Reklama

Architektoniczno – komunikacyjna pomyłka

27/08/2014 08:18


Można popełnić dwie pomyłki przy jednym projekcie? Można, jak się ma do czynienia z Miejskim Ośrodkiem Pomocy Rodzinie i fachowcami pozbawionymi wyobraźni jednocześnie. Wkrótce klienci po pomoc będą jeździć na koniec miasta, a pracownicy udzielą tej pomocy w pomieszczeniach, w których przysłuchiwać się temu jeszcze będzie 50 lub więcej osób.


Daleko nam do żartów. Bowiem to, co niebawem ujrzą klienci i pracownicy Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie w Białymstoku śmieszne nie jest. Można wręcz powiedzieć, że głupota osiągnęła nowe granice. W tym przypadku granicą jest granica administracyjna Białegostoku. Klienci już niebawem będą musieli dotrzeć na ulicę Klepacką, aby załatwić swoje sprawy urzędowe związane z pomocą świadczoną przez białostocki MOPR. Na samym końcu miasta został bowiem zlokalizowany nowy budynek, w którym będą pracowali wszyscy, poza pracownika socjalnymi.

Dotarcie tam łatwe nie będzie. Jedyną linią, która kursuje w miarę często jest 4. Mieszkańcy miasta dojadą jeszcze autobusem linii 14 oraz 107, które jeżdżą ze znacznie mniejszą częstotliwością. Ale na nasze sugestie skierowane do Urzędu Miasta, któremu podlega MOPR, że to nie wystarczy, taka sytuacja nie przeszkadza.

Obecnie na ulicę Klepacką dojeżdżają trzy linie autobusowe: 4, 14, 107. Nie ma zatem na razie potrzeby uruchamiania kolejnej linii autobusowej – mówi nam Urszula Mirończuk, rzecznik Prezydenta Białegostoku.

Biorąc pod uwagę, że z pomocy MOPR – u korzystają osoby niezamożne, których nie stać niekiedy nawet na zakup jednego biletu komunikacji miejskiej, dojazd z przesiadkami do urzędu, jednak będzie stanowił kłopot. Tak samo jak dla niepełnosprawnych, których czeka dokładnie taka sama przeprawa. Ale widać, skoro nie ma problemu, pewnie drążymy temat niepotrzebnie. Klienci sami to ocenią i to już bardzo niedługo.

Jakby tego było mało nowy budynek wyglądem bardziej przypomina hipermarket niż budynek urzędu. Ale o walory estetyczne nie będziemy się spierać. Ważne, co będzie w środku. A w środku super budowli przewidziane są pomieszczenia, w których będzie pracowało nawet kilkadziesiąt osób naraz. Bo po co ścianki działowe? Po co pokoje? Jednym słowem integracja na całego, łącznie z klientami. Jeszcze trzeba było szklane ściany zamontować. Wówczas byłaby pełniejsza integracja i na dodatek praca pod kontrolą. Zresztą z naszych informacji wynika, że dokładnie taki był pierwotny projekt, ale w porę ktoś przytomnie zwrócił uwagę, że może taki budynek nie przejść odbioru przez Straż Pożarną.

Tymczasem na Klepackiej stoi już niemal gotowa bryła, jaka jest widoczna na zdjęciu i co przytomniejszych architektów dziwi. Jeden z nich widział wcześniej projekt i kiedy zobaczył, że ktoś jednak zdecydował się na postawienie takiego obiektu, przetarł oczy ze zdumienia.

Widziałem plany i założenia architektoniczne. Śmieliśmy się z kolegami, że ktoś w ogóle wpadł na taki idiotyczny pomysł. Nigdy w życiu nie przypuszczałem, nawet w najczarniejszych wizjach, że to będzie zrealizowane – powiedział nam architekt, który prosił o zachowanie anonimowości.

To jest wynik postępowań przetargowych, gdzie najważniejszym kryterium jest cena. Estetyka, czy nawet rozwiązania funkcjonalne schodzą na dalszy plan. Liczy się tylko za mały budżet i za krótki termin. Są inne sposoby. Inwestor może zorganizować konkurs architektoniczny czy tzw. negocjacje z ogłoszeniem. Projektanci też nie są bez winy. W przetargach wygrywają kwoty nieprzekraczające nieraz 1 % kosztów budowy! Oferując zaniżone ceny świadomie skazują się na kiepskie warunki pracy, w których nie może być mowy o tworzeniu dobrej architektury. Właściwy koszt projektu to i tak zaledwie 3 do 5 % kosztów inwestycji, przy czym to właśnie na etapie projektu zapadają najważniejsze decyzje. Konsekwencje tych oszczędności na trwałe wpisują się w krajobraz naszego miasta – mówi nam z kolei inny architekt Bogdan Pszonak z biura Meteor Architects.

A jednak ktoś zaprojektował taką kompletnie niefunkcjonalną budowlę. W Urzędzie Miasta dowiedzieliśmy się, że autorem projektu budynku biurowego budowanego na potrzeby Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie jest Biuro Projektowe i Nadzór Budowlany mgr inż. Marcin Bartoś. Ale wiemy również, że pomysł nie zrodził się wyłącznie w głowie pana inżyniera. To pracownicy MOPR – u wpadli na genialny pomysł, aby urzędnicy pracowali w czymś co bardziej przypomina halę produkcyjną niż urząd. Jakie będą warunki w środku, kiedy w jednym pomieszczeniu usiądzie nawet 10 osób, nie mówiąc już o 50-ciu? Na pewno idealnie będzie się rozmawiało z klientami, odbierało telefony i pisało decyzje z uwzględnieniem wszystkich paragrafów i punktów. Na pewno będzie świetnie, idealnie i komfortowo. Przecież to nowy super funkcjonalny budynek.

Proszę o informacje kto był autorem projektu budynku i kto nadzorował z Państwa instytucji przebieg prac. Proszę także o podanie informacji, kiedy urzędnicy zaczną pracę w nowym budynku i będą tam przyjmować klientów” – Z tymi pytaniami zwróciliśmy się do MOPR – u ponad tydzień temu, ale do dnia dzisiejszego nikt nie znalazł czasu, by nam odpisać, nawet w dwóch zdaniach.

Do sprawy na pewno wrócimy. Bo wiadomo już, że pracownicy skarżą się na warunki, w jakich przyjdzie im pracować. Ponadto wiemy, że dyrekcja ośrodka czyni usilne starania, aby nie musiała się przenosić do swojego nowego budynku z ulicy Malmeda. Tymczasem można delektować się nowym cudem architektury nad Białą.

(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: BI-Foto)
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo fakty.bialystok.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do