Reklama

Wyjdź za mnie, Alison!

09/08/2013 18:00
Jak duet Goldfrapp / Gregory zrobi płytę, to nie ma ... we wsi.

A między różnorodnymi stylami zawsze poruszali się sprawnie i z bardzo dobrym skutkiem. Tym razem jednak na oficjalnej stronie zespołu jak grom z jasnego nieba huknęła wiadomość, że oto Goldfrapp zamierzają wydać płytę z brzmieniami bardziej akustycznymi, okrojoną w maksymalny możliwy sposób z elektroniki. Padła też konstatacja o "powrocie do miękkich brzmień z czasów debiutu". Zazwyczaj podobny komunikat przekłada się na "skończyły się nam pomysły, wracamy na dobrze spenetrowane pozycje i będziemy odcinać kuponiki". Jeśli nawet, to jest to powrót w wybitnym stylu.

Szczerze i mocno, wręcz na poziomie zawiści, zazdroszczę publiczności zebranej w menchesterskiej kaplicy Albert Hall (nie mylić z londyńską Royal Albert Hall oraz Albert Halls w Stirling – we wszystkich trzech miejscach mają Brytole koncertownie), która miała okazję posłuchać premierowego wykonania materiału z "Tales of Us". Subtelne, pięknie minimalistyczne kompozycje oparte o fortepian i instrumenty strunowe, absolutnie urzekają. To, jak Goldfrapp grają światłocieniem, jak ocieplają smutek i rozjaśniają mrok, jak bardzo dużo kontrastu zawierają w bardzo przecież minimalistycznej muzyce powala i przekonuje że przez niespełna piętnaście lat istnienia, w kategoriach świadomości kompozytorskiej i aranżacyjnej osiągnęli absolutną perfekcję.

Skojarzenie, jakie budzi "Tales of Us" to po trochu Florence and the Machine, a po trochu najlepsze lata legendarnej wytwórni 4AD – brzmieniowo poruszamy się dosyć blisko This Mortal Coil, czy Cocteau Twins. I nie, sopran Alison Goldfrapp nie przypomina ptasich treli Elizabeth Fraser. Chodzi raczej o to, że album w najlepsze czerpie z klasycznych, kanonicznych pozycji dream popu. Nic to szczególnie oryginalnego – rzesze młodszych od Goldfrapp grup czerpią z podobnej tradycji. Mało kto jednak w tej kategorii osiąga takie mistrzostwo. W dodatku bardzo skutecznie robiąc wrażenie, że nie kosztowało ono ani trochę wysiłku – silenia się na cokolwiek na tej płycie nie uświadczycie.

Szczególnie wielkim fanem Goldfrapp nigdy nie byłem, choć za piosenkami z ich drugiego albumu, "Black Cherry" mam wielki sentyment. Teraz będę go miał także za utworami z "Tales of Us". Jedna z ładniejszych płyt tego roku. Zdecydowanie do wielokrotnego użytku. Brawo. Chapeau bas!

Golfrapp
"Tales of Us"
Mute
7/10



 

(Paweł Waliński)
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo fakty.bialystok.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do