
Rok temu żołnierze chroniący bezpieczeństwa polskiej granicy państwowej użyli broni wobec nielegalnych migrantów. Nikt nie zginął, ani nie został ranny. Wszystko działo się w momencie, kiedy żołnierze i funkcjonariusze byli atakowani przez cudzoziemców usiłujących przedrzeć się do Polski. Ci żołnierze mają teraz poważne kłopoty, bo mogą pójść do więzienia.
Sprawa ujrzała światło dzienne kilka miesięcy od momentu zdarzenia. Media dotarły do informacji, z których wynikało, że w marcu 2024 roku, kilku żołnierzy zostało zatrzymanych i aresztowanych przez Żandarmerię Wojskową po tym, gdy oddało strzały w powietrze, a później w ziemię. Wszystko działo się w momencie, kiedy cudzoziemcy znajdujący się na Białorusi, usiłując przedrzeć się do Polski, atakowali polskie służby pilnujące bezpieczeństwa polskiej granicy.
To zdarzenie lotem błyskawicy obiegło jednostki wojskowe i jak można się domyślić, nie wpłynęło pozytywnie na morale żołnierzy. Wielu z nich obyło oburzonych, inni zdumieni, że za ochronę granicy i ochronę własną oraz innych żołnierzy i funkcjonariuszy można zostać aresztowanym i mieć postawione zarzuty. Bo okazało się szybko, że żołnierze z 1 Warszawskiej Brygady Pancernej, którzy oddali strzały, usłyszeli zarzuty o przekroczenie uprawnień i narażenie życia innych osób.
- Żołnierze nie znajdowali się w sytuacji zagrożenia życia. Dwóch z nich usłyszało zarzuty przekroczenia uprawnień, trzeci został przesłuchany w charakterze świadka – informowała w czerwcu 2024 roku Prokuratura prowadząca postępowanie.
Niedawno, bo zaledwie kilka dni temu, pojawiła się informacja, że w związku z tym zdarzeniem, są nowe ustalenia. Zostały bowiem przeprowadzone badania trójwymiarowe i rekonstrukcja zdarzeń oraz wydana została opinia balistyczna. Z tego ma wynikać, że zarzuty postawione żołnierzom są jak najbardziej zasadne, bo potwierdzać mają, iż ich zachowanie mogło zagrażać życiu innych osób. Ustalono przebieg zdarzenia i stąd wiadomo dokładnie, w jakim kierunku i pod jakim kątem strzelali żołnierze.
Nie wiadomo jednak czy śledczy przenalizowali również fakt, że na granicy polsko – białoruskiej nie ma infrastruktury w postaci latarni, a sami żołnierze w tamtym okresie byli pozbawieni środków ochrony osobistej. W warunkach nocnych nie ma żadnej możliwości zobaczyć czegokolwiek. W lasach, w absolutnej ciemności, zwyczajnie nie da się działać tak jak w warunkach dziennych.
Całe zdarzenie miało miejsce na terenie odpowiedzialności placówki Straży Granicznej w Dubiczach Cerkiewnych. To właśnie tam przez kilka miesięcy cudzoziemcy zachowywali się agresywnie i forsowali wielokrotnie polską granicę. Używali do tego kamieni, płonących konarów, petard, a nawet ostrych narzędzi. Przez kilak miesięcy na tym właśnie odcinku dochodziło do poważnych ataków na polskich żołnierzy i funkcjonariuszy. I na tym odcinku dwa miesiące później, po oddaniu strzałów przez żołnierzy, zginął sierżant Mateusz Sitek, który został zaatakowany przez cudzoziemca z terytorium Białorusi.
- Fakty są jednoznaczne: dzisiaj wszyscy, co bronią polskiej granicy, są zagrożeni ściganiem przez organy polskiego państwa, państwa Tuska. Są zagrożeni więzieniem, stawianiem zarzutów. Jak mamy się czuć bezpiecznie w Polsce? – mówił w czerwcu 2024 roku poseł Jacek Sasin. – Domagamy się dymisji rządu. Domagamy się odwołania zarzutów, jakie zostały postawione żołnierzom, którzy bronili naszego bezpieczeństwa. Domagamy się stworzenia natychmiast warunków do tego, aby żołnierze mogli czuć wsparcie polskiego państwa, kiedy walczą z niebezpieczeństwami, które przelewają się przez naszą granicę. I nie mamy żadnych wątpliwości, że ten rząd nie jest w stanie podjąć takich działań, które to bezpieczeństwo nam zapewnią – dodał.
Żołnierze mogą teraz trafić do więzienia, a na pewno wcześniej zostaliby wydaleni ze służby. To dość szokujące. Na razie jednak, na wniosek obrońców żołnierzy, którzy mają wątpliwości co do części ustaleń biegłych, prokuratura zleciła jeszcze uzupełnienie opinii. Dziwi w tej sytuacji praktycznie bezczynność ministra obrony narodowej, który nie wypowiada się w tej sprawie w zasadzie od początku. A co gorsza, cały czas działa specjalnie powołany przez ministra sprawiedliwości Adama Bodnara, zespół prokuratorski w Siedlcach, który ma ścigać polskich żołnierzy i funkcjonariuszy za zachowanie na granicy polsko – białoruskiej.
(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: DDP)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie