Reklama

Przejścia podziemne tak - ale nie w centrach miast

28/11/2016 15:37

Przejście podziemnie w centrum miasta to nie jest najlepszy pomysł. Mówili o tym kilka dni temu na antenie Polskiego Radia Białystok goście audycji Andrzeja Bajguza. Podkreślali, że miejsce pieszych jest na powierzchni, a nie pod ziemią. Wskazywali także na potrzebę podnoszenia jakości przestrzeni publicznej w Białymstoku.

Cała audycja dotyczyła zagospodarowania przestrzennego Białegostoku, naszej przestrzeni publicznej oraz tego, jaki wpływ na jej wygląd mają sami mieszkańcy. Bowiem od wielu lat kształtowanie planów miejscowych, ale zwłaszcza inwestycji w mieście, odbywa się pod dyktando pomysłów prezydenta oraz jego urzędników. Rzadko kto do tej pory pytał mieszkańców czy potrzebujemy na przykład betonowego Rynku Kościuszki, przejścia podziemnego albo i nawet centrum przesiadkowego. Inwestycje po prostu zostały zrealizowane.

Od początku wiele osób próbowało przekonywać władze miasta, że budowa przejścia podziemnego w ścisłym centrum Białegostoku nie musi być dobrym pomysłem. Inni w tym czasie wskazywali na bezpieczeństwo pieszych, którym pod ziemią przecież nie będzie groziło potrącenie przez samochód. I wiele w tym prawdy, bo faktycznie – na skrzyżowaniu Sienkiewicza z Piłsudskiego wypadków jest o wiele mniej niż przed budową miejskiego „bunkierka”. Niemniej, przejście podziemne na swoje ciemniejsze strony.

Przejścia podziemne zwiększają czynniki kryminogenne, stwarzają zagrożenie, powodują, że ludzie nie czują się w nich pewnie. I w całej Europie od tego rodzaju instalacji się odchodzi na rzecz ruchu pieszego tam, gdzie jest jego miejsce, czyli na powierzchni – mówił Piotr Kempisty ze Stowarzyszenia Przestrzeń Publiczna.

Przejścia podziemne nie są najlepszym rozwiązaniem, głównie w przestrzeniach, gdzie piesi się poruszają – to już słowa urzędniczki białostockiego magistratu Agnieszki Rzosińskiej, szefowej miejskich urbanistów.

Szkoda, że nikt nie pomyślał o negatywnych aspektach przejść podziemnych zanim je w Białymstoku wybudowano. O ile jeszcze przejście na Andersa ma sens, z uwagi na znikomy ruch pieszy i wzmożony ruch pojazdów samochodowych w tej części miasta, o tyle już przejście na Sienkiewicza i Piłsudskiego raczej nie powinno w ogóle powstać. Tam piesi powinni mieć pierwszeństwo przed wszystkimi, następnie rowerzyści, transport publiczny, a dopiero na samym końcu samochody. W Białymstoku kompletnie odwrócono do góry nogami te relacje. Zaś w innych miastach Polski, gdzie podobne przejścia funkcjonowały w centrach miast, zaczęto je zasypywać.

Chodzi o nastawienie projakościowe, czyli poprawę jakości życia. I środki do tego prowadzące, czyli podnoszenie jakości przestrzeni, w tym przestrzeni publicznej, bo to ma służyć podnoszeniu dobrostanu mieszkańców. Czyli tworzenia dobrych warunków do życia, integracji społecznej, tworzenia warunków do rozwijania kontaktów społecznych, spotkań w przestrzeni miasta, no i takiego pozytywnego korzystania z przestrzeni miasta – mówił prof. Bartosz Czarnecki z Wydziału Architektury Politechniki Białostockiej.

Najprawdopodobniej za kilka lub kilkanaście lat nasze przejście podziemne w centrum miasta, które kosztowało ogromne miliony złotych, zostanie zasypane na wzór i podobieństwo innych przejść w dużych miastach Polski lub Europy. Stąd warto by było w przypadku kolejnych inwestycji zastanowić się, czy nie warto zapytać mieszkańców, albo specjalistów o tego rodzaju pomysły. Prawdziwego dialogu z mieszkańcami wciąż niestety w Białymstoku brakuje.

(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: BI-Foto)

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo fakty.bialystok.pl




Reklama
Wróć do