Znaleźć dziś jakiekolwiek wolne miejsce na zawieszenie bilbordu lub innej większej reklamy graniczy z cudem. Prawie wszystkie nośniki zostały już porezerwowane. Właściciele wielu z nich mówią, że będą ponownie dostępne dopiero w połowie listopada.
Wybory to złote żniwa dla wszystkich właścicieli nośników reklamowych. Płot, ściana, ogrodzenie na budowie – wszystko się nada. Już wiele miejsc zalały twarze różnych kandydatów, którzy uśmiechają się i zachęcają do oddania na nich głosu. Tymczasem nie wszyscy posprzątali po sobie po minionych wyborach. Jak widać w pejzażu miasta ciągle do głosowania na siebie zachęca Jacek Żalek.
Zgodnie z prawem wszelkie materiały wyborcze powinny zniknąć w ciągu miesiąca od dnia zakończenia wyborów. Ale są i tacy, którym udało się przetrwać na nośnikach reklamowych znacznie dłużej niż miesiąc. Reklama Jacka Żalka na budynku dawnego kina Pokój ciągle wisi. Choć należy zakładać, że za chwilę zniknie, bowiem pilnie potrzebne jest miejsce na reklamy kandydatów lub komitetów w nadchodzących wyborach samorządowych.
- Mi się to nie podoba. To zwykłe zaśmiecanie miasta. Takie duże plakaty zamiast zachęcać, to bardziej zniechęcają do głosowania na tych, co tam są. Przynajmniej na mnie to tak działa – mówi nam Piotr Czemierys.
- Wydawanie tylko niepotrzebnie pieniędzy. Potem sprzątania dużo, bo śmieci się walają po mieście. Ale w sumie wiadomo kto startuje. Może kogoś przekonuje taki plakat albo billboard. Mnie nie, bo każdy tylko ładnie wygląda z użyciem photoshopa – dzieli się z nami Michalina Dawidziuk.
Okazuje się, że o ile białostoczanie nie są przychylnie nastawieni do tego rodzaju prezentacji kandydatów, to mimo wszystko jest ono skuteczne. Rozpoznawalność, prezentacja nazwiska – potrafią czynić cuda nad urną. I nie mówimy tu o fałszowaniu wyników wyborów, ale o tym, że niezdecydowany wyborca niekiedy oddaje głos w ostatniej chwili na nazwisko kandydata, którego zapamiętał z plakatu lub ulotki.
- W poprzednich wyborach tak właśnie głosowałam, że chciałam na kogoś z PO, ale nie znałam nikogo w swoim okręgu. Zagłosowałam na kandydata, którego zapamiętałam z plakatu. Ładnie się uśmiechał – powiedziała nam Karolina Długosz.
Ale młoda kobieta już nie była w stanie powiedzieć, czy osoba, na którą oddała głos została radnym, czy nie. Dla znacznej części mieszkańców miasta, postaci na billboardach i plakatach są anonimowe. Niekiedy znają nazwiska z prasy, jednak nie potrafią ich rozpoznać na zdjęciu.
Wkrótce reklam wyborczych przybędzie jeszcze więcej. Na razie najbardziej widoczni są kandydaci na prezydenta miasta. Nieco mniej widać materiałów reklamowych poszczególnych kandydatów na radnych. Oby tylko wszyscy pamiętali, że należy je po sobie posprzątać, żeby nie myliły kolejnych głosujących już w innych wyborach.
Komentarze opinie