Na jego punkcie oszalała cała Polska. O ile zwykle takie szaleństwa są masową psychozą, skutecznie pompowaną przez media, w dodatku z treściową zawartością bliską zeru, tak w przypadku Dawida (po imieniu, bo to wszak gówniarz – choć niesamowicie zdolny) przesady nie ma. Nie tak dawno zachwycałem się jego debiutancką płytą, teraz można będzie sprawdzić co potrafi na żywo. A publiczność tegorocznego Open"era twierdzi, że potrafi całkiem dużo.
Dawid to na polskiej scenie fenomen. Niby wypłynął w ex definitione kiczowatym talent show. Z tym, że o ile większość uczestników takowych udaje małpę, tańcuje z zadanym przez producentów i jurorów piórkiem w d..., o tyle Podsiadło od początku zamiatał swoją wrażliwością. Do tego uwodzicielsko oszczędny w słowach, pozornie nieśmiały. Talent było czuć na kilometr. Wydana w maju płyta "Comfort & Happiness" tylko potwierdziła charakter, charyzmę i wrażliwość Dawida. Jak również jego tekściarski i kompozytorski talent. Bo chłopak nie dał się gombrowiczowsko upupić, wcisnąć w karby charakterystycznego dla polskiego muzycznego bagienka nijakiego pop rocka spod znaku Video, czy Volver. Podsiadło zabrzmiał na niej bardzo w tradycji amerykańskiego folku i songwritingu lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych, momentami przywodząc na myśl a to Buckleyów – Tima i Jeffa – a to Nicka Drake"a. Dodatkowo jego album produkował Bogdan Kondracki, który znany jest z tego, że w ramach ambitniejszego popu (Ania Dąbrowska, Gaba Kulka) wyciąga wszystkie możliwe nagrody polskiego przemysłu fonograficznego.
To koncert dla wrażliwców, dla ludzi, którzy duchowo urodzili się o kilka dekad za późno. Dla tych, którzy nad powaby ekwilibrystyki studyjnymi gałkami przedkładają solidne piosenki, czasem niemal rozrywającą serce wrażliwość. I fajnie, że ci właśnie mają w końcu na mainstreamowej scenie jakąś swoją reprezentację. Bo jeszcze niedawno słuchać "swojej" muzyki mogli tylko z zaciszu domowym, albo w hipsterskich knajpach. A tu zobaczcie... Niby prowincja, a taki koncert w takim miejscu. Cieszyć się pozostaje, że ktoś jeszcze w tym mieście myśli, widzi i słucha. I że nie jesteśmy skazani na odgrzewane kotlety w postaci dorocznych występów potworków w stylu Dżemu, Kultu i Strachów na Lachy. Brawo. Na ten koncert po prostu trzeba pójść.
4 października. Teatr Dramatyczny im. Aleksandra Węgierki, ul. Elektryczna 12. Godz. 20. Bilety: 40 zł. Rezerwacje pod numerem tel. 85 74 99 185 i 85 74 99 184 oraz na stronie dramatyczny.pl.
Komentarze opinie