Reklama

Białystok taki prorodzinny… inaczej

08/04/2015 13:13


Były nagrody i wyróżnienia, wielki sukces Białostockiej Karty Dużej Rodziny i Białostockiej Akademii Rodziny. A tymczasem, gdy posłuchaliśmy rodziców najmłodszych białostoczan, okazuje się, że nie jest tak różowo.

Od jakiegoś czasu nasze miasto lansuje się na miasto prorodzinne, nastawione na rodziny, najlepiej wielodzietne. Niemniej oprócz Białostockiej Karty Dużej Rodziny niewiele więcej jest wyciągniętej ręki w kierunku rodzin wielodzietnych. Brak miejsc w żłobkach i przedszkolach, ale także nagminne likwidowanie placów zabaw i terenów zielonych, po próbę odebrania możliwości uprawiania zajęć sportowych. W zamian za to tworzą się kolejne galerie, w których są kąciki zabaw dla dzieci.

Nawet przejście podziemne nie jest przyjazne rodzicom z małymi dziećmi. Te, które są w wózkach, pojadą windą. O ile winda jest czynna. Niemniej windy dość często ulegają awarii, choć należy dodać, że głównie z powodu ich nieprawidłowego użytkowania. Niektórzy zwyczajnie nie potrafią zadbać o porządek i śmieci lądują przy drzwiach, które uniemożliwiają jazdę w górę lub w dół.

Musiałam prosić, żeby mi ludzie pomogli wózek znieść, bo winda nie działała. Na górę wjechałam już windą. Ktoś wrzucił ogryzek i drzwi się nie domykały. Zanim sama tego ogryzka nie wyjęłam, to nie wiedziałam, że można dalej windą jechać. Następnym razem, jak mi się tak trafi, będę prosiła kogoś o sprawdzenie śmieci pod drzwiami, zamiast targać wózek z obcymi ludźmi po tych schodach. Nie podoba mi się to wcale. Bardzo złe rozwiązanie – mówi nam Anna Witkowska

Na pewno ktoś, kto projektował to podziemne przejście, nie miał małych dzieci. Zejść jeszcze można, ale proszę wejść po tych schodach z takim dwulatkiem. Trzeba brać na ręce. I wszystko w porządku, zanim człowiek zakupów nie niesie – komentuje Natalia Biełous, mama dwulatka.

Słuchając rodziców, tych którzy jeżdżą z wózkami, dowiemy się, że wiele jest miejsc, które są podobnie jak w przypadku osób niepełnosprawnych, pełne barier architektonicznych. Wielu nie wjedzie do urzędów, ani innych miejsc użyteczności publicznej. Krawężniki, nierówności, brak podjazdów – to zmora takich rodziców. Jednak rodzice zwracają uwagę jeszcze na inne aspekty, które świadczą o tym, że Białystok nie jest aż tak przyjazny rodzicom z dziećmi.

Chodzi między innymi o place zabaw. Zwłaszcza z centrum naszego miasta zniknęło wiele z nich. Teraz rodzice zamiast pójść z dzieckiem na plac zabaw, mogą posiedzieć na betonowym rynku. A jeszcze za chwilę zaczną dodatkowo modlić się, aby rozpędzony rowerzysta nie potrącił malucha. Do niedawna w ścisłym centrum Białegostoku były place zabaw, co prawda stare i zaniedbane. I okazuje się, że nie było nikogo, kto podjąłby się odnowienia choć dwóch takich miejsc. Mało tego, niemal wszystkie place zabaw zlikwidowano, zaś w ich miejsce powstały tereny zielone o dość nieuporządkowanej roślinności.

Tylko na Planatch można się z dzieckiem pobawić. Ale latem to tam jest taki tłok, że czasami to jest bez sensu czekać na wolną huśtawkę przez pół godziny. Nie mam pojęcia, ile może kosztować taki plac, ale domyślam się, że jeden kupiony autobus mniej i byłoby ze dwa place zabaw – powiedział Cezary Baltaziuk.

Mnie ciekawi dlaczego nikt nie zadbał o to, żeby te miejskie rowery miały koszyczki dla dzieci? Nikt nie pomyślał? Przecież to idealna sprawa na lato, żeby z dzieckiem pojeździć – zwraca nam uwagę Eliza Prus.

Tak się składa, że nikt nie pomyślał. Niedawno, dokładnie właśnie o to pytał radny Henryk Dębowski. Zwracał uwagę, że miejskie BiKeRy mogłyby zostać wyposażone w foteliki dla dzieci. Nawet operator, firma Nextbike, nie miałaby nic przeciwko temu. Wskazał tylko, że o taką specyfikację rowerów miejskich musiałyby wystąpić władze Białegostoku. I nasze prorodzinne władze odpowiedziały:

„(…) w sprawie dodatkowego wyposażenia niektórych rowerów wschodzących w skład systemu BiKeR w foteliki dziecięce niniejszym informuję, iż specyfikacja istotnych warunków zamówienia na system roweru miejskiego nie przewidywała ww. wyposażenia, w związku z powyższym w ramach obowiązującej umowy nie ma możliwości wprowadzenia fotelików do użytkowania” – odpisał Tadeusz Truskolaski, Prezydent Miasta.

Nawet słynna Białostocka Karta Dużej Rodziny obecnie nie służy wszystkim zainteresowanym. Aby z niej skorzystać należy posiadać meldunek na terenie miasta Białystok. Nie każdy taki posiada. Coraz więcej osób przeprowadza się tu z mniejszych miejscowości naszego województwa, ale meldować się nie chcą z różnych powodów. A to oznacza, że też nie skorzystają z ulg i korzyści, które karta daje. Nasza redakcja otrzymuje już od dłuższego czasu sygnały od takich rodziców.

Kiedy rozmawialiśmy z różnymi rodzicami usłyszeliśmy również, że miasto nie proponuje prawie żadnych zajęć sportowych lub rekreacyjnych. Bo tak się składa, że kluby sportowe dostają dofinansowanie bez składu i ładu. Nikt z urzędzie nie wnika w to, ile osób trenuje, jakie sporty, czy są odpowiednie miejsca do ćwiczeń. Trudno rozszyfrować klucz, jakim kieruje się prezydent podpisując dotacje. Pisaliśmy o MOSP –ie wiele razy. I to jest chyba jeden z najlepszych przykładów jak władze traktują ponad pół tysiąca dzieci i drugie tyle ich rodziców. Z bliżej nieokreślonych powodów Prezydent Miasta chciał odebrać boiska do ćwiczeń, a obecnie od kilku lat nie dotuje klubu i rodzice sami muszą się troszczyć o kondycję fizyczną swoich pociech.

Chciałem powiedzieć, że jestem strasznie zły za to co się dzieje na MOSP. Tam trenuje moich dwóch synów. Piłka nożna jest dla nich wszystkim. Są pod dobrą opieką i zwyczajnie nie rozumiem, dlaczego władza w Białymstoku nie lubi dzieci – powiedział nam Paweł (nazwisko do wiad. red.).

I być może całe to szumne szafowanie przyjaznością rodzinie i wartościami jest takie samo jak medale za ład przestrzenny. Przypominamy, że wysokie odznaczenie państwowe dostał zastępca prezydenta Białegostoku, który nie miał z tą dziedziną nic wspólnego. Za to w organizacjach prorodzinnych, tych tak ponoć prężnie działających są osoby, zwłaszcza z otoczenia prezydenta. I tylko realia życia tego czy innego rodzica wskazują, że jest inaczej niż mówią o tym broszury i pięknie napisane komunikaty. Polecamy również spojrzeć jak aktywnie działa Białostocka Akademia Rodziny i prześledzić ile osób interesuje się wydarzeniami organizowanymi przez tę ponoć prężnie działającą instytucję.

(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: BI-Foto)
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo fakty.bialystok.pl




Reklama
Wróć do