W niedzielne popołudnie ulicami Białegostoku przeszedł „Marsz dla Życia i Rodziny”. Był to już piąty marsz w naszym mieście. Szli w nim przede wszystkim członkowie stowarzyszeń i organizacji katolickich.
Rodziny z dziećmi, małżeństwa, duchowni i pojedynczy ludzie postanowili pokazać, że w ich życiu ważne są: rodzina i życie. Wszyscy przeszli wczesnym popołudniem w V „Marszu dla Życia i Rodziny” od kościoła Św. Rocha do białostockiej katedry. Choć pogoda dopisała w marszu poszło o wiele mniej osób niż w latach poprzednich. To, co również rzucało się w oczy, to ilość osób młodych. Większość uczestników marszu można określić jako osoby 50+. Niemniej młodzi ludzie, również szli z kolorowymi balonami i transparentami.
- Jestem tutaj, żeby pokazać, że normalna rodzina to mama i tata oraz dzieci. Im więcej ich w rodzinie, tym lepiej – powiedziała Dorota, która szła z córeczką.
- Teraz tak mało się dzieci rodzi, trzeba to zmienić. Dzieci to radość. Ale dzieci nie będzie, jeśli dopuszczona prawem będzie aborcja – powiedziała Krystyna, uczestniczka marszu.
Część spacerowiczów dołączała się na drodze marszu, inni tylko przyglądali się jego uczestnikom. Niektórzy krytycznie odnosili się do tego rodzaju manifestacji.
- Nie wiem co tu robią znowu narodowcy. Podłączają się pod takie imprezy, chociaż moim zdaniem nie powinni. Ja jestem za życiem i rodziną. Ale jak będzie w takich marszach chodzić ten element, mnie z nimi nie będzie. Ciekawe czy im teraz ten tęczowy napis z przodu nie przeszkadzał? – powiedział Robert.
Marsz poprzedziła msza święta, którą celebrował biskup Henryk Ciereszko. W miejscu zakończenia marszu, pod Kościołem Farnym do wieczora trwał festyn rodzinny oraz koncerty plenerowe.
Komentarze opinie