Reklama

Przedsiębiorcy szykują pozew zbiorowy przeciwko Miastu Białystok

06/07/2016 15:46


Drakońskie opłaty naliczane za odbiór śmieci za ostatnie trzy lata najprawdopodobniej znajdą finał w sądzie. Przedsiębiorcy, których już odwiedzili pracownicy spółki Lech oraz ci, którzy dopiero zostali uprzedzeni o kontroli, nie zamierzają czekać z założonymi rękoma. Wkrótce do sądu i prokuratury ma trafić pozew zbiorowy przeciwko Miastu Białystok.

Przedsiębiorcy obawiają się, że po karach nałożonych na nich przez spółkę „Lech”, odpowiedzialną za gospodarkę śmieciową, część z nich może czekać widmo bankructwa i zamknięcie działalności gospodarczej w ogóle. Opłaty za odbiór odpadów naliczane za trzy lata wstecz są dla większości z nich zupełnie poza możliwościami finansowymi. W niektórych przypadkach sięgają one znacznie powyżej 100 tys. złotych. W przypadku mniejszych podmiotów, to kwoty rzędu kilkudziesięciu tysięcy.

Kontrole i naliczanie opłat za trzy lata wstecz jest związane z tym, że spółka „Lech” dopiero teraz zorientowała się, że nie wpływają jej pieniądze z tytułu odbioru śmieci. Zresztą, jak mówią sami przedsiębiorcy z branży gastronomicznej i hotelarskiej, winę za to ponosi miejska spółka, której pracownicy sami polecali zawierać umowy z firmami komercyjnymi. Od trzech lat znaczna liczba przedsiębiorców płaci za wywóz odpadów prywatnym podmiotom, a nie według regulaminu i opłat określonych w ustawie śmieciowej, jak i uchwale Rady Miasta.

Wiemy już, że teraz Lech się wypiera, że ktokolwiek takich informacji udzielał. Ale my sami byśmy na to nie wpadli i to wszyscy naraz. Powiedziano nam, żebyśmy podpisali umowy z tymi firmami, które do tej pory zabierały śmieci i tak właśnie zrobiliśmy. Nikt później nie mówił, że już możemy ponownie umowy rozwiązać. Tym bardziej, że nie mamy podstawionych przez miasto pojemników. Cały czas, od trzech lat używamy pojemników firmy, która zabiera od nas śmieci – mówi nam już kilkanaście dni temu jeden z białostockich przedsiębiorców z branży gastronomicznej.

Spółka „Lech” oczywiście nie ma sobie nic do zarzucenia. Pracownicy bronią się, że nigdy takich informacji nie udzielali. Owszem była mowa o tym, żeby w czasie, kiedy był problem z odbiorem śmieci na początku lipca 2013 roku, zawiązywać umowy z prywatnymi odbiorcami, ale na koszt Miasta Białystok. I tylko na krótki czas. Później przedsiębiorcy mieli płacić już normalnie, czyli według stawek określonych regulaminem przyjętym przez Radę Miasta. Przedsiębiorcy w tym czasie i to wszyscy zgodnie twierdzą, że informacje zarówno od spółki jak i pracowników urzędu miejskiego w Białymstoku, były zupełnie inne.

Nie mogło być takiej sytuacji, ponieważ wszyscy pracownicy instruowali, że wszystkie odpady muszą być odbierane przez gminę Białystok. Było można zawrzeć umowy z podmiotami komercyjnymi, ale na koszt gminy Białystok. Przypomnę jeszcze, że mieli państwo pouczenie w deklaracjach, które musieliście wypełnić – argumentowała Aneta Dorosz ze spółki Lech.



Sprawa ma drugie dno, które jest poważne, a nawet bardzo poważne. Po pierwsze opłaty za śmieci to nie zwykłe opłaty – to podatki. I jeśli zarówno spółka jak i urzędnicy miejscy nie widzieli, że od trzech lat do miejskiej kasy nie wpływają podatki i to w dość znacznej wysokości, to stawia to poważny znak zapytania nad wykonaniem budżetu miasta i to za ostatnie trzy lata. Większa część branży gastronomicznej i hotelarskiej w Białymstoku przecież nie uiszczała należnych podatków i nikt się do tej pory nawet o to nie upominał. Sprawą ma się zająć teraz rzecznik dyscypliny finansów publicznych. Przynajmniej z takim wnioskiem wystąpiła Komisja Zagospodarowania Przestrzennego i Ochrony Środowiska ponad dwa tygodnie temu.

Jestem zbulwersowany postawą Prezydenta i podległych mu urzędników. Przedsiębiorcy nie są w tej sytuacji niczemu winni, natomiast przedstawiona przez nich wersja wydarzeń ujawniła bałagan w Urzędzie oraz z spółce Lech. To z winy tych ostatnich przedsiębiorcy zostali wprowadzeni w błąd. Uważam, że kary powinny zostać umorzone i z takim wnioskiem zwróciliśmy się do Prezydenta na Komisji Zagospodarowania Przestrzennego i Ochrony Środowiska. Prezydent nie będzie łatał dziur w budżecie kosztem przedsiębiorców, których sam wpędził w śmieciową pułapkę – komentuje naszej redakcji szef Komisji, radny Konrad Zieleniecki.

Aby sprawa znalazła się na biurku Rzecznika Dyscypliny Finansów Publicznych musi zostać przedłożona pod głosowanie wszystkim radnym. I jeśli wniosek zostanie przyjęty, wówczas w tej sprawie zabierze głos najważniejsza instytucja w Polsce zajmująca się przestrzeganiem prawa w zakresie pieniędzy publicznych.

Kolejna sprawa, która ma swoje drugie dno, to fakt, że od trzech lat Spółka „Lech” nie kontrolowała w zasadzie kto i skąd przywozi śmieci. Gdyby kontrolowała, wiedziałaby, że odpady odbierane od tych, którzy za to teoretycznie nie płacili, lądują na wysypiskach i w sortowni, należących do Miasta Białystok. Przez trzy lata bowiem różne firmy odbierające odpady przywozić musiały śmieci od podmiotów gospodarczych na wysypiska nadzorowane przez „Lecha”, co oznacza, że tak samo mogły przywozić śmieci nawet z innych gmin czy podmiotów gospodarczych spoza miasta. W tym czasie nikt nie zwrócił uwagi, że przywożone odpady pochodzą spoza systemu gospodarki śmieciowej obowiązującej w naszym mieście. I tak się działo, mimo, że rzecznik prasowy spółki „Lech” jeszcze niedawno wyjaśniał sam, że odbiór odpadów powinien się odbywać wyłącznie na podstawie wnoszonych opłat i w oparciu o złożone deklaracje.

Odpady komunalne mogą być odbierane wyłącznie w ramach opłaty wnoszonej do budżetu gminy, zgodnie ze złożoną wcześniej deklaracją, o czym mieszkańcy byli wielokrotnie informowani. Każde inne postępowanie jest niezgodne z obowiązującą Ustawą o utrzymaniu czystości i porządku w gminach. Działania PUHP Lech mają na celu zgodne z prawem działanie systemu gospodarki odpadami komunalnymi co jest w interesie całej społeczności Białegostoku, która poniosłaby koszty występowania takiego zjawiska – mówi Zbigniew Gołębiewski Specjalista ds. Komunikacji Spółki Lech.

Teraz przedsiębiorcy szykują pozew zbiorowy przeciwko Miastu Białystok i spółce „Lech”. Nie godzą się na takie traktowanie i naliczanie opłat za trzy lata, kiedy urzędnicy sami nie dopilnowali porządku we własnym zakresie. Nie zgadzają się również na to, żeby to przedsiębiorcy ponosili konsekwencje niedopatrzenia urzędników. Z naszych informacji wynika, że zaskarżona także będzie uchwała Rady Miasta, w której określony został regulamin odbioru śmieci, a zwłaszcza ich ilość.

Do tej pory zapełnialiśmy dwa kontenery po 1000 litrów. A państwo ze swoimi wskaźnikami każecie mi zapełnić cztery kontenery po 10 tysięcy litrów. Kiedy mówiłam, że nie mam tyle śmieci, żeby te pojemniki wypełnić, urzędnicy mi powiedzieli, że to mój problem – wyjaśniała niedawno Izabela Skłodowska z lokalu Santana.

Rozumiem jakieś tam regulaminy, bo one muszą być. Ale nie zgadzam się, żeby takimi regulaminami zmuszać mnie do produkowania śmieci, których nie mam i nie jestem w stanie wytworzyć. Ale przede wszystkim nie zgadzam się, żeby płacić, za to czego nie mam i nie jestem w stanie wyprodukować – mówi teraz naszej redakcji jedna z właścicielek lokalu gastronomicznego, która zdecydowała się przystąpić do pozwu zbiorowego.

To jest skandal, co tu się dzieje. Cały ten system od początku działał źle i był niewydolny. Nie ma zgody na to, żeby płacić teraz za indolencję urzędników czy radnych, którzy sobie z tym nie poradzili. Bardzo dobrze, że taki pozew będzie złożony i liczę, że i sąd, i prokuratura przyjrzą się temu bardzo uważnie – skomentował inny z właścicieli z branży gastronomicznej.

Niezależnie od tego, czym się sprawa zakończy, z pewnością mamy tu do czynienia z naruszeniem dyscypliny finansów publicznych. Skoro od trzech lat nie wpływały należne podatki z tytułu opłat za śmieci i nikt do tej pory tego nie zauważył, osoby odpowiedzialne za ten stan rzeczy powinny ponieść konsekwencje służbowe, ale także i karne.

Dziś wydaje się, że Spółka Lech idzie po najłatwiejszej linii – czyli ściągania opłat za wywóz śmieci od przedsiębiorców, którzy przecież od trzech lat płacą za wywóz śmieci. Tyle, że poza systemem, czego nikt przez te trzy lata nie widział. Wkrótce to postępowanie i sprawę związaną z całościowym wykonaniem ustawy śmieciowej w naszym mieście, sprawdzi jeszcze prokuratura i sąd.

(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: Flickr.com/ antoskabar)
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo fakty.bialystok.pl




Reklama
Wróć do