Reklama

Spotkania konsultacyjne – poprawa wizerunku czy faktyczne konsultacje?

20/11/2015 08:12


Tuż po ostatniej sesji Rady Miasta Białegostoku opisaliśmy przypadek przebudowy ulicy Ciołkowskiego w Białymstoku. Prezydent podczas posiedzenia miał radnym i mieszkańcom udzielić informacji na temat koncepcji planowanej przebudowy ulicy. I chociaż takie informacje padły, dalej nic nie wiadomo. Za to jeszcze przed sesją prezydent spotkał się z tymi samymi mieszkańcami, aby obwieścić im dobre nowiny. Co jest prawdą?

Od jakiegoś czasu na stronach internetowych urzędu miejskiego możemy poczytać, że prezydent Białegostoku spotyka się z mieszkańcami poszczególnych osiedli, rozmawia z nimi i konsultuje pomysły przebudowy lub modernizacji poszczególnych ulic lub dzielnic. Takie spotkania mieszkańcy sobie chwalą. Od wielu lat po raz pierwszy władza zasięga języka oraz opinii tych, którzy będą korzystali z rozwiązań drogowych lub inwestycyjnych w swoich okolicach. Do tego roku nikt właściwie o takie rzeczy nie pytał. A na pewno nie w taki sposób, jak obecnie.

Niemniej jednak po sprawie z ulicą Ciołkowskiego można mieć wątpliwości czy aby na pewno tego rodzaju spotkania będą wiążące w przyszłości i nie ulegną raptem zmianom w pomieszczeniach urzędu miejskiego. Głównie dlatego, że mieszkańcy tej części naszego miasta usłyszeli podczas spotkania dokładnie to, czego oczekiwali. Przede wszystkim dowiedzieli się, że nikt nie będzie wywłaszczał ich z własnych nieruchomości, droga serwisowa miałaby zostać odsunięta od posesji na około 6 m i ocaleć ma niemal 130 drzew.

Ta koncepcja nam dość odpowiada. Najbardziej nam chodziło o to, żeby nikt nie ustawiał tu ekranów i nie robił drogi serwisowej pod samymi drzwiami. Nie wiem tylko po co w ogóle przebudować ulicę, kiedy niedaleko będzie budowana obwodnica. Prezydent Poliński mówił sam o tym na posiedzeniu rady miejskiej. Ale powiedział coś jeszcze co nas martwi. Bo te wszystkie ustalenia i ta koncepcja może ulec zmianie. To po co to konsultować, skoro będą zmiany? Może chodziło o to, żeby namieszać ludziom w głowach, że będzie dobrze, a i tak zrobią swoje – mówi Janusz, jeden z zainteresowanych mieszkańców osiedla Dojlidy.

Było nas trochę na tym spotkaniu. Przebiegało w miłej atmosferze i gdyby to, co zostało ustalone zostało właśnie w takim kształcie, źle by nie było. Tu z sąsiadami rozmawialiśmy, że może być różnie. Bo już kilka dni u nas, po tym spotkaniu z prezydentem, dla radnych było mówione, że to nic pewnego – dodaje Zbigniew, także mieszkaniec z Ciołkowskiego.

I faktycznie mieszkańcy mogą mieć powody do obaw. Z mównicy padło wiele słów. Zastępca prezydenta Adam Poliński bardzo długo mówił o tym, co i jak będzie przebudowywane. Jednak na koniec stwierdził, że jest to tylko koncepcja, która może ulec zmianie. Jak? Tego zupełnie dziś nie wiadomo. Prawdopodobnie dopiero w grudniu okaże się jak mogłaby wyglądać okolica i czy mieszkańcy faktycznie unikną budowy ekranów akustycznych, przed którymi bronią się rękoma i nogami.

Tymczasem warto wspomnieć, że na stronach internetowych urzędu miejskiego, zaraz po spacerze konsultacyjnym, pojawiła się informacja z jego przebiegu. Wygląda na to, że wszystko poszło wprost perfekcyjnie. Mieszkańcy wzięli udział, zostali wysłuchani i najwyraźniej realizacja inwestycji będzie przebiegała według ich oczekiwań. Na dodatek czytamy, że „Przy realizacji tak ważnych dla Miasta inwestycji niezbędny jest głos białostoczan. Dlatego też już w 2014 roku odbywały się pierwsze spotkania z mieszkańcami okolic ul. Ciołkowskiego. To wtedy zgłaszali oni wnioski i uwagi do pierwotnej koncepcji przebudowy ulicy”. Ale to czy te wnioski zostały wzięte pod uwagę to już inna sprawa. Jedna z mieszkanek jest zniesmaczona tym, że urzędnicy mydlą ludziom oczy. Twierdzi, że uwagi nie zostały uwzględnione.

Myśmy nie chcieli ekranów akustycznych i w ogóle wielu z nas mówiło, że nie ma potrzeby budowania takiej szerokiej ulicy. I co? Mieszkam w getcie, mam hałas gorszy niż był i na dodatek nie ma już komu się na to wszystko poskarżyć. Tak się nie powinno robić. Jeśli coś się ustala z mieszkańcami, to po to, żeby zrobić tak, jak prosimy. Inaczej to jest zawracanie gitary i oszukiwanie ludzi – twierdzi Danuta.

Zaraz po publikacji naszego artykułu na naszym redakcyjnym fanpage pojawił się wpis z profilu Wschodzący Białystok, w którym poinformowano nas o spotkaniu konsultacyjnym, o którym wiedzieliśmy jeszcze przed sesją Rady Miasta. Niemniej to na sesji ten sam zastępca prezydenta, który konsultował koncepcje przebudowy ulicy z mieszkańcami, już nie mówił o przyjęciu w całości ich pomysłów.

To jest tylko wstępna koncepcja projektowa. Posłuży do opracowania tej właściwej. Wszystko jeszcze może wyglądać zupełnie inaczej. Dziś trudno powiedzieć jak faktycznie będzie wyglądała przebudowa tej części trasy – dokładnie tak mówił tego dnia Adam Poliński, zastępca prezydenta Białegostoku.

„(…) Podczas ponad 3-godzinnego spotkania przedstawione zostały zmiany w koncepcji, uwzględniające uwagi mieszkańców. Usłyszeliśmy także rozbieżne opinie co do np. ekranów akustycznych. I prezydent Adam Poliński i urzędnicy byli do dyspozycji mieszkańców tak długo jak Ci mieli pytania. Ciekawość wielu osób udało nam się zaspokoić. (Może dla tego na sesję przyszli nieliczni). Co do zasadności budowy tej części ulicy Ciołkowskiego a w przyszłości także tzw. Trasy Niepodległości to zależy nam na tym, aby ruch samochodowy wyprowadzić z centrum miasta, aby białostoczanie poruszając się pomiędzy osiedlami wybierali tzw. "obwodnice miejskie". Liczymy na to, że budowa drogi S-19 wyprowadzi z naszych ulic ruch tranzytowy a drogi te będą służyły przede wszystkim mieszkańcom naszego miasta. Dzięki temu pomimo ciągle przybywających aut Białystok dalej będzie mógł się szczycić jednymi z najmniej zakorkowanych ulic” – czytamy we wpisie Wschodzącego Białegostoku na naszym redakcyjnym fanage.

Z tego miejsca jednak wypada powiedzieć urzędnikom, którzy obsługują miejskie nośniki internetowe, że fakt iż na posiedzenie Rad Miasta przybyło niewielu mieszkańców, to nie jest efekt zadowolenia z konsultacji. Nam bez żadnego problemu udało się ustalić, że po pierwsze sesja odbywała się w dzień roboczy i na dodatek w godzinach pracy. Poza tym na sesję przyszli przedstawiciele mieszkańców, także tych, którzy musieli być tego dnia i o tej godzinie w swoich miejscach pracy. Takie informacje przekazali nam sami mieszkańcy jeszcze na długo przed październikową sesją. Zresztą ten wpis dość szybko został skomentowany przez przedstawicieli dalszej części miasta, mianowicie z Dojlid. Tam konsultacje trwają już praktycznie dwa lata i porozumienia jakoś szczególnie nie widać.

Do niedawna uzasadnialiście to betonowanie z zupełnie inny sposób, mianowicie "ciągłością planistyczną" i koniecznością prowadzenia ruchu tranzytowego. Mamy to na piśmie. A więc teraz budujecie autostrady dla przyszłych pokoleń mieszkańców (nie dla obecnych przecież – ci waszego betonu nie chcą). Bo przyszłe pokolenia będą poruszały się większą liczbą samochodów, tak? W miastach zarządzanych przez ludzi inteligentnych liczba samochodów spada. Przykładem niech będzie Berlin, w którym gęstość samochodów od lat konsekwentnie spada, a obecnie wynosi 289 samochodów na 1000 mieszkańców. Samorząd tamtejszy od dawna inwestuje w dogodny i godny transport publiczny i indywidualny nie zmechanizowany. Mimo (zaliczanych teraz do grzechów przeszłości) wielu szerokich dróg i "obwodnic miejskich" wygodniej jest korzystać z dobrze opracowanego transportu zbiorowego. Za kilka lat liczba samochodów na 1000 Berlińczyków spadnie poniżej 200. W Białymstoku jest ich teraz 355. W końcu i my doczekamy się samorządu z olejem w głowie i również u nas liczba samochodów zacznie spadać. A wasz beton, co z nim? Z przedstawionej przez was kalkulacji (14,3% środków własnych) wynika, że przyszłe pokolenia to nawet nie będą miały za co zamiatać tych setek hektarów pustych autostrad” – komentuje profil Ręce Precz od Dojlid.

Stad zastanawiać się można czy aby na pewno te wszystkie spotkania konsultacyjne nie mają tak naprawdę na celu wyłącznie poprawy wizerunku prezydenta i magistratu? Czy mają sens, skoro widać jak na dłoni, że coś tu się nie zgadza i do siebie nie pasuje? Inna sprawa, że jak zawsze w tego rodzaju sytuacjach padają liczby i kwoty dofinansowania ze środków unijnych. Te liczby na wielu już przestały robić jakiekolwiek wrażenie.

Gdyby urzędnicy jeszcze się nie zorientowali, dziś coraz więcej osób zwraca jednak uwagę na realne potrzeby wydawania choćby 5 zł bez względu na wielkość dofinansowania. W przypadku inwestycji na Ciołkowskiego – pytaniem zasadniczym jest realna potrzeba budowy tej drogi. Skoro nieopodal ma przebiegać prawdziwa obwodnica miasta, po co wydawać ze środków miejskich choćby 100 zł? Chyba tylko po to, aby obwodnicą śródmiejską dojechać do obwodnicy miejskiej.

(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: BI-Foto)
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo fakty.bialystok.pl




Reklama
Wróć do