
Informowaliśmy o karach dla kierowców białostockiej komunikacji za przekroczenie norm zużycia paliwa, jakie ustanowiła dla nich dyrekcja jednej ze spółek. Konkretnie – dyrekcja KPKM. Alarmowaliśmy wówczas, że za przekraczanie nierealnych norm zużycia paliwa część kierowców została pozbawiona premii, a sama decyzja o pozbawieniu premii wywołała spory opór. Krytykowaliśmy ją i my.
Zatem w tym miejscu informujemy, że władze spółki komunikacyjnej w październiku zdecydowały się zrezygnować z tej kontrowersyjnej metody dyscyplinowania kierowców. Tak przynajmniej wynika z analizy wysokości poborów dokonanej przez załogę. Czy faktycznie tak będzie – okaże się za kilka dni, gdy pieniądze w wyliczonej wysokości wpłyną na ich konta.
Wyjący asystent donosi, a dyrekcja tnie premie
Przypomnijmy: jakiś czas temu KPKM jako jedyna z miejskich spółek komunikacyjnych wprowadziła tzw. asystenta ekonomicznej jazdy. Jeśli słyszeliście Państwo w czasie jazdy jakieś wyjące urządzenie, to znaczy, że jechaliście autobusem tej spółki wyposażonej w to urządzenie. Urządzenie wyje, kiedy kierowca dodaje gazu (zdaniem asystenta ekonomicznej jazdy niepotrzebnie lub wykonuje inne ewolucje skutkujące zwiększonym zużyciem paliwa). Mimo ograniczeń ma obowiązek zmieścić się w rozkładzie jazdy. Inaczej grozi mu utrata premii. Za zużycie paliwa ponad wyliczoną normę również.
Koszt zakupu tego cacka to 400 tysięcy złotych, chociaż większość nowo zakupionych Solarisów ma fabrycznie zamontowane niezwykle podobne urządzenie. Asystent jest zamontowany od niemal roku, ale dopiero we wrześniu dyrekcja KPKM ukarała niektórych kierowców pozbawieniem premii. Ukaranych zostało kilkunastu z nich. Premia to – zgodnie z układem zbiorowym – 15 procent poborów zasadniczych. Białostoccy kierowcy zarabiają od 2300 zł do 3500 zł brutto. Premia zatem wynosi od 345 zł do 525 zł. Z naszych informacji wynika, że ukaranym kierowcom zabierano około 200-300 zł – nie jak zapewniali nas dyrektorzy i wiceprezydent Robert Jóźwiak kwotę kilkudziesięciu złotych.
- Co najmniej dziesięciu kierowców ukarano odebraniem premii. Niech dyrektorzy nie mówią, że to nie jest kara, bo odebranie premii, która wynika z układu zbiorowego to nic innego nie jest. Jak się komuś zabiera pieniądze to przecież jest kara. 200 zł to wcale nie jest mało – mówił jeden z kierowców pracujących w KPKM.
Wiceprezydent Robert Jóźwiak na konferencji prasowej poświęconej Tygodniowi Zrównoważonego Transportu zapewniał, że kary nie są dotkliwe, a kierowcy od sierpnia dostali solidne podwyżki. Sprawdziliśmy – faktycznie dostali. Czy solidne? Oceńcie Państwo sami.
- Otrzymaliśmy podwyżkę 1,50 zł brutto za godzinę. Nasz miesięczny czas pracy to około 160 godzin. To daje 240 zł na miesiąc. To zauważalna podwyżka, ale niech może wiceprezydent nie mówi o znaczących podwyżkach, bo takie to one nie są. Nie dostawaliśmy podwyżek przez wiele lat, więc uznałbym to za normalność, że są. Kierownictwo dostawało znacznie sowitsze podwyżki i premie – komentował kierowca z wieloletnim stażem zatrudniony w innej spółce komunikacyjnej.
Prawdą okazało się to, co mówił wiceprezydent Jóźwiak, że pieniądze z kar trafiły z powrotem do puli płac z przeznaczeniem na nagrody dla wyróżniających się kierowców. Czyli takich, którzy spalili mniej paliwa lub uzyskiwali pochwały od pasażerów, ewentualnie byli wskazani przez dyspozytorów. Mimo to załoga KPKM było zdenerwowana decyzjami. Do tego lokalne media decyzję władz KPKM przyjęły bardzo chłodno. Może dlatego, że kierowcy mówili o nierealnych normach spalania.
- Nie wiem kto i w jaki sposób ustalał te normy, ale że to nie był kierowca autobusu to jestem pewien. Trasa trasie nie jest równa, rozkłady jazdy są traktowane jak świętość, a roboty drogowe, korki czy inne wydarzenia na drodze powodują, że czasami trzeba dodać gazu. Nikt przecież nie jeździ jak wariat autobusem pełnym ludzi. Czy można zrealizować te normy? Wszystko można, ale są czynniki, które zwiększają zużycie paliwa: klimatyzacja, ogrzewanie, ilość pasażerów, sytuacja na drodze i nie tylko. Poza tym niektóre autobusy palą więcej, a na serwisowaniu są ciągle oszczędności. To naprawdę nie powinno być zmartwienie kierowcy czy silnik pracuje ekonomiczniej czy nie. Jego zadanie: przywieźć na czas i bezpiecznie – mówili kierowcy z różnych spółek, których pytaliśmy o tzw. "przepały" czyli normy zużycia paliwa.
Pozostałe spółki komunikacyjne na razie nie planują instalowania asystentów ani restrykcyjnie stosować kar za nadmierne zużycie paliwa. Jak się dowiedzieliśmy kierowcy są tam karani, ale tylko w przypadku naprawdę radykalnych naruszeń norm. A KPKM? Wygląda na to, że na razie po cichu zawiesił naliczanie kar za "przepały". Czy na długo i czy dalej będzie traktował asystenta ekonomicznej jazdy tak jak prezydent Tadeusz Truskolaski System Zarządzania Ruchem czyli elektroniczne bóstwo, tego nie wiadomo.
My na pewno będziemy przyglądać się sprawie. Bo o ile pochwalamy oszczędzanie publicznych pieniądzy, to na pewno nie kosztem bezpieczeństwa pasażerów. Dlatego chcemy spokojnych i zrównoważonych kierowców. A trudno o takiego, kiedy coś wyje nad uchem, a kierownictwo tylko czeka, żeby uciąć pobory. Zwłaszcza, że za 400 tysięcy wydane na urządzenie podobne do tego, które jest fabrycznie montowane w nowych wozach, można by kupić sporo paliwa.
(Przemysław Sarosiek/ Foto: bialystok.pl)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie