
Ordynarnym skokiem na wynagrodzenia nazywają kierowcy KPKM pomysły władz swojej spółki. Powodem jest kolejna nowinka techniczna kupiona za 400 tys. złotych pod nazwą Asystent Ekonomicznej Jazdy. Nowinka nie dość, że będzie miała znaczący wpływ na wysokość wypłaty kierowców, to na dodatek zdublowała niemal w całości urządzenie, które było fabrycznie na wyposażeniu wszystkich Solarisów, jakie pojawiły się w KPKM w ostatnich latach.
Dokładnie tydzień temu informowaliśmy o tym, że spółka KPKM kupiła sobie nowiutkie solarisy. Ten zakup z kolei ma zachęcić mieszkańców do korzystania z oferty transportu zbiorowego. Wątpliwa to sprawa. Jak tak dalej pójdzie i zarządzanie komunikacją miejską nie przejdzie w ręce kogoś, kto używa organu myślowego do podejmowania decyzji, to liczba pasażerów będzie konsekwentnie spadać. Na dodatek, jeszcze trochę takich pomysłów, jakie wdrożono niedawno w KPKM, a nie będzie miał kto tymi nowymi autobusami przewozić ludzi. Taka praca zwyczajnie może przestać się opłacać. W najlepszym przypadku nowymi autobusami w gorące dni pojedziemy bez klimatyzacji.
- Po wstępnym zaniżeniu norm spalania wprowadzono, chyba jako w jedynej tego typu spółce w kraju, kary finansowe za nadmierne zużycie paliwa. Odbywa się to przy kompletnej obojętności na argumenty, o zależności zużycia paliwa od sytuacji drogowej, konieczności nadrabiania skutków korków, remontów, ilości pasażerów, czy używania klimatyzacji, która przecież podnosi spalanie o ok 8 l/100km. Nie postarano się również, w kontekście sankcji, o modyfikacje w rozkładach jazdy, które pozwoliłyby te wyśrubowane normy spełniać. Łatwo więc domyślić się, iż kierowcy, w obawie o własne pobory, będą się bali nadrabiać opóźnienia, będą bali się włączać klimatyzację, bo podniesie to spalanie i narazi ich na konsekwencje finansowe. W taki oto sposób zarządzający spółką rozumieją troskę o podniesienie jakości usług w komunikacji – informuje nas jeden z pracowników KPKM.
Od dawna już zwracamy uwagę, że funkcjonowanie w jednym mieście trzech spółek komunikacyjnych, które ze sobą nie konkurują, bo nie mają czym, mija się z celem i mija się z logicznym rozumowaniem. Bo doprawdy, nie wiemy co można monitorować w spółkach, które ze sobą nie konkurują? Wszystkie są w pełni na utrzymaniu podatników naszego miasta. Na dodatek wszystkie spółki realizują przejazdy na biletach w takiej samej cenie, a na te przejazdy ustalany jest dla wszystkich jednakowy wozokilometr, w którym należy się zmieścić. Jedno jest pewne – nigdzie w Polsce nie ma takiego systemu komunikacji miejskiej, jak w Białymstoku. Jesteśmy unikatem być może nie tylko w Polsce, ale i na świecie. Do tego teraz dochodzą kolejne pomysły, które są powodem sprzeciwu kierowców.
Poszło o specjalnie kupione urządzenie do kontroli kierowców – Asystenta Ekonomicznej Jazdy. Niestety, nowinka techniczna jest delikatnie mówiąc niedoskonała. Nie uwzględnia przy liczeniu spalania paliwa takich rzeczy, jak jazda pod górę, obciążenie pojazdu spowodowane ilością pasażerów, konieczność włączenia klimatyzacji, ani konieczności niekiedy nagłego reagowania na sytuacje drogowe. Każde, większe wdepnięcie w tak zwany pedał, liczone jest jako jazda nieekonomiczna. Później za taką jazdę będą kierowcy naliczane kary za to, że zużywa za dużo paliwa, bo jeździ nieekonomicznie. To jednak nie koniec atrakcji w związku z zakupionym niedawno urządzeniem. Dodajmy – drogim – bo kosztowało około 400 tys. złotych. Okazuje się, że wszystkie solarisy, nawet te kupione kilka lat temu, mają już wmontowane podobne czujniki.
- Firma zakupując asystentów jazdy ekonomicznej, wydając ciężkie dziesiątki tysięcy złotych, zdublowała niemal urządzenie VDO EDM ECO, które było już fabrycznie na wyposażeniu WSZYSTKICH !!! Solarisów, które pojawiły się w KPKM w ostatnich latach. Wystarczyło je skalibrować i dawałoby niemal identyczne informacje. A tak wywalono w błoto potężne pieniądze na zakup i teraz na nadzór serwisowy, które to postanowiono sobie chyba zrekompensować na premiach kierowców – powiedział naszej redakcji jeden z pracowników miejskiej spółki komunikacyjnej KPKM.
Nastroje wśród kierowców tej spółki miejskiej są krótko mówiąc złe. Kierowcy są oburzeni decyzjami zarządu oraz marnotrawieniem pieniędzy, które poszły na system, jaki nie sprawdza się w warunkach miejskich. Jak ustaliliśmy takie urządzenie sprawdza się, ale na trasach dalekich, wśród kierowców TIR-ów lub autobusów dalekobieżnych, które w zupełnie innych warunkach drogowych i na innych pojazdach, mogą badać czy kierowca jeździ ekonomicznie, czy nie. W warunkach miejskich, gdzie co chwila pojazd rusza i hamuje, urządzenie jest można powiedzieć mało użyteczne.
- W najbliższy czwartek mają się odbyć zaplanowane rozmowy z zarządem spółki KPKM. Wówczas spróbujemy wyjaśnić ten problem – informował krótko Zbigniew Lebieżyński, z zakładowych związków zawodowych NSZZ Solidarność.
Obecnie związkowcy, przynajmniej do czasu rozmów, nie chcą zabierać głosu w sprawie zakupionego urządzenia, jak również warunków pracy i kar, które będą naliczane za nieekonomiczną jazdę. Znacznie bardziej rozmowni, choć na razie nie chcą podawać swoich danych w obawie przed szykanami ze strony pracodawcy, są niezrzeszeni w związkach kierowcy KPKM-u, którzy mają także pretensje do zarządu spółki, w której pracują. Podkreślają, że ostatnio otrzymali podwyżki wynagrodzeń, które pójdą teraz na zapłatę kar. Wskazują również, że te podwyżki, to była także forma wyrównania wynagrodzeń. Kierowcy pracujący w innych spółkach komunikacyjnych otrzymali podwyżki już wcześniej.
Ponadto warto w tym miejscu dodać, że wszystkie autobusy mają już ustaloną normę spalania, podaną między innymi przez producenta. Jest to ilość zużytego paliwa, w której wóz powinien się zmieścić. Norma spalania paliwa ustalana jest również po zazwyczaj paromiesięcznym okresie obserwacji użytkowania pojazdu. W firmie normy te się modyfikuje, w oparciu w uśrednione zużycie w okresie obserwacji, niekiedy zaniżając nawet normę fabryczną. Nie zmienia to faktu, że takie normy mają wartość w miarę realną, bo wynikającą ze średniego zużycia paliwa.
- Nową metodę wyliczania normy znalazło prezesostwo opierając ją właśnie o wyliczone przez ww. asystenta optymalne parametry jazdy, czyli najlepiej ruszamy raz na pól godziny, przyspieszamy następne pół i potem jedziemy ze stałą prędkością, najlepiej nie dotykając gazu. To oczywiście żart, ale nie do końca. Istotne jest, że taki sposób naliczania spowodował kolejne, tym razem niemal absurdalne tej normy kolejne zaniżenie. I tak wyliczona norma stała się na dzień dzisiejszy podstawą do naliczania tzw. przepałów. Te z kolei, wprowadzając w życie określone kryteria ekonomiczności jazdy, stały się podstawą do sankcji finansowych dla kierowców – mówi rozgoryczony pracownik KPKM.
W tych okolicznościach, kierowcy chcąc uniknąć kar za zbyt duże zużycie paliwa, będą wyłączali klimatyzację w gorętsze dni. Można także spodziewać się przewożenia pasażerów poprzez gwałtowne przyspieszanie, bo urządzenie rejestruje to akurat jako jazdę ekonomiczną. W tym czasie osoby odpowiedzialne za transport publiczny będą się cieszyć z zakupu nowych autobusów, którymi chce jeździć nie tylko coraz mniej białostoczan, ale i kierowców.
Co w związku z tym? Nie tylko naszym zdaniem, ale już nawet i samych kierowców – najwyższa pora na poważną debatę oraz zmiany w zarządzaniu transportem publicznym w Białymstoku.
(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: Wojciech N.)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie