
Białystok blisko realizacji budowy lokalnego lotniska na Krywlanach. Samorząd województwa podlaskiego zadeklarował wsparcie finansowe w kwocie 8 mln zł – tak brzmi początek informacji zamieszczonej na oficjalnej stronie urzędu miejskiego w Białymstoku. Nie dopisano tam, że drugie tyle zostało kolokwialnie mówiąc przebimbane, kiedy budowano lotnisko regionalne. I zabrakło najważniejszej informacji – że to wsparcie w wysokości 8 milionów do budowy pasa startowego – zadeklarowali grabarze tegoż lotniska.
Budowa lotniska w naszym regionie trwa już około 20 lat. Jak dotąd udało się zrobić jedną tylko rzecz – postawić ogrodzenie wokół lotniska sportowego na Krywlanach. I jeśli dalej pójdzie wszystko w takim trybie jak dotychczas i jeśli nadal będą zajmować się tym tematem ci sami politycy, to na ogrodzeniu się skończy. Wiele na to wskazuje, że dokładnie tak będzie, ponieważ o lataniu przez szarego Kowalskiego z planowanego pasa startowego, mowy nie ma i nie będzie. Pisaliśmy wielokrotnie, że na Krywlanach nie powstanie żadna infrastruktura do odprawy pasażerskiej, a na przeloty prywatne będzie stać wyłącznie bogatych biznesmenów i polityków.
- Jeszcze nigdy nie byliśmy tak blisko realizacji tego przedsięwzięcia. Dlatego mam nadzieję, że radni poprą te zmiany. Wszyscy przecież jesteśmy za tym, żeby pas startowy na Krywlanach powstał – powiedział Tadeusz Truskolaski, prezydent Białegostoku.
Tadeusz Truskolaski jest w błędzie, bo nie wszyscy chcą wywalenia pieniędzy w błoto. I chyba ma coś nie bardzo z pamięcią. Byliśmy już blisko tej inwestycji, znacznie bliżej niż w chwili obecnej. Tylko było to jeszcze za czasów prezydenta Ryszarda Tura, który kilkukrotnie wbijał łopatę razem z ówczesnym członkiem zarządu województwa – Karolem Tylendą, właśnie pod budowę lotniska, a nie pasa startowego. W kolejnych latach lotnisko na Krywlanach można było zacząć budować jeszcze kilka razy i kiedy już miało to nastąpić ostatecznie, do akcji wkroczył ówczesny marszałek województwa Jarosław Dworzański. Zaproponował budowę regionalnego lotniska, a nie jakiegoś tam miejskiego. W efekcie jego wysiłków i wszystkich pozostałych polityków – Białystok i województwo podlaskie zostało czarną dziurą na lotniczej mapie Polski i Europy.
Teraz ci sami panowie nie mają zupełnie wstydu, aby pokazywać się publicznie i kolejny raz deklarować bajki o lotnisku. Lotnisku, którego tu nigdy nie będzie. Powodów do tego jest wiele, ale najważniejszy z nich to taki, że jeśli w ogóle kiedykolwiek powstanie w Białymstoku pas startowy, to nie ma żadnych szans na jego rozbudowę. To znaczy technicznie są takie możliwości, ale praktycznie – nie ma żadnych. Istniejąca zabudowa skutecznie blokuje rozbudowę pasa startowego w taki sposób, aby był on w stanie przyjąć większe samoloty rejsowe. To zresztą potwierdzał zaledwie w lipcu tego roku zastępca prezydenta Białegostoku i niejako ostudził rozpęd swojego szefa oraz jego marzenia o porcie lotniczym w Białymstoku.
- Wydłużenie pasa musi być połączone z polepszeniem innych parametrów. I one głównie dotyczą obniżenia kąta nachylenia. A to oznacza, albo duże ograniczenia w zabudowie, czy też w przeszkodach potencjalnych lotniczych, ale przede wszystkim – jakbyśmy spojrzeli na las w okolicach stadionu – to by przestał istnieć w całości do ulicy Wiadukt – wyjaśnił zastępca prezydenta Adam Poliński, czym też zaorał marzenia o lotnisku.
Aktualnie władze województwa podlaskiego zadeklarowały dotację w wysokości 8 milionów złotych na budowę pasa startowego. No czapki z głów! Drugie tyle wydali już na nieistniejące lotnisko regionalne, więc hojność pełną gębą. Być może niezorientowanych w sprawie mieszkańców, będzie to cieszyć. Natomiast nie będzie cieszyć osoby, które znają realia i wiedzą, że na przykład te same władze lekką ręką wydają właśnie 50 milionów złotych na mostek w Sokółce. Mostek nad torami, aby spełnić ambicje byłego marszałka, a obecnego posła – Mieczysława Baszko. Decyzję o wydaniu 50 milionów na mostek nad torami podjął partyjny kolega posła Baszko – Jerzy Leszczyński z kolegami z zarządu województwa. Za to Białystok ma się zadowolić ośmioma milionami, a drugie tyle i kolejnych ponad 31 milionów, ma się znaleźć w kieszeni białostoczan.
- Samorząd województwa podlaskiego rozumie potrzeby naszych mieszkańców i przedsiębiorców. Mamy nadzieję, że dzięki tej decyzji idea budowy lokalnego lotniska wreszcie się zmaterializuje – powiedział w miniony piątek wicemarszałek Maciej Żywno.
Brać te słowa na poważnie jest bardzo trudno. Bowiem kiedy mowa jest o mieszkańcach Białegostoku, którzy mogliby z pasa startowego skorzystać, to do policzenia mogących z tej inwestycji realnie skorzystać, wystarczyłyby palce u rąk i nóg marszałka Żywno, czy prezydenta Truskolaskiego. Mieszkańcy z tej infrastruktury nie skorzystają i to z powodów, o których pisaliśmy już wielokrotnie. Lotnisko będzie tylko z nazwy, zaś samolotów rejsowych będzie tu dokładnie zero.
Można zrozumieć to, że prezydent Białegostoku za wszelką cenę chce w przyszłorocznej kampanii samorządowej otworzyć coś co lotniskiem nie będzie, ale powie, że mamy w końcu lotnisko i liczy zapewne na to, że ciemny lud to kupi. Tylko, że swoim chciejstwem pochwalenia się nową inwestycją zblokuje możliwość starania się o środki na prawdziwe lotnisko, z którego faktycznie kiedykolwiek będzie można odlecieć i przylecieć. Nikt normalny przecież nie da pieniędzy na budowę normalnego portu lotniczego, jeśli zbudujemy coś – bo każą nam to rozbudować. A że rozbudować się nie da, to dalej będziemy w ciemnej… wiadomo w czym.
O tym, że lotniska, ani pasa startowego tu nie będzie mówili nawet bukmacherzy i to już ponad dwa lata temu. W lipcu 2015 roku można było poczytać sobie na stronach STS-ów notowania, a my przypominamy krótki wpis z naszej strony internetowej właśnie z tego okresu: „Analitycy STS, największej firmy bukmacherskiej w Polsce typują termin zakończenia prac modernizacyjnych na lotnisku Krywlany – Białystok. Zdaniem specjalistów, nie uda się zakończyć przebudowy portu lotniczego do końca 2017 roku. Kurs na TAK w tym przypadku wynosi 1.97, a na NIE 1.65. Oznacza to, że szanse na oddanie inwestycji w tym terminie są niewielkie”. Żałujemy, że nie obstawiliśmy zakładów, bo bylibyśmy dziś znacznie bogatsi.
Dziś Rada Miasta będzie decydowała, czy dołożyć kolejne miliony, wyciągnięte z kieszeni białostoczan, na budowę pasa startowego, czy nie. Nie wiemy, co postanowią. Ale niezależnie od tego, jaką decyzję podejmą, jedno jest absolutnie pewne – prędzej kontynenty się połączą, niż politycy, którzy w piątek organizowali wspólną konferencję prasową, zbudują nam jakiekolwiek lotnisko. Oni bowiem są grabarzami regionalnego portu lotniczego. Szkoda, że nikomu nie przyszło do głowy by porozmawiać choćby z przedsiębiorcą z Narwi, który ma już własne lotnisko. Nikt nie pomyślał, że może warto dołożyć do tamtego i w przyszłości je rozbudować. Przecież do Narwi jest zaledwie 30 minut jazdy samochodem.
(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: pixabya.com/ aircraft)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie