13 minut – mniej więcej tyle czasu kierowcy tracą codziennie na stanie w korkach w Krakowie, Warszawie i we Wrocławiu. Nieco lepiej sytuacja wygląda w Łodzi (10 minut) oraz Gdańsku (8 minut). Niestety, stanie w korkach kosztuje i to sporo. Wkrótce ten problem oraz koszty, mimo nowych i szerokich arterii, będzie mógł dotknąć także mieszkańców naszego regionu.
Nasze ulice i parkingi z roku na rok zapełniają się coraz bardziej pojazdami wszelkiej maści. Jest coraz większy kłopot z parkowaniem i coraz większy kłopot z dotarciem na czas. Nie pomagają tu szerokie arterie, jeśli co kilkadziesiąt metrów mamy sygnalizację świetlną. Jeśli jeszcze działa ona na dodatek tak jak w Białymstoku, to nie ma co się dziwić, że stoimy zamiast jechać. Ale w sprawnym poruszaniu się nie pomagają nam przepisy drogowe. A bardziej utrudnienia, które są efektem egzekwowania tych przepisów.
Ustawiane fotoradary i kamery, które rejestrują przejazd na czerwonym świetle, powodują nagłe zwolnienie prędkości. A to już tylko krok od utworzenia się korka. Co wcale nie oznacza, że będziemy zachęcać do szybkiej jazdy niezgodnej z prawem. Tu zwracamy uwagę na częsty problem ustawiania urządzeń pomiarowych w miejscach kompletnie do tego nieuzasadnionych. Kierowcy niejednokrotnie zwracali i wciąż zwracają uwagę, że tego rodzaju urządzenia bardziej służą do wyciągania pieniędzy z naszych kieszeni, niżeli do poprawy bezpieczeństwa.
- Niech ktoś mi powie, w jakim celu ustawiony jest fotoradar na wylotówce na Warszawę, na Narodowych Sił Zbrojnych. Całą trasą można jechać 70 km/h, a w jednym punkcie z niewiadomych powodów trzeba zwolnić raptem do 50 km/h. Przecież ten fotoradar stoi tam tylko po to, żeby trzaskać mandaty, po nic więcej. Nie ma przejścia dla pieszych, szkoły, niczego. Ustawiono go kompletnie bez sensu – mówi nam Cezary Bołtruczuk, kierowca z Białegostoku.
- Do kitu jest ten cały system zarządzania ruchem. Światła powinny być wyłączone w całym mieście co najmniej od 18.00 albo 19.00. Powinno tylko palić się pomarańczowe migające światło. Każdy by przejechał, kiedy jest pusto. Ale nie, bo przecież teraz mamy skarbonkę do zarabiania pieniędzy, która będzie robiła zdjęcia na czerwonym świetle. Takie to są usprawnienia. Nie rozumiem tylko po co było budować takie szerokie drogi wielopasmowe, na których nawet w nocy trzeba stać przy pustych ulicach – komentuje Adam Tefelski.
Brytyjczycy mają wyspecjalizowane służby, które monitorują i badają tworzenie się korków. W newralgicznych punktach później powstają takie udogodnienia, które ograniczają tego rodzaju zjawiska drogowe. Korek powstaje najczęściej wówczas, jeśli jeden pojazd gwałtownie zahamuje i za nim muszą zwolnić wszyscy inni. Ruch staje się powolny i pojazdy zatrzymują się najczęściej jeden za drugim, tworząc w ten sposób właśnie drogowy korek. Bardzo możliwe, że w niedalekiej przyszłości dość mocno zakorkuje się nam trasa na Zabłudów. Niedawno zostały tam zamontowane bramki do odcinkowego pomiaru prędkości. System jeszcze nie działa. Taki sam nie działa też w zupełnie innej części Polski. Ale to właśnie tam policja chyba pierwszy raz w życiu zachęca kierowców do szybszej jazdy.
Jakim cudem? A takim cudem, że kierowcy wjeżdżając na obszar, w którym są ustawione bramki, zwalniają dość mocno. Przez to tworzą się korki. Jak informuje "Nowa Trybuna Opolska", Łosiów jest pierwszą miejscowością w Polsce, w której zainstalowano nowy system. Kierowcy – bojąc się nieznanej metody pomiaru – reagują bardzo gwałtownie. Niektórzy z nich nagle hamują, inni zdecydowanie zwalniają. Często zdarza się, że samochody wjeżdżają do Łosiowa z prędkością 30 km/h – o 20 km/h mniej, niż pozwalają na to przepisy – czytamy w tamtejszej prasie lokalnej. To nie jest dobry prognostyk dla mieszkańców Białegostoku i tych, którzy muszą często przemieszczać się trasą zabłudowską.
Tymczasem według „Raportu o korkach w 7 największych miastach Polski” kierowcy w Warszawie, Łodzi, Wrocławiu, Krakowie, Katowicach, Poznaniu i Gdańsku w 2014 r. z powodu korków tracili dziennie średnio 13,7 mln zł.
- Tych strat można uniknąć. Trzeba tylko wziąć pod uwagę pewną rzecz: zatory na drogach powstają nie tylko dlatego, że są one zbyt wąskie, a liczba pojazdów z roku na rok wzrasta – zaznacza w wywiadzie dla serwisu infoWire.pl Adam Bąkowski, prezes firmy NaviExpert.
Nie zmienia to faktu, że często też przyczyna tkwi w samych kierowcach, w ich zachowaniu na drodze. Wjeżdżamy spóźnieni na światła, zajeżdżamy sobie drogę i nie potrafimy jeździć na tzw. suwak.
- Polacy nie lubią wpuszczać innych kierowców, szczególnie na zwężeniach ulic, a to przecież upłynnia ruch – zauważa ekspert.
Ponadto zawsze chcemy, by było nam wygodnie, i przyzwyczajamy się do starych tras, tymczasem ruch na danych odcinkach się zmienia. Są sytuacje, w których możemy uniknąć korka dzięki wiedzy na temat jakiegoś zdarzenia drogowego.
- Warto korzystać z informacji online, które są dostarczane przez nowoczesne aplikacje mobilne. Pozwalają one sprawdzać, co dzieje się na drodze kilka kilometrów przed nami – zaznacza rozmówca.
Już w tej chwili wielu kierowców w Białymstoku porusza się z włączonymi urządzeniami. W zasadzie to trudno jest spotkać jakiegoś kierowcę taksówki, który nie używałby popularnej aplikacji Yanosik. Jak mówi nam jeden z nich, bez tego szybko mogliby stracić prawo jazdy, ponieważ często znaki drogowe są ustawione nierozumnie, a samo działanie systemu zarządzania ruchem powoduje więcej sytuacji niebezpiecznych niżeli poprawiających poruszanie się po białostockich drogach.
- Jeżdżę od kilku lat tylko z Yanosikiem. Tu mam wszystkie informacje. Gdzie jest fotoradar, gdzie policja z radarem stoi, gdzie są te kamery na skrzyżowaniach. Zresztą powiem, że kamery, które rejestrują wjazd na czerwonym świetle powodują więcej sytuacji niebezpiecznych niż zanim ich nie było. To jest tak, że jak dojeżdżam do skrzyżowania to już wiele razy zdarzyło mi się hamować gwałtownie, żeby nie znaleźć się na zdjęciu. Jeden raz kierowca, który za mną jechał przydzwonił mi w tyłek. Na szczęście lekko. Ale czy to tak ma wyglądać? Moim zdaniem chyba nie tak to powinno działać, żeby jeździć ze stresem, bo nie wiadomo, kiedy zmieni się światło. Nie wiem, co będzie zimą, kiedy droga hamowania wydłuża się o wiele bardziej. To będzie dopiero prawdziwy cyrk – powiedział nam Marek, kierowca taksówki.
W Łosowie na Opolszczyźnie znaleziono nowy sposób na kierowców, którzy jadą za wolno. Policja zwyczajnie zaczęła wystawiać mandaty za zbyt wolną jazdę. Jazda bezpieczna, bo przecież wolna, kosztuje tam od 50 do 200 zł i 2 punkty karne. Teraz poczekamy co będzie na naszej trasie do Zabłudowa. I aż się chce w tym miejscu powiedzieć – Jak żyć? Chociaż w tym przypadku pytanie powinno brzmieć – jak jeździć?
Tymczasem wciąż powstają nowe arterie drogowe, ale bezpieczeństwo od tego wcale się nie poprawiło. Możliwe, że brakuje wyobraźni koordynacji i jakiegoś logicznego podejścia w ustawianiu znaków oraz tworzeniu przepisów drogowych.
Komentarze opinie