
Zanim jeszcze ukazał się raport Najwyższej Izby Kontroli odnośnie stanu i ilości istniejących schronów w województwie podlaskim, o takie budowle w Białymstoku pytał radny i obecnie kandydat na prezydenta Białegostoku Henryk Dębowski. Z odpowiedzi na jego interpelacją wynika, że mieszkańcy praktycznie nie będą mieli gdzie się schronić, jeśli pojawi się zagrożenie wojenne.
W Białymstoku znajdują się 182 budowle ochronne, które zabezpieczają ukrycie dla 6,5% liczby mieszkańców miasta, tj. około 18 tys. miejsc. To zdecydowanie za mało na 300-tysięczne miasto jakim jest Białystok. Biorąc nawet pod uwagę, że w razie zagrożenia wojennego miasto opuści połowa mieszkańców, to 18 tys. miejsc w schronach, to kropla w morzu. Dodatkowo stan niektórych schronów jest taki, że może tam nawet nie zmieścić się wskazana wyżej liczba ludzi.
Radny Henryk Dębowski, obecnie także kandydat na prezydenta Białegostoku, jeszcze w lutym tego roku składał interpelację do Tadeusza Truskolaskiego w sprawie schronów. Chciał wiedzieć, ile ich jest, w jakim są stanie, ale także pytał o to, jak lub gdzie mieszkańcy mogą się dowiedzieć o ich lokalizacji. Bo nie jest to raczej powszechna wiedza. Zwłaszcza dla osób, które się do Białegostoku wprowadziły w ostatnich latach. Starsi białostoczanie mogą pamiętać, gdzie schrony są, bo większość była budowana zaraz po wojnie i nieco później.
„Proszę o wskazanie jaki procent mieszkańców Białegostoku ma zapewniony dostęp do schronów w rozumieniu budowli ochronnych o obudowie konstrukcyjnie zamkniętej, hermetycznej, zapewniającej ochronę osób, urządzeń, zapasów materiałowych lub innych dóbr materialnych przed założonymi czynnikami rażenia oddziałującymi ze wszystkich stron, znajduje się łącznie na terenie Miasta? W jaki sposób mieszkańcy mogą dowiedzieć się pod jakim adresem znajdują się ww. budowle ochronne? Jak ww. budowle są zabezpieczone i wyposażone? Czy znajduje się w nich woda zdatna do spożycia, zapasy pożywienia, podstawowe lekarstwa, filtry powietrza?” – to część pytań, jakie skierował Henryk Dębowski do prezydenta Truskolaskiego.
„Stan techniczny poszczególnych schronów jest zróżnicowany pod względem warunków budowlanych oraz wyposażenia w instalacje i urządzenia schronowe m.in. urządzenia filtrowentylacyjne, instalację wentylacyjną, instalację elektryczną, instalację sanitarną, automatyczne zawory przeciwwybuchowe, wywiewne klapy schronowe oraz drzwi schronowe. W okresie stałej gotowości obronnej państwa nie ma obowiązku wyposażenia budowli ochronnych w żywność, środki higieny osobistej oraz środki medyczne. Urządzenia i wyposażenie budowli ochronnej powinny zapewniać możliwość przebywania w nim ludzi przez okres przynajmniej trzech dób” – a to już fragment odpowiedzi udzielonej z upoważnienia prezydenta Białegostoku radnemu Dębowskiemu przez szefa biura zarządzania kryzysowego w Białymstoku, Andrzeja Sitko.
Takie podejście do sprawy jest mało poważne w obliczu tego, że to nie kto inny, jak prezydent Białegostoku odpowiedzialny jest za bezpieczeństwo cywilów w czasie zagrożenia, na przykład wojennego. Tym bardziej, że przecież od ponad dwóch lat za naszą wschodnią granicą toczy się brutalna wojna. Niektóre miasta zostały zniszczone doszczętnie, jak Mariupol czy Bachmut. Dodatkowo także Białoruś prowadzi od praktycznie trzech już lat agresywną politykę wobec Polski.
Wygląda więc na to, że w sytuacji realnego zagrożenia, ludzie będą musieli sobie radzić sami. Do tego celu mogą wykorzystywać własne piwnice lub garaże. Z tym, że nowoczesne budownictwo, a w zasadzie jego podziemna infrastruktura, jest za słaba, aby nadawała się na schron. Lepiej do tej funkcji nadają się bloki z wielkie płyty. Ogólnie miejsca, gdzie mogą schronić się mieszkańcy, są nieprzygotowane i jest ich za mało, nie tylko w Białymstoku, ale w całym województwie podlaskim.
- W przypadku województwa podlaskiego w ewidencji znajdują się jedynie 82 takie obiekty, choć tylko jeden spełnia wszelkie wymagania w tym zakresie. Pozostałe budynki sklasyfikowane jako schrony właściwie są nimi jedynie na papierze – poinformował zastępca dyrektora białostockiej delegatury NIK Paweł Tołwiński. – Brak lub niedziałająca infrastruktura sanitarna, nieszczelne hermetyczne drzwi lub zamknięte na kłódkę wyjścia ewakuacyjne, niedziałający system filtracyjny lub urządzenia z datą przydatności do 1958 r. - to tylko niektóre przykłady wyposażenia schronów, które powinny zapewniać maksymalny poziom bezpieczeństwa – dodał.
Jak widać, poprawa bezpieczeństwa w tym zakresie, jest ogromna, bo są zbyt wielkie zapóźnienia. Przez lata politycy chyba przyjęli za pewnik, że pokój jest nam dany raz na zawsze. Dziś widać, że nie na zawsze. Biorąc też pod uwagę, że cały czas na polu walki powszechnie w użyciu są samoloty bojowe oraz artyleria, schrony powinny powstawać w Białymstoku jak grzyby po deszczu. A dodatkowo powinny być już teraz przystosowywane pomieszczenia, które schronami mogą zostać w sytuacji realnego zagrożenia. Bo bezpieczeństwo jednak nie zostało nam dane raz na zawsze.
(Cezarion/ Foto: DDB)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie