dużej mierze śmiercią naturalną. Później tylko ten stan rzeczy przypieczętowali ówcześni radni.
Prawo i Sprawiedliwość w swoim programie wyborczym z jesiennych wyborów miało powołanie rad osiedli. I jak argumentował sprawozdawca uchwały – radny Mariusz Gromko – PiS zamierza wywiązać się z tego, co obiecywał mieszkańcom Białegostoku. Niemniej, nie w takiej samej formule, jak powoływano rady osiedli blisko 10 lat temu.
- To mieszkańcy sami domagali się powołania rad osiedli. Szczególnie na osiedlach domków jednorodzinnych, gdzie społeczność jest bardziej zaangażowana w sprawy najbliższego otoczenia. Spełnimy ich oczekiwania i nasze obietnice wyborcze – argumentował radny i zarazem Przewodniczący Rady Miasta – Mariusz Gromko.
Ta zmieniona formuła wybierania rad osiedlowych polegać ma głównie na tym, że wybory będą przeprowadzane tylko na tych osiedlach, na których mieszkańcy sami będą tego chcieli. Radni PiS zaproponowali również, żeby został obniżony jeszcze próg wyborczy z 5 do 3 procent uprawnionych, aby wybory były ważne. Czym rady osiedli będą się zajmować i jakie będą miały kompetencje? O tym będą debatować na kolejnych posiedzeniach. Wiadomo tylko, że przedstawiciele osiedli mają być głosem doradczym oraz opiniować różne sprawy dotyczące ich miejsca zamieszkania i obszaru działania.
Komentarze opinie