
Jak prezydent doradzi, to nikt tak nie doradzi. Bo to, co można zrobić i co leży w kompetencjach jego urzędników, tradycyjnie jest barierą nie do pokonania. Choć akurat każdemu normalnemu człowiekowi spoza urzędu zmiana rozkładów jazdy autobusów miejskich przyszłaby od razu do głowy w sytuacji…
No właśnie o tej sytuacji mowa. Podejmowaliśmy temat ponad miesiąc temu razem z radnym Wojciechem Koronkiewiczem, który złożył interpelację do prezydenta Białegostoku w sprawie kłopotów komunikacyjnych. Problem pojawił się przy dworcu kolejowym, z którego ostatni autobus na przykład na osiedle Białostoczek odjeżdża przed dotarciem na dworzec ostatniego pociągu z Warszawy.
„Ostatni pociąg z Warszawy do Białegostoku przyjeżdża o 22:35. Czasem kilka minut później. Niestety o tej porze żaden z autobusów komunikacji miejskiej nie kursuje już na osiedle Białostoczek. Zmuszona zatem jestem iść piechotą, lub korzystać z taksówek, co jest dla mnie dodatkowym wydatkiem. Czy naprawdę nie można tak zaplanować rozkładu jazdy autobusów, aby korelowały z przyjazdem ostatniego pociągu? Czy naprawdę nie można sprawić, aby choć jeden autobus odjeżdżał spod dworca około godz.22:50? Przecież tam mieszka kilkanaście tysięcy ludzi! Panie Radny, proszę zapytać o to Prezydenta i sprawdzić, jak wyglądają połączenia z innymi osiedlami o tej porze” – zwróciła się kobieta do radnego, a ten na jej prośbę, zwrócił się do prezydenta Białegostoku.
Faktycznie, podróżni nie mają możliwości skorzystania z komunikacji miejskiej w tym przypadku i zostaje im albo zamówić taksówkę, albo poprosić kogoś o odebranie z dworca, ewentualnie mogą spróbować udać się przez tory na przystanek autobusowy przy Bohaterów Monte Cassino.
Niby proste. Z tym, że nie dla wszystkich. Bo jeśli takim podróżnym byłaby osoba z wózkiem dziecięcym lub poruszająca się na wózku inwalidzkim, to aby dostać się na przystanek przy Monte Cassino musiałaby pokonać tory, bo nad kładką raczej wózkiem nie przeleci. Urzędnikom prezydenta przez myśl nie przeszło, by dostosować rozkłady jazdy w taki sposób, żeby umożliwić ludziom przejazdy komunikacją miejską, do której zresztą zachęca się na każdym kroku. Ale jak można zachęcać, kiedy nie potrafi się załatwić najprostszej rzeczy, która nie wymaga żadnych nakładów finansowych, tylko uruchomienia głowy w celu przesunięcia kursów autobusów w taki sposób, aby z dworców dało się odjechać dowolną linią po przybyciu ostatniego pociągu lub autobusu dalekobieżnego do Białegostoku?
„(…) informuję, iż dojazd do osiedla Białostoczek wymaga przejścia na ul. Bohaterów Monte Cassino. Niestety nie ma możliwości zapewnienia dojazdu na każde osiedle mieszkaniowe z przystanku przy ul. Kolejowej. Jednocześnie informuję, iż planowana inwestycja przebudowy układu drogowego w okolicach dworców PKP i PKS, przewiduje utworzenie dużego węzła przesiadkowego, który ułatwi dostęp do przystanków komunikacji miejskiej” – odpisał radnemu Tadeusz Truskolaski, prezydent Białegostoku.
Nie wiadomo tylko co budowa węzła przesiadkowego będzie miała do rozkładów jazdy komunikacji miejskiej? Jeśli rozkłady znów będą takie, że ostatnie autobusy odjadą zanim przyjedzie ostatni pociąg lub autobus dalekobieżny, to węzeł w czymś pomoże? Węzeł coś zmieni? Inna sprawa, że ów węzeł raczej wypada z budżetu i realizacji na dłuższy czas. Przynajmniej takie informacje dotarły do radnych od skarbnik miasta.
Ciężko przejść obojętnie nad bezsensem odpowiedzi prezydenta na interpelację radnego Koronkiewicza. Bo co trzeba mieć w głowie, żeby mówić o budowie węzła przesiadkowego, zamiast nakazać szefostwu Białostockiej Komunikacji Miejskiej dopasowanie rozkładów jazdy? Naprawdę? Taniej wyjdzie budowa węzła przesiadkowego czy może zmiana drukowanych kartek z rozkładami na kilku przystankach?
(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie