
Lepiej późno niż wcale – można powiedzieć w przypadku tego, co od wielu lat ma miejsce przy pokazywaniu Białegostoku. Niestety, nasze miasto jawi się zbyt często jako stolica polskiego rasizmu. Prezydent Truskolaski w końcu zareagował na kłamstwa podawane na antenie stacji TVN i skierował prośbę o sprostowanie materiału oraz powiadomił Radę Etyki Mediów.
Zdecydowana postawa prezydenta Białegostoku miała związek z konkretnym materiałem stacji TVN. Chodzi o czwartkowe wydanie programu „Czarno na Białym”. To właśnie w tym tak zwanym reportażu dziennikarz – Rafał Stangreciak – przypomniał zdarzenia sprzed wielu lat, dawno zakończone i nie mające miejsca w życiu publicznym ani razu więcej. Na przykład podpalenie drzwi w jednym z mieszkań, w którym mieszkała kobieta z mężem hindusem, albo „hajlowanie” na cmentarzu wojskowym podczas święta niepodległości. Była także cała masa innych kwestii, mających charakter incydentalny, choć zostały przedstawione w taki sposób, jakby działy się nagminnie i bez braku reakcji.
- Z przykrością muszę powiedzieć, że oglądałem program, który miał być o naszym mieście, a był niezwykle jednostronny, był stronniczy, był częściowo nieprawdziwy i był zmanipulowany – zaczął tymi słowami prezydent Tadeusz Truskolaski swoją konferencję prasową w miniony piątek.
Bardzo rzadko prezydent wypowiada takie słowa, ale w końcu postanowił dla dobra mieszkańców Białegostoku zabrać głos i wystosował w związku z tym materiałem pismo do stacji TVN. Domaga się w nim sprostowania podanych informacji i dodał, że o tym materiale powiadomił Radę Etyki Mediów. Chodzi przede wszystkim o przekaz, który się pojawił w związku z tym materiałem. Z tak zwanego reportażu wynikało, że w Białymstoku istnieje siatka faszystów i rasistów, która ma się tu bardzo dobrze, choć w zasadzie nikt nie reaguje.
Rozmówcami dziennikarza byli przede wszystkim Rafał Gaweł, który ma kłopoty z prawem i nie za działalność w kontekście walki z rasizmem, ale w kontekście przestępstw gospodarczych. Na dodatek broniący się przed pójściem do więzienia chorobą psychiczną. Drugim z rozmówców, który miał wiele do powiedzenia w temacie naszego miasta, był dziennikarz Gazety Wyborczej – Marcin Kącki, który napisał książkę, jaka wyrządziła ogromne straty wizerunkowe Białemustokowi. Sam dziennikarz tu nie mieszka, ale to nie przeszkadzało mu napisać książki, która ponoć opisuje życie w Białymstoku oraz dlaczego to życie wygląda tak, a nie inaczej, po czym następnie zabrać głos w programie
Ani książka, ani działalność Ośrodka Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych, nie były jak dotąd przedmiotem zainteresowania prezydenta Białegostoku. Niemniej, przynajmniej w tej chwili, prezydent stanął po stronie mieszkańców i postanowił zabrać głos w obronie dobrego imienia tak miasta, jak i ludzi, którzy od wieków tworzą normalną i nie wyróżniającą się pod względem rasistowskim lub ksenofobicznym społeczność.
W materiale emitowanym na stacji TVN24 nie było wspomnianego ani słowem programu „Białystok dla Tolerancji”, który realizowany był w naszym mieście. I choć sam program nie był szczególnie wartościowy, to trudno powiedzieć, że władze miasta nic nie zrobiły w związku z incydentami na tym tle. Inne miasta, choć borykają się dokładnie z takimi samymi incydentami, takich programów nie mają i choćby z tego względu należało ten fakt odnotować, o czym dziennikarz realizujący materiał, dobrze wiedział.
- Przedstawiliśmy dziennikarzom TVN-u program, który był wdrażany w latach 2014-2017 „Białystok dla Tolerancji”. O tym się nawet nie zająknięto, że taki program w Białymstoku był wdrażany. Tam wdrażano dwa tysiące działań, a nie wspomniano o żadnym – mówił dziennikarzom Tadeusz Truskolaski.
Prezydent dodał, że choć materiał filmowy miał na celu walkę z neofaszyzmem, to zestawiono w nim zdarzenia z południa Polski ze zdarzeniami z Białegostoku, które nie istnieją. Wspomniał również, że podobne incydenty mają miejsce w całym kraju, a nie wyłącznie w Białymstoku. Dodamy również od siebie, że dziennikarz realizujący tak zwany reportaż wiedział także i od nas, że część osób, która dopuszczała się czynów zabronionych – jak propagowanie ustroju faszystowskiego – w ogóle nie pochodziła z naszego miasta. Po prostu przyjechali do Białegostoku i tu dopuścili się złamania przepisów kodeksu karnego.
Sami mieszkańcy Białegostoku bardzo krytycznie przyjmują w większości materiał, jaki został wyemitowany w miniony czwartek, 25 stycznia, na antenie TVN. Komentarzy, zwłaszcza w mediach społecznościowych, jest bardzo wiele i trudno znaleźć jakieś, które potwierdzałyby, że w tak zwanym reportażu przedstawiono prawdziwy obraz Białegostoku i jego mieszkańców.
„Najgorsze jest to, że znam osoby, które mieszkają od urodzenia w Białymstoku i wierzą, że tutaj panoszy się straszny faszyzm i rasizm. Oczywiście mają lewicowe poglądy” – komentuje na Facebooku Mariusz.
„Miasto Białystok powinno wytoczyć proces dla stacji TVN. Tak samo jak dla Kąckiego za książkę” – to słowa Piotra.
„Powinni sprawdzic jak jest u nas faktycznie . A nie szkalowac i szkodzic . A moze tp miasto powinno wniesc sprawe o znieslawienie . Gnojek by zaplacil to na drugi raz by sie zastanowil co mowi” – komentuje z kolei Krystyna.
Podobnych opinii jest o wiele więcej. Jednak to między innymi w tym materiale stacji TVN przewijają się zdjęcia Antify, ale za to opatrzone komentarzem o neofaszystach. Tam również pokazany był Marsz dla Życia i Rodziny, w którym biorą udział tysiące ludzi, który to marsz rzekomo był marszem neofaszystów, w tym ONR, z udziałem zastępcy prezydenta Adama Polińskiego.
- To powinno być umieszczone w chronologii, że w 2012 roku prezydent Poliński wziął udział w Marszu dla Życia i Rodziny, a za jego plecami poszli Oenerowcy. To co? Miał uciekać stamtąd? Miał w drugą stronę biec? Czy biec w boczną uliczkę? On nawet mógł nie widzieć, że oni tam są. Poza tym jest trudna reakcja na to, że ktoś przyjdzie w publiczne miejsce. To co, my mamy uciekać wtedy? Jakie reakcje? Tym bardziej, że ta organizacja działa legalnie – powiedział Tadeusz Truskolaski.
To był chyba pierwszy raz, kiedy prezydent publicznie przyznał, że ONR jest organizacją legalną, która na dodatek ma prawo brać udział w różnego rodzaju wydarzeniach odbywających się publicznie. Nadal uważa, że marsz, który przeszedł ulicami Białegostoku w 2016 roku był szkodliwy dla wizerunku miasta, ale dodał, że podobne marsze przeszły również w innych miastach Polski, w tym w Warszawie oraz we Wrocławiu. O tym TVN oraz pan Gaweł w zasadzie milczą we wszystkich językach. Zresztą, jak pisaliśmy wielokrotnie, takie szkalowanie i wyciąganie na światło dzienne nieistniejących faktów, to świetny sposób na życie. Nieświadomi prawdy ludzie wpłacają pieniądze na konto fundacji, którą założył Gaweł, ponoć na walkę z faszyzmem, którego w Białymstoku nie ma. Są pojedyncze incydenty, które są ścigane prawem. Tak jak było to między innymi z ONR, która to organizacja została uwolniona od wszelkich zarzutów propagowania rasizmu lub faszyzmu.
Niezależnie od tego, czy się to komuś podoba, czy nie, Białystok jest normalnym miastem w Polsce. Nic nie dzieje się tu takiego, co trzeba by było szczególnie nagłaśniać na cały kraj, jako negatywne zjawiska i powtarzające się. Inna sprawa, że tego rodzaju przekaz czyni nieodwracalne i wielomilionowe straty na mieniu przede wszystkim samych mieszkańców, którzy chcą i żyją w Białymstoku normalnie.
(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: BI-Foto)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie