Już pierwsze dni po ogłoszeniu dekalogu Prezydenta Białegostoku – pokazały wyraźnie, że wielkie zapowiadane zmiany pozostaną w dużej części wyłącznie na papierze. I na stronach internetowych… Kilka innych, by przypodobać się białostoczanom, ma szanse się ziścić. Niemniej trudno uniknąć wrażenia, że słowa sobie – czyny sobie. Miało być taniej, a tymczasem Tadeusz Truskolaski wydaje kolejne tysiące z kieszeni białostoczan.
Nie minęły dwa tygodnie odkąd z wielkim hukiem ogłoszony został dekalog, którego prezydent miał się trzymać jak niepodległości. Pierwszym krokiem, jaki miał pokazać, że dekalog traktuje na serio – miało być odwołanie jednego z zastępców. I odwołał, to fakt. Tylko tak się składa, że odwołana Renata Przygodzka chciała sama odejść. Wiedzieli o tym wcześniej radni Platformy Obywatelskiej, że nastąpi redukcja zastępców. To świadczy o tym, że wszystko było i tak ustalone pod publiczkę. Gdyby prezydent traktował serio własne słowa i mieszkańców, odwołałby zupełnie innego zastępcę. Tymczasem to właśnie temu, któremu należało podziękować z wielu powodów, zatrzymał – i jeszcze dodał mu więcej kompetencji. Ta konkretna decyzja jest bardzo negatywnie komentowana jak Białystok długi i szeroki.
Nie ma sensu odwoływać się do kolejnych wszystkich punktów owego dekalogu, ponieważ pisaliśmy już o tym dość szeroko i powtarzać się nie będziemy. Niemniej w obliczu rozstrzygnięcia pewnego przetargu, trzeba przypomnieć panu prezydentowi, że albo się mówi do ludzi poważnie, albo traktuje się ich jak ciemną masę. Teraz raptem ma być taniej? A co było jeszcze miesiąc, dwa lub trzy i więcej temu? Jeśli są trudności z pamięcią – chętnie przypomnimy, że ponad 45 tysięcy pan prezydent wyda na prezenty dla bliżej nieokreślonych gości. Chyba, że jest jeszcze pomysł, aby zamiast nagród, urzędnicy otrzymali drogie upominki?
- Cóż więc chcę zaproponować? Zmiany, które usprawnią zarządzanie miastem, obniżą koszty jego funkcjonowania, tak, byśmy mogli jeszcze skuteczniej walczyć z deficytem budżetowym, a przede wszystkim pokażą, że jeśli chcemy oszczędzać, to musimy te oszczędności zacząć od siebie. Dziś swoim działaniem mamy dać przykład wszystkim, nam wszystkim – białostoczanom. Dlatego dziś apeluję do Was, byście zaakceptowali mój plan zmian, byście opowiedzieli się za bezpartyjnym Białymstokiem, czyli byście postawili interes miasta i jego mieszkańców przed interesem partii politycznych – mówił blisko dwa tygodnie temu z mównicy Tadeusz Truskolaski.
I co? W połowie kwietnia tego roku, w ramach zapewne tych oszczędności, Tadeusz Truskolaski postanowił wydać ponad 45 tys. złotych na zakup prezentów w postaci wiecznych piór. Ogłoszenie mówiło o 160 sztukach. Specyfikacja techniczna opisana w ofercie mówiła wyraźnie, że „zakup związany jest z funkcją reprezentacyjną Prezydenta Miasta Białegostoku, dlatego też pióra wieczne nie mogą być klasy niższej niż Waterman. Zgodnie z art. 29 ust. 3 ustawy Zamawiający dopuszcza składanie ofert równoważnych o parametrach jakościowych, estetycznych i wizualnych nie gorszych niż podane w pkt 2. Za oferty równoważne pod względem jakościowym Zamawiający uzna artykuły piśmiennicze wiodących producentów ekskluzywnych piór wiecznych na rynku, które będą wykonane z materiałów i w kolorze zgodnym z opisem przedmiotu zamówienia”.
Jacy goście zamierzają w tym roku przyjechać do Białegostoku? I to tacy znamienici, aby obdarowywać ich tak drogimi upominkami? Nam przychodzi do głowy wyłącznie jedno wydarzenie – Wschodni Kongres Gospodarczy. W ubiegłym roku zjechali tu biznesmeni, politycy i przedsiębiorcy. Za ich pobyt płacili białostoczanie oraz mieszkańcy województwa podlaskiego. Około pół miliona złotych za to, żeby przez kilka dni można było podyskutować i rozjechać się w kierunkach, z jakich poprzyjeżdżali. Efektu z tego wydarzenia nie ma do dziś żadnego.
Trudno też zakładać, że zarówno biznesmenów, polityków czy przedsiębiorców nie stać jest na zakup drogich piór wiecznych. Wielu z nich takie posiada. Bardzo możliwe, że większość z nich jest nawet właścicielami znacznie droższych piór, od tych, które zamówiono przez kancelarię Prezydenta Białegostoku. Komu zatem będą wręczane? Jacy inni goście tu zjadą, którzy muszą wyjechać z piórami wiecznymi z grawerunkiem? Postaramy się dopytać szczegółowo.
- Nad projektem zmian rozpocząłem pracę z moimi najbliższymi współpracownikami jeszcze w grudniu ubiegłego roku. Jak widać – najbliższymi – bo nikt do tej chwili o nich nie wiedział – mówił Tadeusz Truskolaski 29 czerwca tego roku publicznie na mównicy podczas obrad Rady Miasta. – Zapewniam, że nie będą to obietnice bez pokrycia. Ci, którzy mnie znają wiedzą, że nie rzucam słów na wiatr, że wywiązuję się z danego słowa, bo tylko w ten sposób można budować wiarygodność i zaufanie. Kwintesencją takiego postępowania było moje wyborcze hasło: „Nie obiecuję – Gwarantuję!”.
I to pewnie ta prawdomówność oraz te słowa nie rzucane na wiatr o oszczędnościach, które Tadeusz Truskolaski miał zacząć od siebie, sprawiły, że już po grudniu, bo w kwietniu tego roku, postanowił przeznaczyć na prezenty ponad 54 tys. złotych. Tyle przynajmniej chciał wydać na pióra wieczne dla bliżej nieokreślonych gości. Ostatecznie wyda 45 tys. 296 zł. Szkoda, że znów z naszych kieszeni.
Grunt, że dekalog jest i można w każdej chwili się nim chwalić. I jak to było panie prezydencie? Po owocach ich poznacie – mówił pan. Właśnie poznajemy te owoce. I jak pan jeszcze mówił? Dziś te owoce są kwaśne i niestrawne. I z tym to zwyczajnie nie wypada się nie zgodzić.
Komentarze opinie