
Niektórym urzędnikom mieszkańcy Białegostoku powinni ufundować nagrobki z napisem” „Wszystko odbyło się zgodnie z prawem”. Ten slogan jest już tak wyświechtany, że kompletnie nie przedstawia żadnej wartości, a coraz częściej jest przyjmowany z politowaniem oraz bezradnością. Bo tam, gdzie urzędnicy nie widzą problemu, okazuje się, że widzą go wszyscy inni, włącznie z prokuraturą.
Musimy ponownie wrócić do sprawy związanej z byłym już radnym Platformy Obywatelskiej – Tomaszem Janczyło. Ma to związek z nowymi faktami związanymi z jego zatrudnieniem w białostockiej szkole, z jakiej pobiera wynagrodzenie, choć pobierać raczej nie powinien. Przynajmniej do czasu, aż nie zostałyby sprawdzone wątpliwości związane z jego zatrudnieniem. Tak samo, jak powinny być najpierw zbadane okoliczności konkursu na dyrektorkę szkoły, którą została koleżanka Tomasza Janczyło ze związków zawodowych.
Od stycznia tego roku prokuratura prowadzi postępowanie w sprawie zatrudnienia byłego radnego Tomasza Janczyło w jednej z białostockich szkół. Zawiadomienie w tej sprawie złożył przewodniczący Forum Związków Zawodowych Eugeniusz Muszyc, który posiadł informacje, że Tomasz Janczyło najprawdopodobniej nigdy nie powinien zostać zatrudniony w szkole, którą kieruje od 1 września ubiegłego roku jego koleżanka ze związków zawodowych. Ona już pierwszego dnia swojej pracy zatrudniła w szkole byłego radnego Platformy Obywatelskiej i tego samego dnia zwolniła go z obowiązku świadczenia pracy.
- W styczniu tego roku złożyłem do Prokuratury Okręgowej w Białymstoku zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez panią Dyrektor Beatę Falkowską, która przekraczając swoje uprawnienia działała na szkodę interesu publicznego – zatrudniając pana radnego Tomasza Janczyło w Zespole Szkolno-Przedszkolnym nr 4 w Białymstoku z jednoczesnym zwolnieniem z obowiązków świadczenia pracy. Zatrudnienie to odbyło się z naruszeniem przepisów prawa. Arkusz organizacyjny szkoły został zatwierdzony przez Zastępcę Prezydenta Miasta Białegostoku pana Rafała Rudnickiego 2 października 2017 r. – mówi naszej redakcji Eugeniusz Muszyc.
Co ciekawe, odbyła się kontrola urzędu miejskiego w tej sprawie. I wykazała, że faktycznie Tomasz Janczyło nie mógł być zatrudniony i zwolniony ze świadczenia pracy. Związek zawodowy, którym kieruje, nie miał wymaganej liczby członków, jaka niezbędna jest do zwolnienia związkowca z obowiązku świadczenia pracy. O tym powinien wiedzieć on sam, ale powinna wiedzieć także dyrektorka szkoły, która go zatrudniła. Ona bowiem też należy do tych samych związków zawodowych co Tomasz Janczyło. W tym przypadku sprawdzenie liczby członków przerosło możliwości związkowców i dyrekcji szkoły, co w konsekwencji skończyło się zatrudnieniem i zwolnieniem z obowiązku świadczenia pracy, ale za to z wypłatą wynagrodzenia.
Zatem wiadomo, że były radny nie mógł być zatrudniony, dlatego zwrócił do kasy szkoły wypłacone mu wynagrodzenie. Ale nie całe. Zwrócił tylko za okres, kiedy kierowany przez niego związek zawodowy nie miał wymaganej prawem liczby członków. Kolejne miesiące natomiast przyniosły mu już pełne wypłaty. Ale tu pojawia się kolejny problem. Bowiem w obiegu pozostają różne dokumenty. Część z nich jest w urzędzie miejskim, inne w posiadaniu związków zawodowych Janczyły, jeszcze inne ujrzały światło dzienne w odpowiedzi na różne pisma. Te wątki będzie teraz sprawdzała prokuratura, która prowadzi śledztwo w tej sprawie.
„Zebrany dotychczas przez Prokuraturę Rejonową Białystok-Północ w Białymstoku materiał dowodowy, uzasadnia aktualnie podejrzenie zaistnienia przestępstwa z art. 231 § 1 kk, 286 § 1 kk i 271 § 1 kk. Niemniej jednak zachodzi konieczność dokonania zabezpieczenia szeregu oryginałów dokumentów, jak też przesłuchania świadków na okoliczności podnoszone w zawiadomieniach (…)” – czytamy w piśmie Prokuratury Okręgowej w Olsztynie, która przejęła śledztwo.
Takie postawienie sprawy, a w szczególności kompletowanie dokumentów, to nowy wątek tej sprawy. Bowiem w obiegu pozostają różne dokumenty dotyczące tej samej sprawy, tych samych osób i teoretycznie tych samych danych, które w zależności od tego, gdzie były podawane, były inne. Stąd też prokuratura już teraz rozszerzyła zakresem swoje postępowanie i do wskazanych w zawiadomieniu artykułów z kodeksu karnego, dopisała kolejne.
Taka sytuacja nie wróży dobrze, ani dyrektorce szkoły, ani byłemu radnemu Tomaszowi Janczyło. Nie wróży także dobrze i urzędowi miejskiemu, który zwlekał dość długo z podjęciem czynności kontrolnych. Na razie nikomu zarzutów nie przedstawiono, ale nie jest wykluczone, że wkrótce takie się pojawią. Zawiadomienia, które w odwecie składał były radny Janczyło przeciwko osobom, które poinformowały o nieprawidłowościach w związku z jego zatrudnieniem, zakończyły się umorzeniem postępowania. Natomiast w jego przypadku śledztwo nie tylko trwa, ale na dodatek zostało poszerzone.
- Sprawa dotycząca zatrudnienia Tomasza Janczyło i okoliczności stworzone przez kółko wzajemnej adoracji wokół byłego radnego, okazały się na tyle rozwojowe, że Prokuratura potwierdziła uzasadnienie podejrzenia przestępstwa z dwóch dodatkowych paragrafów dotyczących wystawienia dokumentu poświadczającego nieprawdę, co do okoliczności mającej znaczenie prawne, w celu osiągnięcia korzyści majątkowej – komentuje naszej redakcji Eugeniusz Muszyc, który jako pierwszy poinformował śledczych o możliwych nieprawidłowościach związanych z zatrudnieniem Janczyły.
Sam Tomasz Janczyło zrezygnował z mandatu radnego i od maja nie zasiada już w Radzie Miasta Białegostoku. Dziennikarzom powiedział, że ma inne plany polityczne, związane z inną gminą. Jednak nieoficjalnie, jak się dowiedzieliśmy, to właśnie toczące się śledztwo mogło być prawdziwym powodem rezygnacji z tej funkcji. Z naszych informacji wynika, że sprawa jest na tyle poważna, że Tomasz Janczyło miał być „poproszony” przez kolegów z zarządu Platformy Obywatelskiej o złożenie mandatu. Żeby nie szkodzić partii w jesiennych wyborach samorządowych.
To na razie początek sprawy i niebawem będą przesłuchiwani pierwsi świadkowie. Smaczku dodaje fakt, że były radny nie zrezygnował z zatrudnienia i pobiera wynagrodzenie w dalszym ciągu, choć nie świadczy żadnej pracy. Oprócz tego, jego uprawnienia, jako nauczyciela kontraktowego, zakwestionował Podlaski Kurator Oświaty, wskazując że nie powinien był otrzymać angażu na podstawie awansu zawodowego, który przyznała mu kierowana również przez niego fundacja. Sprawa jest rozwojowa, a mówienie, że w tym przypadku wszystko odbyło się zgodnie z prawem, jest co najmniej nie na miejscu.
(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie