Reklama

VSHOOD: Brzmienie wschodnich dusz

24/06/2013 18:00
Białostocczyzna jest miejscem o wyjątkowym klimacie, na który wpływają krzyżujące się tu kultury. Wikson, Mlusk i Danny przy wsparciu Miss God postanowili wyrażać niezwykłość tego miejsca poprzez muzykę. Wspólnie stworzyli projekt VSHOOD, o którym rozmawiał z nimi Karol Rutkowski.
Każdy z Was zdaje się pasjonować zupełnie innym stylem muzycznym. Jak tak różnym artystom udało się stworzyć wspólny projekt?
Wikson: Nasze gusta są w pewnym stopniu podobne. Chociaż Danny grał na perkusji bardzo różne rzeczy, czasami poza granicami eksperymentu. My z Witalisem [Mlusk – red. ] od pewnego czasu zajmujemy się elektroniką. Myślę, że połączył nas wszystkich jakiś wspólny pierwiastek.
Mlusk: Wywodzimy się z jednego nurtu, który zaistniał dzięki rozwojowi technologii instrumentów elektronicznych. Nie można jednak stwierdzić, że słuchamy tego samego, bowiem rozbieżność jest spora. Spotkaliśmy się jednak w swego rodzaju „punkcie VSHOODU”.
Skąd pomysł na nazwę?
W: Nasze pochodzenie uważamy za atut. To właśnie w Białymstoku się odnaleźliśmy. Chcemy robić coś, co będzie w jakiś sposób kojarzyło się z naszym regionem. Poza tym „wschód” stanowi bardzo szerokie pojęcie. Można je rozumieć zarówno jako nowy dzień, stronę świata, czy początek czegoś nowego. Pomysł był świeży. Nie mieliśmy punktu odniesienia. Nie ma zespołów, które robiłyby coś podobnego. Wspólnie stwierdziliśmy, że to wszystko w pewien sposób zawiera się w tej nazwie.
Zrobiło się o Was głośno za sprawą występu razem z Miss God na Electronic Beats Festival, czujecie się dzięki temu bardziej rozpoznawalni?
W: Najlepiej znają nas mieszkańcy Białostocczyzny. Nasze koncerty przyciągają pewną grupę widzów. Doświadczyliśmy tego chociażby podczas występu na Węglówce. Nie jest to chyba jeszcze ten etap sławy, o który nam chodziło. Za mało razy byliśmy w MTV (uśmiech).
M: Podejrzewam, że stanie się kimś rozpoznawalnym w muzycznym show-biznesie nam nie grozi. Na polskiej scenie muzyki elektronicznej już mamy kilka niesamowitych postaci. Niestety, kiedy pytamy przechodniów na ulicy, czy wiedzą kim jest Skalpel, większość osób wzrusza ramionami. Jesteśmy niszą, która zapełnia 99% rynku. Pozostały procent to ci, których słyszymy w typowych mediach komercyjnych.
Od lat tworzycie w Białymstoku, jak oceniacie podlaską scenę muzyczną?
M: Kilka osób cały czas mnie zadziwia. Nieustannie znajduję tutaj świeżą muzykę. Nasi twórcy mają zacięcie. Gdybyśmy zaczęli dogrzebywać się do tych wszystkich garażowych projektów, to znaleźlibyśmy materiał na ciekawy stricte białostocki festiwal. Różnie bywa z jakością, ale - powiedzmy sobie szczerze - im więcej ludzi produkuje, tym więcej robi to dobrze.
W: Odnoszę wrażenie, że sytuacja w Białymstoku jest odbiciem tego, co dzieje się w kraju. Nie napawa mnie to optymizmem, bo cały czas brakuje konkretnych, rozpoznawalnych muzyków. Poza zespołami Vader i Behemoth nie wiem, czy mamy artystów znanych na świecie. Musi się u nas zmienić kultura wychodzenia na koncerty. To jednak kwestia całej zmiany pokoleniowej. W naszym mieście podejmuje się inicjatywy w tym kierunku, ale akcji tego typu potrzeba o wiele więcej.
Twórczość VSHOOD’u jest mieszanką bardzo zróżnicowanych gatunków. Skąd czerpiecie swoje muzyczne inspiracje?
W: Słucham pewnego spektrum muzyki, które na mnie oddziałuje. Często mam ochotę zrobić loopa w oparciu o melodię, wcześniej gdzieś zasłyszaną. Później zmieniam ją na wersję drum’n’bass czy dubstep’ową.
M: Było kilka sytuacji, w których Danny zagrał coś na perkusji i wpadł nam pomysł, by zrobić z tego coś więcej. W większości przypadków autorami pierwszych szkiców są Wiktor z Dannym. Ja tylko próbuję coś wykrzesać z syntezatorów. Zupełnie czym innym jest granie na żywo. Mamy wówczas jasny podział ról. Za układ seta odpowiada Wikson. Danny z kolei używając perkusji oddaje prawdziwą istotę projektu VSHOOD. Miss God rozgrzewa wokalem publikę do białej gorączki. Ja kręcę tylko gałkami od efektorów W tym zakresie jest tylko jeden gatunek z którego czerpię – dub.
Współpracowaliście z Miss God. Czy w najbliższym czasie będziecie zapraszać do swoich projektów innych wokalistów?
W: Być może Mulsk zacznie udzielać się wokalnie. Poza tym, cały czas poszukujemy chętnych do współpracy. Bardzo chcielibyśmy zaprosić jakąś raperkę. VSHOOD jako projekt z założenia ma się bardziej realizować na scenie. Ludzie oddają energię, która wcześniej jest przekazywana bezpośrednio do nich. Nikt nie zrobi tego lepiej niż MC, czy wokalistka śpiewająca z nami na żywo.
M: Nigdy żaden instrument nie wpłynie tak na publiczność, jak charyzmatyczny frontman. Od samego początku chciałem byśmy byli otwartą grupą. Kto odnajdzie z nami wspólny język i zarazi nas swoim spojrzeniem na świat, tego na pewno zaprosimy do dalszej współpracy.
Waszych nagrań bez problemu możemy posłuchać w Internecie. Czy istnieje szansa na coś więcej?
W: Cały czas myślimy o mini albumie. Nie znajdzie się na nim żaden z dotychczas udostępnionych utworów. Jeśli wszystko dobrze pójdzie, wkrótce powinny pojawić się pierwsze promujące go kawałki.
Nieustannie idziecie naprzód. Jakie są Wasze najbliższe plany artystyczne?
M: Liczymy na parę nagród, które są w naszym zasięgu. Miło byłoby zostać docenionym, przez konkretne grono słuchaczy. Chcielibyśmy też w przyszłości móc skupić się tylko i wyłącznie na tworzeniu muzyki.
W: Mój plan, to robić jak najwięcej loopów. Nieustannie pracujemy, by nadać naszej twórczości bardziej skonkretyzowaną formę.

 
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo fakty.bialystok.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do