Ich marzeniem jest stworzenie własnej sceny. Co prawda, w Białymstoku marzą o tym wszyscy aktorzy bez etatów, ale Teatr T-3 jest pod tym względem unikalny. Grają w nim ludzie, którzy wprawdzie mogą tworzyć własne przedstawienia, lecz nie mogą oglądać spektakli innych osób. Przed państwem pierwszy w mieście teatr ludzi niewidomych i niedowidzących.
W tym świecie teatr nie zaczął się od Dionizjów, lecz od grilla. Dziewięć lat temu dwie osoby założyły kabaret „Krecik”. Ich żart był na tyle porywający, że z czasem grupa się rozrosła i dzisiaj liczy szesnaście osób. A kabaret przekształcił się w teatr, który ma całkiem niezłe osiągnięcia. W ubiegłym roku, po spektaklu „Ambaras, czyli trudne wybory”, dostali owację od wymagającej, warszawskiej publiczności. Wprawili w osłupienie widzów, którzy dowiedzieli się, z kim mają do czynienia, dopiero po zagranym przez T-3 przedstawieniu. Z jedyną grupą teatralną w konkursie, w której występują osoby niedowidzące. To najlepszy dowód, że dysfunkcja wzroku nie przeszkadza im występować na scenie, a ponadto bawić, urzekać, dawać do myślenia i zdobywać nagrody na przeglądach artystycznych.
Te, te, te
Łączenie powstania teatru z grillowym kabaretem to, w znacznej mierze, tylko legenda. Ważniejsza w rozwoju teatru T-3 była arteterapia. Początkowo jej główną częścią był taniec. Stąd nazwa teatru, którą tworzą pierwsze litery słów Teatr – Terapia – Taniec. Ostatni człon nazwy był dominującym elementem pierwszego spektaklu, a terapia poprzez sztukę szybko przerodziła się w pochłaniającą pasję. Aktorzy spotykają się na próbach dwa razy w tygodniu. Ćwiczą etiudy, gry improwizacyjne i mówienie tekstu na tempo. Teatr T-3 działa przy Polskim Związku Niewidomych w Białymstoku. Opiekunowie grupy to aktorzy Teatru Dramatycznego Agnieszka Możejko–Szekowska i jej mąż Piotr Szekowski. Spokrewnieni są ze sobą też niektórzy członkowie T-3, a efektem intensywnych prób jest także stworzenie kilku związków poza sceną. Cementowanie więzi to już prywatna sprawa aktorów, bo aplauz dostają za poważne traktowanie publiczności. Często okupione intensywną pracą. - Piotr i Agnieszka wysoko zawiesili poprzeczkę, ale dzięki temu pokazali, że możemy się liczyć w Polsce – mówią zgodnie członkowie grupy.
„Słuchajcie uważnie, bo nie będę powtarzać.”
Teatr T-3 wystawił do tej pory około dwudziestu spektakli. Choć wielokrotnie, w różnych konkursach, zajmowali pierwsze miejsca, to najważniejszą nagrodę zdobyli w zeszłym roku. Za przedstawienie „Jak w przedwojennym kabarecie”, jury przyznało im Grand Prix, na Ogólnopolskim Festiwalu Amatorskich Teatrów Młodzieży i Dorosłych w Piotrkowie Trybunalskim. Ich najświeższym dziełem jest „Allo, allo”, którego tytuł dla młodzieży średniego pokolenia sprzed epoki doktora House"a wprost zdradza podstawę scenariusza. Premierę mają za sobą. Młodzieżowy Dom Kultury, który gościł aktorów w lutym, pękał w szwach. Kilka dni przed kalendarzowym latem spektakl był wystawiony także w Teatrze Dramatycznym w Białymstoku, czyli na scenie, którą od dawna zamierzali zdobyć. Następne cele? Przed nimi. A przed publicznością? Na wrzesień T-3 szykuje niespodziankę. To trzeba zobaczyć.
Komentarze opinie