
Organizatorzy Białostockiego Marszu Niepodległości nie mogli skorzystać z gniazdka elektrycznego, znajdującego się za pomnikiem Inki. Dlaczego? Tego nie wiadomo. Odpowiedź Departamentu Gospodarki Komunalnej była bardzo lakoniczna, wskazując, że o prąd to muszą zadbać sobie sami. Radny Paweł Myszkowski twierdzi, że to przejaw dyskryminacji niektórych organizacji pozarządowych, kiedy to inne mogą korzystać z miejskiej infrastruktury.
Białostocki Marsz Niepodległości, jak co roku, odbył się 10 listopada. Był zgłoszony, a zatem legalny. Inicjatorami to szerokie grono organizacji o profilu prawicowym, konserwatywnym, katolickim i narodowym. Uczestnicy wyruszyli spod pomnika Danuty Siedzikówny ps. "Inka" (Skwer Lecha i Marii Kaczyńskich), kierując się na cmentarz wojskowy. Najpierw jednak miały miejsce okolicznościowe przemówienia i projekcja na telebimie. I do tego właśnie potrzebny był prąd.
Otrzymaliśmy negatywną odpowiedź w sprawie udostępnienia gniazdka elektrycznego do zasilenia sprzętu audiowizualnego. Departament Gospodarki Komunalnej Urzędu Miejskiego w Białymstoku nie udzielił nam konkretnej odpowiedzi, tłumacząc w piśmie, że to organizator stoi za tym, by zapewnić sobie dostęp do prądu planując takie wydarzenia - mówi Bartosz Szolc (na zdj. z prawej), jeden z organizatorów Białostockiego Marszu Niepodległości. - Naszym zdaniem to skandal, ponieważ każdy organizujący wydarzenia (w mieście - przyp. red.) powinien mieć dostęp do takich urządzeń.
Szczególnie, że było to wydarzenie o charakterze patriotycznym, upamiętniające odzyskanie przez Polskę niepodległości. Odbywa się cyklicznie od kilkunastu lat, zawsze 10 listopada - dodaje radny Paweł Myszkowski (na zdj. w środku).
Myszkowski podkreśla, że odpowiedź z urzędu była bardzo lakoniczna. Dziwi się, że gniazdko nie mogło zostać udostępnione. Zauważa, że nie wiązałoby się to przecież z jakimiś ogromnymi kosztami, wystarczyłoby ustalić ryczałt za wykorzystanie punktu zasilającego.
Tym bardziej, że wiem, iż inne organizacje korzystały z elementów infrastruktury w przestrzeni publicznej Białegostoku. I nie chodzi tylko o punkty zasilania. Organizatorzy Białostockiego Marszu dla Życia i Rodziny zwrócili się z prośbą do miasta, aby wóz z nagłośnieniem mógł przejechać przez Rynek Kościuszki. W wydarzeniu uczestniczyło około trzech tysięcy ludzi, więc to była taka naprawdę bogata uroczystość i organizatorzy nie otrzymali zgody, podczas gdy dzień wcześniej podczas Marszu Równości co najmniej trzy pojazdy z nagłośnieniem przez Rynek Kościuszki przejechały - wskazuje Paweł Myszkowski. - To jasno pokazuje, że nie wszystkie organizacje traktowane są w jednakowy sposób.
Radny, będący w klubie Prawa i Sprawiedliwości, złożył interpelację w tej sprawie. Oczekuje odpowiedzi na pytania, dlaczego niektóre organizacje mogą korzystać z elementów i urządzeń infrastruktury miejskiej, a inne nie, jakie regulaminy, zarządzenia bądź inne akty prawne regulują możliwość dostępu do elementów infrastruktury miejskiej, a także, czy dyskryminowanie w ten sposób niektórych organizacji nie narusza zasady równego traktowania, które jest np. w programie współpracy miasta z organizacjami pozarządowymi.
Wydawałoby się, że miasto powinno wspierać organizatorów takich uroczystości patriotycznych, religijnych, rodzinnych. Niestety organizatorzy często mają pod górkę - stwierdza Myszkowski.
Z kolei Janusz Purwin (na zdj. z lewej) z Klubu Więzionych, Internowanych i Represjonowanych wspomina, że w minionych latach zdarzały się takie przypadki, że gdy przez Zwierzyniec przechodził Białostocki Marsz Niepodległości, gasły latarnie, a kiedy zbliżał się do cmentarza, światła ponownie się zapalały.
(Piotr Walczak)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie