Przeciętny konsument może odnieść wrażenie, że świąteczne ozdoby, reklamy w prasie, radiu czy telewizji albo gazetki promocyjne sieci handlowych pojawiają się coraz wcześniej. Mowa oczywiście o reklamach propozycji prezentowych, ozdób choinkowych oraz wszelkich gadżetów związanych ze Świętym Mikołajem i pierwszą gwiazdką.
W tym roku "święta" zaczęły się wyjątkowo wcześnie, bo pierwsze sygnały, że są coraz bliżej, w telewizji zaczęły pojawiać się już w pierwszej połowie listopada. Nawet Polsat ogłosił okres przedświąteczny w listopadzie, emitując na swojej antenie kilkanaście dni temu znanego wszystkim Kevina. Na pierwszy ogień poszedł ten "Sam w Nowym Jorku".
I choć wielu Polaków świąteczne promocje na półtora miesiąca do przodu mogą irytować, zdaniem ekspertów nie jest to nic nadzwyczajnego.
- Będąc kilka lat temu w Anglii, choinki ze świecącymi lampkami i ozdobami widziałem na ulicach już w październiku - mówi znany marketingowiec Andrzej Kondej, właściciel białostockiej firmy Kondej Marketing.
Potwierdza przy tym, że w Polsce zdecydowanie przedświąteczny czas w handlu z roku na rok jest coraz dłuższy i jest to trend występujący w całym kraju. Powodem jest oczywiście chęć generowania przez sklepy i producentów wszelakich artykułów - od kosmetyków, przez zabawki, do sprzętu RTV i AGD - jak największej sprzedaży. Jest to okazja emocjonalna, bardzo logiczna z punktu widzenia handlowego.
- Chodzi o rozbudzanie emocji nabywców, a w efekcie nakłonienie ich do zakupów. Oczywiście mowa o emocjach pozytywnych, związanych z tak zwaną magią świąt. Religia, wiara i jakieś głębsze doznania duchowe nie mają tu nic do rzeczy i nie ma co ich łączyć z obserwowanymi działaniami promocyjno - marketingowymi - tłumaczy Kondej.
Gdzie jednak jest granica?
Według białostockiego eksperta ta wynika z tradycji obchodzenia Wszystkich Świętych. Trudno sobie wyobrazić, aby już 2 listopada sieci handlowe zaczęły bombardować nas reklamami z uśmiechniętym Mikołajem, a w sklepach z głośników było słychać kolędy.
- Ale kilka dni potem już jak najbardziej. Myślę, że tak zostanie. Jeśli jeden sklep zaczyna reklamować produkty pod kątem świąt, to drugi musi iść w jego ślady, inaczej zostanie w tyle, klienci do niego nie wejdą, w efekcie straci zyski, które mógłby dzięki kilku zabiegom osiągnąć - podsumowuje szef Kondej Marketing.
Komentarze opinie