Za chwilę miną już trzy lata odkąd w Białymstoku mamy dwie strefy płatnego parkowania. Nie zmienia to faktu, że nadal spora część kierowców – także z Białegostoku – ma problemy i z kupowaniem kart postojowych, jak i z odczytaniem oznaczenia strefy.
Kiedy w czerwcu 2012 roku wprowadzano w Białymstoku dwie strefy parkowania było trochę wątpliwości, co do zasadności takich rozwiązań. Jednak od samego początku były dwie podstawowe trudności. Po pierwsze liczba punktów, w których można kupić katy postojowe, jak i sposób oznakowania strefy A i strefy B. Do dnia dzisiejszego niewiele się w tej sprawie poprawiło. Przede wszystkim brakuje wyraźnego wykazu punktów, w jakich można nabyć karty postojowe.
- Jak ktoś nie zna Białegostoku to może chodzić od sklepu do sklepu, albo od kiosku do kiosku, bo mało gdzie widać, że tu da się kupić kartę. A nawet jak ktoś zna Białystok, to i tak jest problem. Najwyższa pora, żeby jak w każdym normalnym mieście ustawić parkometry – mówi nam Artur Korolczuk.
- Miałem niedawno taką sytuację, że byłem umówiony na spotkanie. Kupiłem kartę, wsadziłem za okno, ale spotkanie się przeciągnęło. Trzeba było włożyć drugą. Poszedłem do kiosku, żeby kupić jeszcze jedną, a tam już kart zabrakło. Musiałem szukać innych miejsc, gdzie uda się ją kupić. Bez sensu, bo musiałem przerwać ważne dla mnie spotkanie z powodu głupiej kartki papieru – skarży się Jacek Bielawski.
System sprzedaży kart kuleje od samego początku. Problem stanowi przede wszystkim brak opłacalności sprzedaży kart postojowych. Przedsiębiorcy prowadzący działalność gospodarczą przy ulicach, gdzie obowiązuje system płatnego parkowania zwyczajnie nie są zainteresowani sprzedażą takich kart. Obecnie można płacić także za pomocą sms – ów. Jednak tu kłania się kolejny problem.
Tak się składa, że informacje o tym, że istnieje możliwość płacenia za pomocą sms nie jest szczególnie wyeksponowana. O ile mieszkańcy Białegostoku od kilku lat są tego świadomi, to przyjezdni już niekoniecznie. Inna sprawa, że samo oznaczenie na strefę A i strefę B jest delikatnie mówiąc niedoskonałe. Na samym początku nowej organizacji i ustanowienia dwóch stref – na ulicach pojawiły się duże namalowane litery. Jednak okazało się to kompletnie niefunkcjonalne. Przy opadach śniegu nic nie dało się zobaczyć. Wówczas pojawiły się niewielkie tabliczki z odpowiednim oznaczeniem.
- To jest nieczytelne. Czy naprawdę nie można postawić jakiejś widocznej tablicy, że tu jest taka a nie inna strefa i trzeba kupić kartę właściwą? A to na słupku jest jakiś taki kwadracik malutki. Jak ktoś nie wie, że takie mamy oznaczenia, to nawet tego nie zauważy – mówi nam Anna Kotowska.
Tymczasem brak właściwej karty skutkuje nałożeniem dodatkowej opłaty. Nie ma znaczenia czy pojazd został zaparkowany w tańszej czy droższej strefie. Na stronie internetowej Strefy Płatnego Parkowania czytamy, że za brak opłaty postojowej uważa się między innymi:
- parkowanie pojazdu samochodowego w podstrefie A z abonamentem zwykłym z podstrefy B,
- parkowanie pojazdu samochodowego w podstrefie A z kartą postojową z podstrefy B.
- Bardzo głupie to jest, bo po co ludziom utrudniać życie. Jeśli mam na przykład karty ze strefy B, to co za problem położyć dwie takie karty, a nie jedną z A. I zresztą odwrotnie też powinno być dozwolone. Wiele problemów by to rozwiązało. Ale jak zwykle u nas musi być bardziej skomplikowanie niż podpowiada to zdrowy rozum – mówi nam Paweł Gawryluk.
W czasie kampanii wyborczej to właśnie komitet prezydencki obiecywał udogodnienia dla kierowców, także w strefie parkowania. Ale w budżecie miasta na 2015 rok nie znalazł się ani parking Park+Ride w okolicach wylotu na Łapy i Wysokie Mazowieckie, ani w centrum nie przewidziano żadnych środków na parkometry.
Tego rodzaju urządzenia bardzo poprawiłyby jakość usług strefy płatnego parkowania. Na dodatek byłaby to mniej kosztowna inwestycja niż obecnie funkcjonujący system. Nie od dziś wiadomo, że koszty utrzymania pracowników są w nas spore. Obecnie zamiast urządzeń pracują w Białymstoku kontrolerzy. W ostateczności dzięki takiemu podejściu do sprawy mamy mniejsze kolejki w urzędzie pracy. Tylko jaki jest sens ekonomiczny takiego rozwiązania?
Komentarze opinie