Białystok wiele lat czekał na imprezę muzyczną z prawdziwego zdarzenia. Kiedy cztery lata temu cały region obiegła wiadomość o przygotowaniach do pierwszej edycji Up to Date Festival, nikt nie spodziewał się, że projekt stanie się jednym z najbardziej charakterystycznych wydarzeń w północno-wschodniej Polsce.
Dobrze pamiętam wrzesień 2010 roku. Chociaż końcówka akademickich wakacji z reguły kojarzy się z definitywnym końcem lata, żółtymi liśćmi i szklaną pogodą, zdawać by się mogło, że tamtej jesieni powietrze w mieście miało nieco inny zapach.
W wielu ruchliwych punktach pojawiły się charakterystyczne banery promujące festiwal. W mediach czy luźnych rozmowach podczas autobusowych podróży robiło się o nim coraz głośniej. Z punktów sprzedaży błyskawicznie zaczęły też znikać bilety. Pionierski projekt cieszył się tak dużym zainteresowaniem, że zdobycie wejściówki w dniu imprezy było wręcz niemożliwe.
Godzina zero wybiła w ostatnią sobotę miesiąca – dokładnie 25 września. Sale dobrze znanej „Dziesiątki” przy ulicy Węglowej stały się miejscem niezwykłych wydarzeń. Chyba nigdy wcześniej białostoczanie nie mieli okazji uczestniczyć w tak barwnym widowisku. Pośród harmonogramu raczkującego wówczas festiwalu oprócz koncertów znalazły się też inne inicjatywy artystyczne. Na kilku scenach wystąpili obok siebie zarówno czołowi MC polskiej sceny rap, ale i producenci muzyki elektronicznej z Holandii, Niemiec czy Finlandii. Łącznie na terenie kompleksu bawiło się około trzech tysięcy ludzi. Wychodząc z imprezy wczesnym rankiem wiedziałem, że to dopiero początek przygody.
Początki bywają trudne...
Pomysł na stworzenie w Białymstoku platformy, gdzie „elektronika” mieszałaby się z ulicznym brzmieniem oraz innymi elementami sztuki, zrodził się na długo przed 2010 rokiem. Dzięki determinacji osób związanych ze stowarzyszeniem Pogotowie Kulturalno-Społeczne w końcu udało się wcielić w życie młodzieńczą ideę.
– Spotkaliśmy odpowiednich ludzi, którzy pokazali nam, jak zdobyć wsparcie na realizację naszego projektu – wspomina Jędrzej „Dtekk” Dondziło, jeden z inicjatorów całego przedsięwzięcia. – Kiedy dostaliśmy pierwszą dotację, nie mogliśmy uwierzyć, że się nam udało. Wszystko nabrało wtedy tempa.
Sukces pionierskiej inicjatywy zaskoczył wszystkich. Co ważne, bardzo zadowoleni z przyjęcia byli też sami artyści. Wielu z nich na długo zapamiętało słynną podlaską gościnność. Wieść o wyjątkowym festiwalu bardzo szybko rozniosła się po całym kraju. Nikt nawet nie myślał, by spocząć na laurach. Szansy nie można było zmarnować. Cała załoga niemal natychmiast zabrała się do pracy.
Druga edycja przyniosła pozytywne zmiany. Wydarzenie rozciągnęło się w czasie do dwóch dni. Ponadto rozwinęła się formuła imprezy. W 2012 roku pojawił się również duży sponsor – marka Original Source. Wręcz lawinowo wzrosła też liczba fanów. Stało się jasne, że OSUTD Festival to nie tylko spektakularne widowisko, ale i kulturalna wizytówka naszego regionu.
Siła tkwi w ludziach
Francuski beatboxer Eklips, pozytywnie zakręcony japoński didżej Scotch Egg czy Evidence, charyzmatyczny raper z Kalifornii – to jedni z licznego grona artystów, którzy wystąpili na Węglowej w 2012 roku. Wielu z nich gościło w naszym kraju po raz pierwszy. Kilka lat zdobywania doświadczenia przełożyło się na niezwykle wysoki poziom organizacji projektu. Śmiało można powiedzieć, że festiwal pewnym krokiem wszedł do grona najpopularniejszych tego typu wydarzeń w Polsce. Nic nie dzieje się jednak bez przyczyny. Wszystkie osiągnięcia są wynikiem wysiłku całej ekipy zaangażowanej w projekt. Klimat towarzyszący przygotowaniom ciężko opisać. Pomimo nawału zadań i dość krótkich przerw na sen, nikt nie narzekał na zmęczenie.
– Zaangażowanie każdego członka ekipy jest wyjątkowe. Do tego fantastyczna atmosfera – wspomina Karol, jeden z wolontariuszy. – Nie była to moja pierwsza tego typu impreza, więc nie byłem zaskoczony ilością obowiązków przed i w czasie jej trwania. Bez wątpienia natomiast, pomimo doświadczenia, byłem zaskoczony dbałością o jakość każdego z elementów, na które miał natknąć się uczestnik. Widać, że OSUTD Festival organizują ludzie z pasją, którą bez problemu zarażają każdego, kto spędzi z nimi chociaż odrobinę czasu. Pamiętam swoje wrażenia po zeszłorocznej edycji – chciałem więcej. Tym bardziej cieszę się, że wkrótce faktycznie dostanę więcej.
Mieliśmy być poważni
Original Source Up to Date od samego początku wyróżniały niezwykle celne działania marketingowe. Dziś cała ekipa doszła niemalże do perfekcji w promowaniu festiwalowej idei. Niezwykle popularne materiały wideo odbiły się szerokim echem w całej Polsce. Seniorów słuchających grupy PARIAS czy Cinka i jego kolegów śmiało możemy zaliczyć do grupy królów sieci. Do grona wspierających inicjatywę dołączyli też Bisz, Małpa i Zeus ze wspólnym numerem „Wrócę tu”. Miejmy nadzieję, że w tym roku białostocki festiwal znów zaskoczy, podobnie jak popularność wlepek z hasłem „Pozdro techno”, które świetnie oddają niezwykle luźną ideę całej imprezy. Przekonamy się o tym już w najbliższy piątek i sobotę, tradycyjnie na Węglowej.
Na podkręcenie apetytu podrzucamy kilka zdjęć z ubiegłorocznej edycji.
[wzslider]
(tekst i foto: Karol Rutkowski)
Patronat medialny: Fakty Białystok
Komentarze opinie