Kierowcy, którzy w tym roku jeszcze nie kupili OC, czyli polisy odpowiedzialności cywilnej, obowiązkowej dla wszystkich posiadaczy pojazdów mechanicznych, będą musieli sięgnąć głębiej do kieszeni. Po pierwszym półroczu składki ubezpieczeń komunikacyjnych nie przestały wzrastać. Obecnie za obowiązkowe polisy kierowcy z Białegostoku zapłacą nieraz nawet 15% więcej niż w styczniu.
Na przestrzeni ostatnich miesięcy cały rynek korygował wzwyż składki za ubezpieczenia komunikacyjne. Wynika to m.in. z dynamicznego wzrostu wartości wypłacanych odszkodowań i świadczeń, wytycznych KNF-u dotyczących praktyki likwidacji szkód i sposobu kalkulacji cen, wprowadzonego niedawno podatku obciążającego instytucje finansowe, w tym także zakłady ubezpieczeń, ale także ze złej kondycji firm ubezpieczeniowych, które od dłuższego czasu mierzą się z problemem nierentowności polis w tym segmencie. Dostosowanie się do nowej sytuacji na rynku generuje dodatkowe koszty dla ubezpieczycieli, w konsekwencji czego ceny w pierwszych miesiącach roku nie przestały drożeć.
– Kierowcy, którzy spodziewali się za OC zapłacić podobną składkę, jak w zeszłym roku, mogą być rozczarowani. Wyrywkowo sprawdzając ceny dla przykładowych posiadaczy aut, dostrzec można, że aktualne ceny są wyższe nawet o kilkadziesiąt procent od tych, jakie ubezpieczyciele byli skłonni zaoferować jeszcze w styczniu – mówi Bartłomiej Behnke z multiagencji ubezpieczeń Superpolisa.
Wzrost cen za obowiązkowe ubezpieczenie komunikacyjne obrazują przeprowadzone przez Superpolisę kalkulacje dla tych samych profili kierowców i samochodów w styczniu, na koniec pierwszego kwartału i po półroczu. Multiagencja ubezpieczeniowa cyklicznie monitoruje poziom składek dla 33-letniego właściciela pięcioletniego opla astry, który prawo jazdy ma od 10 lat i już siódmy rok opłaca OC (kierowca nr 1), a także dla 37-latka z prawem jazdy od 15 lat, od 10 lat wykupującego OC, który jeździ czteroletnim volkswagenem golfem (kierowca nr 2). Pierwszy z kierowców obecnie nie kupi w Białymstoku OC taniej niż za 571 zł, przy czym w styczniu kosztowałoby go zaledwie 500 zł, czyli 15% mniej niż obecnie. Ubezpieczenie podrożało także w przypadku drugiego kierowcy, który na początku roku polisę dla zarejestrowanego w stolicy Podlasia mógł kupić za 510 zł, w ubiegłym kwartale zapłaciłby aż 560 zł, a aktualnie najtańsza oferta kosztuje 586 zł – to o 15% więcej niż na początku roku. Podwyżki widać we wszystkich miastach wojewódzkich. Dla przykładu 33-letni posiadacz opla astry w Poznaniu kupi obecnie OC o 26%, a w Lublinie o 24% droższe. Natomiast 37-latek jeżdżący golfem w Krakowie za najtańszą polisę zapłaci o 27%, a w Łodzi aż o 50% więcej.
– Podwyżka o jedną czwartą czy nawet połowę, przy kwotach rzędu kilkuset złotych, to różnica odczuwalna dla portfela. Nic więc dziwnego, że zdecydowana większość kierowców przy decyzji o zakupie OC kieruje się kryterium ceny. Na szczęście każde z towarzystw ubezpieczeniowych prowadzi własną politykę cenową, dzięki czemu składki za ubezpieczenie nigdy nie rosną w jednakowym tempie. Oznacza to, że porównując oferty wszystkich firm nadal każdy kierowca może znaleźć ubezpieczyciela, który zaproponuje mu OC tańsze od konkurencji – tłumaczy ekspert Superpolisy.
Podwyżki cen OC najbardziej dotknęły kierowców, którzy na swoim koncie mają szkody. Jeśli 33-letni właściciel opla astry z analizowanego przykładu na swoim koncie będzie miał jedną szkodę, OC w Białymstoku nie kupi taniej niż za 676 zł, natomiast jeśli zdecyduje się na konkurencyjną firmę zapłacić może aż 3 572 zł. Sytuacja wygląda podobnie w przypadku 37-letniego posiadacza volkswagena golfa, który w ostatnim roku spowodował szkodę. Nie kupi on ubezpieczenia w stolicy Podlasia taniej niż za 733 zł, a najdroższa polisa kosztować go może nawet 3 204 zł.
Komentarze opinie