Reklama

Wciśnij sobie guziczek

29/08/2016 08:04


W wielu miejscach, gdzie piesi zmuszeni są do wciśnięcia przycisku, aby zapaliło się zielone światło, można zobaczyć podobne obrazki, co na zdjęciu zamieszczonym powyżej. Przyciski są urwane i żeby przejść na drugą stronę, niekiedy trzeba czekać, aż ktoś pojawi się po drugiej stronie ulicy i wciśnie przycisk – pod warunkiem, że tam akurat jest.

Temat przycisków dla pieszych budzi od dłuższego czasu spore kontrowersje. Od ponad roku dość mocno dyskutowana jest sprawa ich umieszczania i to ze względów bezpieczeństwa. Okazuje się, że przyciski wydłużają czas oczekiwania do przejścia przez jezdnię, faworyzują transport drogowy, ale nade wszystko powodują sytuacje niebezpieczne. To niebezpieczeństwo polega przede wszystkim na zbyt krótkim czasie, w jakim pali się zielone światło po naciśnięciu przycisku.

W wielu polskich miastach, także i w Białymstoku tego rodzaju przyciski są montowane w bardzo dużych ilościach. A jak widać na przykładzie ze zdjęcia, duża ilość przycisków, to też duże ich straty. Jak sprawdziliśmy zerwane lub uszkodzone przyciski znajdują się niemal na każdym większym skrzyżowaniu w Białymstoku. I nie ma najwyraźniej chętnych do ich naprawy.

Chodzę tędy praktycznie codziennie, więc mogę powiedzieć, że tego przycisku nie ma na pewno więcej jak trzy miesiące. Może nawet i dłużej. Po drugiej stronie ulicy jest przycisk działający, więc zawsze jakoś da się przejść, tylko trzeba poczekać – mówi Dorota Żukowska, mieszkanka osiedla Antoniuk.



O to czekanie mają pretensje piesi. Jak zwracają uwagę, zielone światło pali się zbyt krótko. Na dodatek pieszy jest uczestnikiem ruchu drugiej kategorii. Bez względu na to, czy wciśnie przycisk, czy nie, czekać na zmianę świateł musi tyle samo. Ale nawet kiedy zielone już się zapali, nie wszędzie da się spokojnie przejść na drugą stronę zanim nie pojawi się czerwone. Osoby starsze lub mające kłopoty z poruszaniem się, są praktycznie bez szans. W tym czasie światła, dla przecież szybszych samochodów, palą się znacznie dłużej.

To ma w ogóle być jakieś udogodnienie? Przecież czy wcisnę, czy nie, to i tak czekam tyle samo – mówi Krzysztof

Te przyciski są do kitu. Jak się wciśnie, to i tak trzeba czekać. Potem szybko przejść i to naprawdę szybko. Jak jest dużo ludzi na przejściu, to trzeba się minąć jakoś i nie zawsze się udaje na zielonym trafić na drugą stronę. Przynajmniej to trzeba by było wyregulować jakoś – komentuje Patrycja.

Sporo tych przycisków jest uszkodzonych. Wiem, bo chodzę sporo pieszo. Ale jeszcze chcę powiedzieć, że takie przejścia mogą być niebezpieczne, bo człowiek, który wejdzie na przejście już jak pali się zielone, to nie wie, ile czasu to zielone będzie się paliło. Na moich oczach kilka dni temu kierowca o mało kobiety nie potrącił, bo ta choć weszła na zielonym, to światło zgasło w połowie przejścia i kierowca na nią najechał. W porę wyhamował w ostatnim momencie – powiedziała Magdalena.

My natomiast zwracamy się z tego miejsca z apelem o naprawienie przycisków, skoro już ktoś zdecydował o ich montażu. Dobrze by było, aby osoby odpowiedzialne za utrzymanie naszych ulic i przejść dla pieszych, zrobiły przegląd przycisków, sprawdziły, gdzie ich brakuje i przy okazji zwróciły uwagę na regulację świateł. Przypominamy, że leży to w obowiązkach Miasta Białystok wobec własnych mieszkańców. Bo w przypadku braku przycisku i tym samym braku możliwości „poproszenia” o zielone światło, pieszy, który wejdzie na sygnale czerwonym, naraża się na mandat karny.

(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska)
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo fakty.bialystok.pl




Reklama
Wróć do