Szarmancki i uprzejmy, nigdy nie komentuje nadwagi czy mankamentów urody – jeśli rozmawiasz z kimś takim przez internet, a na dodatek on ma jeszcze zdjęcie jak z magazynu mody, uważaj, bo może właśnie podrywa cię oszust.
Sieć daje ogromne możliwości. Bez problemu udaje się zdobywać i wymieniać informacje, oglądać ulubione clipy czy filmy oraz randkować. Z tym ostatnim trzeba jednak uważać, żeby nie skończyć z pustym kontem i zszarganymi nerwami. Kiedyś oszuści matrymonialni radzili sobie inaczej. W czasach, kiedy żył słynny Tulipan ogłoszenia drukowano w prasie. Mało kto wiedział, jak wygląda druga osoba. Dziś na portalach randkowych, a nawet zwykłych kontach społecznościowych większość osób zamieszcza zdjęcia, głównie własne. Zdarzają się jednak wyjątki.
Amant na kablu
Grażyna, która nie chce ujawniać pełnej tożsamości, poznała Pawła ponad dwa lata temu. Na swoim koncie na portalu randkowym miał galerię składającą się z czterech zdjęć. Na każdym z nich Paweł wyglądał jak milion dolarów. Ona, jak mówi o sobie, była raczej szarą myszką i szukała kogoś, kto nie będzie taki jak jej pierwszy mąż. Napisała do niego nie licząc nawet, że się odezwie. Ku jej zaskoczeniu odpisał szybko i tak zaczęły się rozmowy mailowe, później telefoniczne, w końcu spotkanie w tak zwanym realu.
- Na żywo wyglądał nieco starzej, był mniej zadbany, ale mówił, że jest zmęczony po pracy. Miał wiele obowiązków, bo prowadził z ojcem firmę stawiającą ogrodzenia w wielu miastach Polski. Szkoda, że nie sprawdziłam wówczas w internecie czy taka firma w ogóle istnieje. Ale wydawał się wiarygodny, był szarmancki i nie przeszkadzało mu, że mam chorą córeczkę, choć on sam był kawalerem. Świetnie się z nią bawił i mówił, że to jedno dziecko nam na razie wystarczy. Zakochałam się nawet nie wiem kiedy – mówi nam ze łzami w oczach.
Czar prysł
I pewnie byłoby tak sielankowo gdyby nie fakt, że któregoś dnia poprosił Grażynę o pożyczkę. Firma miała dostać nowe zlecenie, a że mieli już dość spory kredyt w banku, Paweł obawiał się, że drugiego nie dostanie.
- Jak głupia się zgodziłam wziąć ten kredyt, przesłałam mu pieniądze na konto, bo i tak mieliśmy się pobrać. Wówczas Paweł zniknął. Przestał odbierać telefony, wcześniej zniknęło jego konto z portalu. Zrozumiałam, że zostałam oszukana. Jednak po jakimś czasie odezwał się do mnie i tłumaczył, że musiał wyjechać nagle po materiały i w sprawach biznesowych. Powiedział, że niebawem odda mi całą pożyczkę i nawet spłacił sam kilka rat. Ale po kilku miesiącach znów poprosił o pożyczkę. Miałam opory i powiedziałam, że chcę w końcu poznać jego rodzinę, skoro mamy się pobrać. Powiedział, że sam ich przywiezie do mojego mieszkania. Pojechał, ale zostawił telefon przez nieuwagę. Kiedy przeczytałam sms-y i zobaczyłam maile do innych kobiet, nie mogłam uwierzyć. Dobrze, że nie zdecydowałam się na ponowny kredyt. Miał w telefonie masę kobiet, z którymi pisał. Dowiedziałam się też, że ma różne konta na innych portalach randkowych, używa różnych imion. Strasznie to przeżyłam.
Jak powiedziała nam Grażyna, nie powiadamiała policji o oszuście. Było jej po prostu wstyd. Pożyczka nie była wielka, więc pomału ją spłaciła. Niemniej do dziś nie potrafi się pozbierać po tym, co ją spotkało. Nie szuka już nikogo w internecie.
Komentarze opinie