O Hubercie Dylonie słyszał chyba każdy, kto bliżej interesował się tematem nieco bardziej ekstremalnej jazdy na motocyklu. Uważany za ojca Streetbike Freestyleu w Polsce zawodnik od lat zaskakuje fanów rosnącym poziomem swoich umiejętności. Na początku kariery próbowałeś swoich sił w motocrossie. Co sprawiło,że wybrałeś właśnie stunt? Raptowny: Kiedy zaczynałem jeździć, największym marzeniem każdego motocyklisty była umiejętność jazdy na jednym kole. Później, podczas pobytu w Anglii obejrzałem film „Las Vegas Extremes”. Dopiero po tej produkcji zacząłem trenować - głównie na ulicach. Z czasem przerodziło się to w sport. Dziś ćwiczę na zamkniętych obiektach i jest to o wiele lepsze rozwiązanie.
Wielu uważa cię za jednego z pionierów stuntu. Jak oceniasz ewolucję tej dyscypliny ? R: Widzę ogromy progres. Kilka dni temu startowałem w zawodach Plus Stunt Grand Prix 2013 w Bydgoszczy. Łącznie brało w nich 70 zawodników. Pojawili się nawet goście z Japonii i Brazylii. Zająłem 14 miejsce. Jak widać poprzeczka idzie w górę. Podobno nie masz litości dla motocykli. Na jakich maszynach jeździłeś do tej pory? R: Teraz bardziej dbam o sprzęt. Nie „zarzynam” go już tak maksymalnie jak kiedyś. Pierwsze było Kawasaki ZX 7. Jeździłem również Yamahą R1 z 1998 roku, a następną Hondą FireBlade 929. Później przyszła kolej na Suzuki GSX-R K7 750 i K5 750. Największy progres osiągnąłem na Kawasaki 636. W końcu przesiadłem się na BMW. Mam aktualnie 2 egzemplarze modelu F800r. Ostatnio zakupione BMW s1000rr. Planuję przystosować go do driftu i wyścigów na 1/4 mili. Chciałbym też pobić nim rekord jazdy na przednim kole. Streetbike Freestyle wiąże się z wieloma kontuzjami. Jesteś w stanie policzyć swoje? R: Było ich sporo. Jak widać mam wszystkie kończyny, jeżdżę i jakoś funkcjonuje. Nie jest tak źle. Jakich rad udzieliłbyś młodym, ludziom, którzy chcieli by rozpocząć przygodę ze stuntem? R: Podstawa to bezpieczne miejsce do treningów – najlepiej zamknięty plac. Równie ważny jest odpowiedni strój. Kiedyś nie przykładałem do tego wagi, przez co dzisiaj bardzo często coś mnie boli. Czasem dają o sobie znać stare kontuzje. Na swoim przykładzie dobrze widzę, że mając na sobie odpowiedni ubiór, po upadku mogę bez problemu wstać, otrzepać się i jechać dalej. Jakby nie patrzeć to dość ryzykowna dyscyplina. Jak do twojej pasji podchodzą najbliżsi? R: Jeżdżę na motocyklu od dziecka. Nie raz się wywracałem.. Myślę, że przez te kilka lat zdążyli się już się do tego przyzwyczaić. Kiedyś miałeś okazję brać udział w zawodach razem z grupą Bad Boyz Białystok. Pamiętasz reprezentantów Stolicy Podlasia? R: Bad Boyz kojarzy mi się głównie ze Spidim (przyp red. - jeden z członków białostockiego teamu). To naprawdę fajne czasy, które chyba już nigdy nie wrócą. Raczej nie wybierasz się na emeryturę. Jak wyglądają twoje najbliższe plany? R: Chciałbym pobić rekord w jeździe na przednim kole. Poza tym ciągle jeżdżę na spontanie.
Z Hubertem Dylonem "Raptownym" rozmawiał Karol Rutkowski.
Komentarze opinie