
Pomysł z likwidacją prac domowych jest ostro krytykowany przez część Polaków. Niektórzy rodzice cieszą się, że dzieci będą miały więcej wolnego czasu. Z tego wolnego czasu jednak najbardziej cieszą się uczniowie podstawówek. Ale już inni rodzice oraz część kadry nauczycielskiej, zdecydowanie nie podziela tej radości.
Nigdy do tej pory prace domowe nie były obowiązkowe w żadnej polskiej szkole. Nauczyciele mieli dowolność w ich zadawaniu – niezależnie od przedmiotu. Były one przez dziesiątki lat stałym i nieodłącznym elementem polskiej edukacji. Do teraz. Bo teraz przyszła nowa minister, która uznała, że dzieci zbyt mocno stresują się takimi zajęciami, jak prace domowe, a inna minister stwierdziła, że nie zadawanie prac domowych to po prostu wyrównywanie szans. Nie dodała jednak, że to równanie będzie w dół, a nie w górę.
Warto dodać, że w innych państwach Unii Europejskiej prace domowe są i nikt ich nie likwiduje, a nawet nie słychać, aby jakikolwiek resort edukacji miał takie pomysły. Prace domowe to nie tylko obowiązek, ale przede wszystkim ćwiczenie pamięci, rozwijanie umiejętności, powtórka materiału, który był realizowany podczas lekcji, no i w końcu to także nauka samodyscypliny i uczenie się, czym jest systematyczność oraz obowiązkowość. Takie rzeczy przydają się bardzo w życiu dorosłym. Choć zdaniem obecnych ministrów w rządzie Donalda Tuska, chyba się nie przydadzą, bo można realizować wychowanie w stylu „Róbta to chceta”.
- Zadaniem prac domowy jest utrwalenie wiadomości tych, które nauczyciel przekazał już na zajęciach i ćwiczenie tych umiejętności, które pojawiły się na lekcjach, ale także przeczytanie jakiegoś dodatkowego materiału. To jest także autonomia nauczyciela, który sam decyduje o tym, czy uczeń powinien coś jeszcze poćwiczyć, czy uczeń opanował już wystarczająco umiejętności i wiedzę, która na danej lekcji była przygotowana – mówi poseł Dariusz Piontkowski, były minister edukacji i wieloletni nauczyciel.
- Udaje mi się prac domowych nie zadawać, ale już są sytuacje, kiedy jestem zmuszony do tego, ponieważ dzieci na lekcji nie do końca potrafią pracować samodzielnie, a także nauczyciel nie do końca potrafi tę pracę samodzielnie wymóc lub nie jest w stanie, z uwagi na przeładowaną podstawę programową – mówi Piotr Wojtecki, rodzic i jednocześnie nauczyciel z białostockiej szkoły.
Wygląda na to, że obecne ministerstwo edukacji postawiło na likwidację polskiej edukacji. W ostatnich dniach pojawiły się bowiem jeszcze informacje o wyrzuceniu z programu nauczania między innymi historii Bitwy pod Grunwaldem, dokonań wielkiego Polaka, jakim był rotmistrz Pilecki, a nawet tego, że Polacy ratowali Żydów w czasie II wojny światowej płacąc za to własnym życiem. Oprócz tego z kanonu lektur mają zniknąć między innymi „Pan Tadeusz” Adama Mickiewicza czy wybitne dzieła polskiego noblisty Henryka Sienkiewicza.
(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: DDB)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie