Wystarczyło zadać kilka prostych pytań, na które przyszła nota bene mało zadowalająca odpowiedź, aby wyczytać z niej to, o czym nie tak łatwo jest mówić wprost. Ale przynajmniej wiadomo, że Wodociągi Białostockie wykupiły sobie luksusowe loże na stadionie miejskim. I na tym wcale nie koniec.
Być może proponowana podwyżka opłat za wodę nie jest duża. Ale w obliczu tego, że chce się podwyższyć mieszkańcom miasta takie opłaty, a zarząd spółki miejskiej ma zamiar świetnie się bawić za pieniądze podatników na obiekcie kierowanym przez inną spółką miejską, którą również utrzymują podatnicy – jest lekko mówiąc drażliwe. Tym bardziej, że Wodociągi Białostockie tłumaczą się naprawdę bardzo nieudolnie ze swoich działań w tym względzie. Smaczku dodaje fakt, że prezes Wodociągów Białostockich – Piotr Sokołowski – nie mógł lub nie chciał od razu odpowiedzieć radnemu Piotrowi Jankowskiemu, że spółka ma wykupione drogie loże na stadionie miejskim, tak zwane skyboksy. I dlatego, że odpowiedzi nie udzielił, dziś tak naprawdę wiadomo jest o wiele więcej. Podrążyliśmy temat nieco mocniej. A czym władze spółki wodociągowej tłumaczą luksusowe zabawy za pieniądze białostoczan?
„(…) Z jak najlepszej strony chcemy też zaprezentować się naszym kontrahentom oraz firmom, z którymi na dobrą współpracę liczymy. Stąd też zaproszenie na Stadion Miejski. Z okazji 125 lat Wodociągów Białostockich chcemy pokazać mieszkańcom, że jesteśmy istotnym elementem <>” – czytamy w oświadczeniu.
- Bardzo dobrze, że to wyszło na jaw. Widziałem co się dzieje na tych lożach. To jest naprawdę żenujące jak ludzie tam się zachowują i to ci w pierwszych stron gazet i którzy na co dzień kreują się na takich prawych i poważnych. Byłem kilka razy, ale więcej tam nie pójdę, bo żenadą jest patrzenie na pijanych. Jak oni się zachowują, to mówić szkoda. Ich mecz nic nie obchodzi. Przychodzą tam najeść się i napić, jakby pierwszy raz do stołu się dorwali – powiedział nam jeden z kibiców, który był świadkiem zachowań gości w jednej z takich vipowskich lóż.
Właśnie w takich lożach, obok bawiących się w opisany przez naszego rozmówcę sposób, przebywali pracownicy urzędu miejskiego. Przynajmniej tak można wnioskować z odpowiedzi jakiej udzieliła nam nowa rzecznik prasowa spółki Stadion Miejski. Swoją drogą to też ciekawe, że na obiekcie, który nie zarabia, bo nic poza meczami się na nim nie dzieje, trzeba było zatrudnić rzecznika prasowego. Tuż po tym, kiedy radni Prawa i Sprawiedliwości dopytywali się o to, ile spółek miejskich bawi się jeszcze w lożach vipowskich na stadionie, skierowaliśmy pytanie do rzecznika Prezydenta Białegostoku. Co ciekawe odpowiedź przyszła, ale już od nowego rzecznika Stadionu Miejskiego.
- Spółka Wodociągi Białostockie jest najemcą dwóch skyboksów. Wśród najemców lóż nie było i nie ma innych spółek miejskich. Najemcą dwóch skyboksów był Urząd Miejski w Białymstoku. Umowa obowiązywała od lipca do grudnia 2014 roku. Koszt najmu 1 skyboksu w wymienionym okresie to 20 tys. zł. Stawki opłat za wynajem lóż znajdują się w cenniku zamieszczonym na stronie internetowej spółki zarządzającej stadionem. Wpływy z tytułu najmu lóż trafiały do spółki Stadion Miejski sp. z.o.o – odpowiada nam Julia Szypulska, nowa rzecznik spółki Stadion Miejski.
Mimo, że pytanie skierowaliśmy do rzecznika Prezydenta Białegostoku, odpowiedź jaka przyszła ze stadionu miejskiego, zadowala nas tylko w części. Nie pojawiło ani jedno zdanie odpowiedzi w temacie – kto korzystał ze skyboksów? Tak się składa, że w dniu 28 kwietnia 2015 roku pytaliśmy wyraźnie: „Czy takie loże wykupowały inne spółki miejskie, Urząd Miejski w Białymstoku, Prezydent lub jego zastępcy? Jeśli tak to kiedy i za ile? Czy korzystali z nich nieodpłatnie pracownicy spółek lub urzędnicy z Prezydentem Białegostoku włącznie?”
Jak widać, odpowiedzi, zwłaszcza w temacie – kto konkretnie bywał w lożach vipowskich – się nie doczekaliśmy. Wiadomo tylko, że Urząd Miejski w Białymstoku miał wykupione loże od lipca do grudnia 2014 roku, ale kto z nich korzystał, tego nam nie powiedziano. A przecież aby wejść na mecz, nie da się wejść tak z ulicy. Potrzebna jest – jeśli nie karta kibica – to przynajmniej dane osobowe wszystkich osób, które wchodzą na stadion w celu obejrzenia meczu. Te dane to przede wszystkim: imię, nazwisko i numer PESEL. Trudno zatem byłoby przeoczyć nazwiska najwyższych urzędników w Białymstoku, którzy wchodzili na stadion i nie ważne czy na zwykłe trybuny, czy na loże vipowiskie. Bowiem na całym obiekcie działa ta sama ustawa dotycząca organizacji imprez masowych, która obliguje do podania danych osobowych wszystkich osób uczestniczących w wydarzeniu sportowym.
W tym miejscu warto również dodać, że podane przez rzeczniczkę ceny za wynajem lóż skyboks, czyli 20 tys. złotych, są cenami netto. Do stadionu wpływały stawki wyższe, bo w cenach brutto. Zatem jedna loża kosztowała podatników blisko 25 tys. złotych. Dwie loże to już koszt prawie 50 tys. złotych. Rzecznik stadionu twierdzi, że żadna ze spółek oprócz Wodociągów Białostockich nie miała wykupionych skyboksów. Jednak to stoi w sprzeczności z informacjami, jakie uzyskaliśmy drogą nieoficjalną. Będziemy jeszcze szczegółowo dopytywać o to, czy aby na pewno tylko Wodociągi Białostockie były i są jedyną miejską spółką, której przedstawiciele będą się bawić dość luksusowo na obiekcie na Słonecznej. Być może nowa rzecznik Stadionu Miejskiego nie ma szczegółowych informacji, z okresu zanim stadion nie miał w ogóle rzecznika, który by posiadał takie informacje.
Z naszych informacji również wynika, że na stadionie miejskim w lożach vipowskich mógł być spożywany wysokoprocentowy alkohol. O to także będziemy pytać, ponieważ zgodnie z ustawą o imprezach masowych można spożywać alkohol nie mocniejszy niż 3 – procentowy. Gdyby było inaczej, zachowaniem gości na lożach powinny zająć się odpowiednie służby. Jedno tylko jest pewne w tej sytuacji – kwestia wynajmowania luksusowych lóż na koszt podatnika jest wysoce niestosowna i z pewnością niemoralna. I to bez względu czy wynajmuje ją urząd miejski czy spółka podległa Prezydentowi Białegostoku.
Komentarze opinie