
Prezydent Białegostoku Tadeusz Truskolaski wraz z radnymi Koalicji Obywatelskiej dopięli swego. W czwartek, 23 lutego 2023 r., podczas nadzwyczajnej sesji rady miasta przyjęty został projekt uchwały dotyczący podwyżki cen biletów za przejazdy autobusami Białostockiej Komunikacji Miejskiej. I to tylko jednym głosem, ponieważ nieobecny był Konrad Zieleniecki z klubu PiS (w razie remisu uchwała by nie przeszła). Podczas wystąpień poszczególnych radnych doszło do kilku utarczek słownych. A wystąpienia przedstawicieli magistratu można skwitować w ten sposób: "bilety muszą podrożeć, to wina rządu".
Czwartkowa sesja zwołana została w trybie nadzwyczajnym, na wniosek prezydenta Tadeusza Truskolaskiego, a temat był jeden: "Rozpatrzenie projektu uchwały w sprawie ustalenia cen za usługi przewozowe publicznego transportu zbiorowego białostockiej komunikacji miejskiej".
Jeszcze zanim doszło do przyjęcia porządku obrad, dyskusji i właściwych wystąpień, Henryk Dębowski, przewodniczący klubu Prawa i Sprawiedliwości w białostockiej radzie miasta, zaapelował, by spotkanie przełożyć na poniedziałek.
Żeby sesja dotycząca tak ważnej sprawy, jaką jest podwyżka biletów komunikacji miejskiej dla mieszkańców Białegostoku, odbyła się w normalnym trybie, a nie nadzwyczajnym. Wnioskuję, byśmy jeszcze spotkali się na odpowiedniej komisji - budżetu i finansów - i te podwyżki jeszcze przedyskutowali, zbadali sytuację spółek komunikacyjnych. Bo nam, radnym, ta sytuacja nie jest przedstawiana. Chcielibyśmy odwiedzić każdą ze spółek, zweryfikować, zobaczyć, jak to wygląda, czemu są (proponowane - przyp. red.) takie ceny biletów, a nie inne, co na to wszystko się składa. Dziś nie wiemy, za czym głosujemy, a wy po prostu chcecie tę podwyżkę przepchać kolanem - zwrócił się do radnych KO.
Dodał, że w zeszłym roku były podwyżki cen biletów w Olsztynie czy Lublinie i w tym z pierwszych miast ceny są na takim poziomie, jakie w Białymstoku obecnie. Podkreślił, że proponowana podwyżka nie jest uzasadniona.
Po pięciominutowej przerwie doszło do głosowania - sesja nie zostaje przełożona, wniosek odrzucono głosami radnych KO, Maciej Biernacki i Tomasz Kalinowski z partii Tomasza Hołowni Polska 2050 wstrzymali się.
Projekt uchwały przedstawił Zbigniew Nikitorowicz, zastępca prezydenta miasta. Sam Truskolaski był nieobecny, co później wyjaśniono przebywaniem na urlopie wypoczynkowym.
Albo uda nam się uchwalić te podwyżki, albo trzeba będzie radykalnie ograniczać komunikację miejską w Białymstoku, a co za tym idzie - zwalniać też pracowników spółek komunikacyjnych, kierowców, mechaników i obsługę techniczną, również pracowników biurowych - mówił Nikitorowicz.
Przypomniał, że podwyżki były w 2008, 2012, a ostatnia w 2020 roku, co zbiegło się z wybuchem pandemii koronawirusa. Uzasadniał, że w ostatnich trzech latach wystąpił kilkunasto-, a nawet kilkudziesięcioprocentowy wzrost poszczególnych składników kosztów, jakie wpływają na funkcjonowanie komunikacji miejskiej. Wspomniał o dynamicznym wzroście inflacji, drogim paliwie, wzroście kosztów ogumienia, części zamiennych, wynagrodzeń.
Jako kolejny czynnik wskazał spadek dochodów miasta z podatku PIT, na przestrzeni ostatnich lat 500 mln zł, wynikający ze zmian podatkowych, wprowadzonych przez rząd. Stwierdził, że nie ma z czego dopłacać, brakuje odpowiedniej rekompensaty dochodów utraconych przez samorządy.
Zastępca prezydenta dodał, że wymienione czynniki nie są zależne od władz miasta, ani zarządów spółek komunikacyjnych, a spowodowane są polityką rządu i wojną na Ukrainie. Mówił też o tym, że wpływy z biletów bardzo spadły w czasie pandemii. Podkreślił, że roczny deficyt komunikacji miejskiej w Białymstoku wynosi 100 mln zł, na który składają się wszyscy mieszkańcy Białegostoku w podatkach.
Zdaniem Nikitorowicza podwyżka cen biletów nie jest niczym nadzwyczajnym. Bogusław Prokop, szef Białostockiej Komunikacji Miejskiej, tłumaczył, że wzrost cen wynosi około 30 proc., jest coraz mniej stałych pasażerów i komunikację jest coraz trudniej organizować.
Maciej Biernacki zwrócił uwagę, że odpływ pasażerów pokazuje, iż jesteśmy w totalnym odwrocie, jeżeli chodzi o komunikację. Stwierdził, że obecnie, korzystając z coraz popularniejszych aplikacji taksówkowych, za kilkanaście złotych z centrum można dojechać właściwie do każdego miejsca w mieście.
Jeżeli podniesiemy ceny biletów, to komunikacja miejska stanie się jeszcze mniej rynkowo atrakcyjna. Wystarczy, że dogadam się z dwiema osobami i pojedziemy sobie taksówką - przekonywał.
Komunikacja miejska zamiast się rozwijać, de facto się zwija - skwitował radny Henryk Dębowski.
Dębowski podniósł, że przybywa samochodów, mieszkańcy wybierają transport prywatny i za chwilę się okaże, że taniej będzie kilku osobom jechać autem. Według niego kosztów należy szukać w funkcjonowaniu trzech spółek komunikacji miejskiej, a nie podwyższać opłaty za bilety.
Radni PiS przekonywali jeszcze, że zamiast sięgać coraz głębiej do kieszeni mieszkańców, lepiej pomyśleć o sposobach naprawy systemu komunikacji miejskiej. Zwracano też uwagę, że brakuje pomysłu na to, jak zachęcić mieszkańców do korzystania z autobusów, a promocja komunikacji miejskiej po prostu kuleje.
Przedstawiciele klubu PiS podkreślali ponadto, że nie jest normalne, by zwoływać sesję w tak szybkim tempie, w trybie nadzwyczajnym.
Projekt uchwały do zaopiniowania do związków zawodowych był wysłany 12 stycznia. Nie było przez ten miesiąc możliwości zorganizowania spokojnej dyskusji, tylko nagle ciach, przed sesją lutową wniosek o sesję nadzwyczajną? - dopytywał Paweł Myszkowski. - To nie jest poważne traktowanie.
Obrady trwały ok. 2,5 godziny. Właściwie poza tym, co powyżej napisaliśmy, trudno znaleźć cokolwiek, co wniosłoby jakąś wartość dodaną do wczorajszej dyskusji. Nie zabrakło przy tym wzajemnych docinek między przedstawicielami przeciwnych sobie obozów.
Warte odnotowania jest złożenie poprawki przez Tomasza Kalinowskiego, który zaproponował wraz z Maciejem Biernackim obcięcie podwyżek o połowę. Ta jednak w głosowaniu została odrzucona.
Oczywiście proponowana w projekcie uchwały podwyżka cen biletów została przegłosowana.
Oto, ile będą płacili pasażerowie. Skupiamy się na I strefie, czyli terenie Białegostoku i biletach normalnych (ulgowe są o 50 proc. tańsze) - w nawiasach ceny obecne:
bilety jednorazowe
bilety wieloprzejazdowe
bilety okresowe imienne
bilety okresowe na okaziciela
Patrząc na ceny biletów okresowych, należy zwrócić uwagę na jeden z punktów w uchwale. "Dla biletów okresowych na okaziciela ustanawia się 50-procentową ulgę przysługującą wszystkim pasażerom i ustala się ceny maksymalne tych biletów z uwzględnieniem powyższej ulgi. Bilet na okaziciela nie wymaga dokumentowania uprawnień do ulgi.
Uchwała wejdzie w życie po upływie 14 dni od publikacji w Dzienniku Urzędowym Województwa Podlaskiego.
(Piotr Walczak)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie