
Z maleńkiej wsi z krańców Podlasia można po porannym obrządku w gospodarstwie domowym w kilkadziesiąt minut być w Białymstoku, w kilka godzin być w Warszawie i wczesnym popołudniem pić sobie drinki w niemieckim pubie albo spacerować po plażach Hiszpanii. Świat się skurczył i takie podróże nie są dziś problemem. Nie są – jeśli ma się własny samochód, a ze wsi wyprowadzi jakakolwiek droga dojazdowa do drogi krajowej lub choćby wojewódzkiej.
Można powiedzieć, że w XXI wieku świat nam się bardzo skurczył. Skurczył się do tego stopnia, że w kilka lub kilkanaście godzin można być w zupełnie innej części kontynentu lub świata, co jeszcze 50 lat temu było właściwie nierealne. I to nie tylko z powodu tego, że Polska znajdowała się za tak zwaną żelazną kurtyną, za którą trudno było się wydostać. Powodem podstawowym był brak właściwych środków lokomocji i w dużej mierze też brak dróg.
Chyba nie trzeba specjalnie nikomu przypominać sceny z filmu „Co mi zrobisz jak mnie złapiesz”, w którym jeden mężczyzna opowiada drugiemu w jaki sposób dostaje się do pracy ze swojej miejscowości. Jechał najpierw transportem mlecznym, później pociągiem, autobusem, itd., itd. Choć tamte czasy słusznie minęły, polska wieś dziś wydaje się zataczać koło, choć można powiedzieć, że to koło właściwie już zatoczyła. Nie inaczej jest też i na Podlasiu, gdzie wyjazd z wielu wsi do nawet pobliskiej miejscowości jest właściwie nierealny. Jeśli nie ma się własnego samochodu.
- Ja pamiętam, jak kiedyś furą trzeba było po lekarza jechać nawet po kilkanaście kilometrów w jedną stronę. Dróg nie było, błoto wszędzie, nic nie dojeżdżało. To jak się przywoziło w końcu takiego lekarza na wioskę, to pół wioski się schodziło, albo dzieliło się lekami, które ten lekarz przywiózł dla chorego. A dziś… dziś to i mało kto furę ma. Jak nie masz swojego samochodu, to umarł w butach – mówi naszej redakcji Antoni mieszkający na jednej z kolonii niedaleko Zabłudowa.
Ta i podobne sytuacje nie są obce wielu mieszkańcom naszego regionu, jak też i wielu wsi w Polsce. W czasach PRL i krótko później, do wsi dojeżdżały autobusy dalekobieżne. Można było gdzieś dojechać, wyjechać i wrócić. Obecnie tak to nie wygląda. A już najgorzej to wygląda w kontekście dotarcia właśnie do najbliżej położonych większych miejscowości, gdzie znajduje się na przykład przychodnia lekarska, albo urząd, czy sklepy. Do większych miast, takich jak Białystok, jeszcze uda się dojechać, ale do mniejszych – to duży problem.
Osoby nie posiadające własnego auta, są często skazane na podróżowanie autobusem szkolnym – o ile kierowca zgodzi się zabrać takiego podróżnego. Swój powrót trzeba też dostosować najczęściej do szkolnego gimbusa. W przeciwnym razie zostaje liczyć na to, że ktoś z sąsiadów będzie wracał lub jechał w tym samym kierunku, albo drogę powrotną trzeba pokonywać pieszo. Jeśli człowiek jest w miarę młody i zdrowy, dotrze. Jeśli nie, na wieś nie wróci, bo nie ma czym.
- Mieliśmy niedawno taką sytuację, jakoś krótko przed nowym rokiem, że ciotka trafiła do szpitala. Trzeba ją było przywieźć do Białegostoku, bo od niej ze wsi syn nie miał jak dojeżdżać do Bielska. Stracił prawko, co prawda przez swoją głupotę, a jak matka w szpitalu się znalazła, to my musieliśmy o nią zadbać. On gospodarki nie zostawi, bo przecież nie wytłumaczy zwierzętom, że da im później jeść, albo krowy wydoi na drugi dzień. W sumie nie zdawałam sobie wcześniej sprawy, że brak autobusu do wioski to może być teraz taki problem – powiedziała naszej redakcji Barbara, mieszkanka Białegostoku.
Jeszcze trudniej w takich sytuacjach mają dzieci mieszkające na wsiach, a wszystkie programy dla wyrównania szans, można często włożyć między bajki. Choćby z tego prostego powodu, że jeśli rodzice nie dowiozą takich dzieci na zajęcia dodatkowe, na korepetycje, na jakieś zajęcia pozaszkolne, nawet na szkolnym boisku, same nie dojadą komunikacją publiczną. Nie dojadą, bo taka często nie istnieje. A najbardziej nie istnieje w weekendy oraz dni wolne od pracy, które można częściowo wykorzystać na niedaleki wyjazd z rodzinnej wsi.
Często osoby dojeżdżające ze wsi do pracy gdzieś w mieście same sobie organizują podróż w dwie strony. Tu najpopularniejsze są przejazdy jednym autem osobowym, gdzie wszyscy zrzucają się na paliwo, albo każdego dnia jedzie kto inny, kto zabiera i odwozi wszystkich po kolei. Nawet z miasteczek tak często dojeżdża się do pracy w Białymstoku, w Łomży czy w Suwałkach. Wśród mieszkańców wsi musi panować żelazna dyscyplina, bo jeśli ktoś się spóźni, zaśpi, albo będzie musiał dłużej zostać w pracy, to albo czekają wszyscy, albo taka osoba musi sobie już radzić sama z powrotem. A z tym bywa różnie, bo jeśli już jakiś autobus dojeżdża, to często na wieś lub do mniejszej miejscowości, można wrócić tylko wczesnym popołudniem. O kursach wieczornych lub nocnych nie ma mowy.
- W Polsce, w ciągu ostatnich kilkunastu lat połączenia autobusowe, to jest głównie PKS, zostały zredukowane o połowę. Z prawie miliarda przejechanych kilometrów do niespełna pół miliarda. Przywrócimy to, przywrócimy ten miliard, przywrócimy połączenia – mówił podczas lutowej konwencji programowej z tego roku prezes PiS Jarosław Kaczyński.
W obliczu takiej sytuacji, jaka ma miejsce w Polsce wiejskiej i powiatowej, taki program transportowy to jak zbawienie. Aktualnie szacuje się, że w całym kraju nieco powyżej 20 proc. sołectw jest całkowicie odciętych od transportu zbiorowego. I paradoks, bo ludzie, choć mieszkają blisko szosy, albo nawet i przy drodze, to nie mają łączności nawet z najbliższą gminą.
Przywrócenie połączeń autobusowych czy kolejowych tanie na pewno nie będzie, ale w obliczu problemów, które w zasadzie nie dotyczą dużych miast, jest niezbędne. Tylko że przywrócenie połączeń to jedno, a stan dróg to drugie. W niektórych miejscach drogi są w takim stanie, że ciężko znaleźć asfalt w dziurach. To wyzwanie dla lokalnych samorządów, jak też dla urzędów marszałkowskich lub wojewodów. To oni muszą znaleźć pieniądze na budowę lub modernizację dróg gminnych i powiatowych, zanim wrócą na nie autobusy dalekobieżne.
(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie