Jeszcze nie nastał koniec czarnych chmur nad białostockim stadionem miejskim. Prokuratura Okręgowa w Białymstoku ciągle prowadzi dochodzenie w sprawie możliwości bezpośredniego niebezpieczeństwa zdarzenia zagrażającego życiu lub zdrowiu wielu osób. W śledztwie planowane są kolejne czynności: ekspertyzy i przesłuchania świadków.
Nad budową Stadionu Miejskiego od samego początku ciąży fatum. Przypomnijmy: koszt obiektu ostatecznie okazał się droższy o prawie 100 procent (z planowanych w 2010 roku 156,1 mln złotych wydatki wzrosły do prawie 250 mln). Nie dość tego: stadion miał być gotowy w 2012 roku – ostatecznie został odebrany 9 października 2014 roku. Gdyby szukać współczesnego wzoru – jak nie realizować inwestycji – nasz obiekt byłby wzorcowy. I niestety nie zmieni tego fakt, że jest to obecnie jeden z najładniejszych stadionów w Polsce.
Czym zajmuje się prokuratura? W telegraficznym skrócie: są uzasadnione podejrzenia, że przy budowie nie wszystkie elementy zostały wykonane zgodnie z projektem. Wątpliwości są też do bezpieczeństwa samej konstrukcji stadionu, a konkretnie zadaszenia. Prokuratura ciągle prowadzi śledztwo w sprawie podejrzenia popełnienia przestępstwa, a nie przeciw konkretnej osobie (osobom).
Wątpliwości co do bezpieczeństwa na Stadionie Miejskim pojawiły się przy okazji sporu między pierwszym wykonawcą, a Miastem Białystok. Przypominamy, że tym pierwszym wykonawcą było konsorcjum Eiffage, z którym miasto zerwało umowę z powodu opóźnień. Po podpisaniu umowy z Hydrobudową Polska / OHL, czyli drugim wykonawcą, przedstawiciele wyrzuconej z budowy firmy przesłali informację do nadzoru budowalnego, że konstrukcja zadaszenia stadionu zagraża bezpieczeństwu.
Wprawdzie nie uchroniło to firmy Eiffage od zapłacenia odszkodowania dla miasta (magistrat wygrał prawomocnie w sądzie kwotę 101 mln zł), ale wątpliwości pozostały. Ponadto w trakcie postępowania wyszło na jaw, że zastosowano niewłaściwe konstrukcje stalowe, inne niż te, które były przewidziane w dokumentacji projektowej. W trakcie wyjaśniania sprawy wyszło również na światło dzienne, że są wątpliwości co do sposobu spawania słupów stadionowych oraz wagi elementów dachu, co w konsekwencji mogło doprowadzić do pęknięć i zawalania się dachu. Zastrzeżenia są też do jakości spoin elementów dachowych.
Poza badaniem ewentualnych błędów przy konstrukcji i wykonaniu stadionu, prokuratorzy zajmują się sprawą niedopełnienia obowiązków służbowych przez urzędników podległych miastu odpowiedzialnych za bezpośredni nadzór nad realizacją projektu.
Śledztwo wcale nie zmierza ku końcowi: prokuratura planuje kolejne czynności i trudno powiedzieć jak i kiedy zakończy swoją pracę.
(Adam Remy/ Foto: BI-Foto)
KOMENTARZ:
Stadion Miejski od początku swojego istnienia ma pecha. Ślimacząca się budowa, o 100 procent większa cena i teraz wątpliwości czy na pewno jest bezpiecznie – to jedna strona medalu. Druga – to finansowy aspekt tego przedsięwzięcia, a w zasadzie gigantyczna dziura budżetowa. Mimo zapowiedzi, wciąż brak sponsora tytularnego i związanych z tym pieniędzy. Pomieszczenia Stadionu wciąż pozostają puste i nie przynoszą ani pieniędzy, ani nie służą nikomu, poza urzędnikami. Ponadto, jeszcze teraz, ucieka na dodatek operator cateringowy i płynące od niego dochody.
No i trwa cicha wojna między głównym użytkownikiem stadionu – Jagiellonią Białystok i władzami spółki zarządzającej obiektem. Wojna, w której obie strony mają sporo na sumieniu i grają nieczysto, a w której tle są wkurzeni kibice. Prokuratura badająca ewentualne fuszerki i zaniedbania to dodatkowy element tego zamieszania. Sodoma i Gomora chciałoby się powiedzieć.
Wbrew pozorom sytuacji nie uzdrowi wywalenie na zbity łeb ani władz spółki Stadion Miejski, ani pracowników spółki. Geneza problemu leży gdzie indziej – w nastawieniu magistratu do miejskiej własności, jaką jest stadion. Prezydent uważa, że po powołaniu spółki, to co się dzieje na Słonecznej, to nie jest jego problem. Prezes spółki uważa, że jego głównym zadaniem jest działać zgodnie z prawem i umowami. Natomiast Jagiellonia uważa, że jako główny użytkownik, ma prawo do radosnego chaosu w korzystaniu ze stadionu na patencie "jakoś to będzie". Na koniec kibice uważają, że stadion ma służyć im, gdy chcą obejrzeć Jagiellonię. I sprawy mają być tak urządzone, żeby piłkarze mieli tam jak najlepsze warunki i wygrywali. A oni – kibice – mogli to oglądać, bo od tego ten stadion jest i po to budowano.
I w tym wszystkim tylko kibice mają rację – w końcu to oni – a wraz z nimi pozostali mieszkańcy miasta- za to zapłacili. I będą jeszcze długo płacić.
Komentarze opinie