Reklama

Samorządowcy poszli na marsze aborcyjne lub je wspierali, a teraz martwią się o służbę zdrowia

25/11/2020 15:36

Hipokryzja powiedzieć, to w zasadzie nic nie powiedzieć wobec działań, jakie podjęli niedawno samorządowcy, włącznie z Tadeuszem Truskolaskim. Teraz martwią się o działanie służby zdrowia wobec zwiększającej się liczby zakażonych i chorych, choć niektórzy samorządowcy albo sami uczestniczyli w nielegalnych protestach, albo je popierali.

Od ponad dwóch tygodni w Polsce obowiązują obostrzenia sanitarne w związku z epidemią koronawirusa. Jednym z nich jest zakaz gromadzenia się powyżej 5 osób. Środowiska proaborcyjne i feministyczne w wielu miastach organizowały tak zwane spontaniczne spacery po ulicach polskich miast i w ich centrach, w których brały udział tysiące ludzi. W takim tłumie ciężko było zachować dystans społeczny, a przez specjalistów te zgromadzenia zostały określone jako bomba epidemiczna.

- Z wielkim niepokojem patrzę na te obrazki z polskich miast, kiedy to szczególnie młodzi ludzie tak licznie demonstrują – mówił wiceminister zdrowia Waldemar Kraska. – Człowiek przy człowieku, głowa przy głowie, skandowanie głośnych okrzyków, to są idealne warunki, by doszło do zakażenia. Maseczki na pewno w jakimś stopniu ograniczą transmisję wirusa, ale nie uchronią przed zakażeniem. Ja wiem, że jest demokracja, że możemy wyrażać swoje poglądy, ale to nie ten czas, byśmy na ulicach tak się tłumnie gromadzili. To może być bomba biologiczna – dodał.

Podobnego zdania byli też lekarze epidemiolodzy, których nie chciały posłuchać aborcjonistki, feministki i ci wszyscy, którzy dołączyli do protestów trwających na polskich ulicach przez wiele dni, choć przede wszystkim z udziałem nastolatków, dla których w większości to była zabawa i możliwość pokrzyczenia wulgaryzmów przy aplauzie dorosłych. Co więcej, na niektóre takie protesty dołączali prezydenci miast – jak miało to miejsce w Warszawie. W Białymstoku, Tadeusz Truskolaski, być może bojąc się zakażenia koronawirusem, ograniczył się do wydania oświadczenia, w którym bynajmniej nie zaapelował o pozostanie w domach i nie uczestniczenie w protestach, a ograniczył się jedynie w zasadzie do wyrazów oburzenia wobec wyroku Trybunału Konstytucyjnego.

Padły tam, co prawda, jeszcze słowa o zagrożeniu epidemicznym, ale o tym, żeby ludzie nie wychodzili na ulice, nie było ani słowa. A już kilka dni później wraz z innymi samorządowcami, którzy czynnie lub biernie popierali demonstracje uliczne, zaapelował do premiera Rzeczypospolitej Polskiej w sprawie podjęcia koniecznych działań w obszarze ochrony zdrowia. Dlatego między innymi powiedzieć hipokryzja, to w zasadzie nic nie powiedzieć. Z każdej strony ze środowiska służby zdrowia i osób odpowiedzialnych za bezpieczeństwo padały prośby i apele o nieuczestniczenie w protestach ulicznych, a przeniesienie ich do internetu.

Dlatego też we wtorek (3 listopada) samorządowcy zrzeszeni w Stowarzyszeniu Samorządy dla Polski oraz w Ruchu Wspólna Polska wzięli udział w spotkaniu z premierem RP Mateuszem Morawieckim. Przekazali mu swój apel o podjęcie natychmiastowych działań, które pozwolą zapewnić podstawowe potrzeby zdrowotne społeczeństwa. Władze samorządowe podejmują liczne działania w obszarach wsparcia służby zdrowia i służb sanitarnych. To jednak za mało. Niezbędne są rozwiązania systemowe na poziomie rządu. Bez nich nie uda się zatrzymać tej epidemii” – czytamy na stronie internetowej Miasta Białystok.

Z tym, że już od kilku dni w dużej mierze wśród zakażonych i chorych są także uczestnicy protestów z różnych miast. Najwięcej przybywa ich w miastach, w których odbywały się największe zgromadzenia, zupełnie nielegalne w świetle wprowadzonych przez rząd obostrzeń, które właśnie miały zatrzymać epidemię, ale przede wszystkim nie dopuścić do załamania systemu opieki zdrowotnej.

Samorządowcy mieli szansę i możliwości, aby zadziałać wcześniej, zachęcić ludzi do protestowania poprzez internet, poprzez wyrażenie swojego niezadowolenia choćby wywieszaniem haseł na swoich oknach czy balkonach. Ale nikomu na tym najwyraźniej nie zależało. Jak widać zależy dopiero po fakcie, aby znów móc udawać, że troszczą się o zdrowie mieszkańców, które mniej ich interesowało, kiedy można było powstrzymać liczbę zakażonych i chorych.

(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: DDB)

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo fakty.bialystok.pl




Reklama
Wróć do